Granatowy
fotel stojący w lewym kącie obok wielkiego okna, z którego Tae miał widok na
dość dużą część miasta, był jego jednym z jego ulubionych miejsc. Z zamkniętymi
oczami przykrytymi ręką starał się posprzątać wielki bałagan w swojej głowie
jaki tworzyła dziewucha od ubrań. Tak, nadal stanowczo w jego myślach zostawała
dziewuchą bez piątej klepki rozwalającą jego ubrania, aczkolwiek zdarzało mu
się pomyśleć o niej milej.
Najgorsze
było to, że siedząc teraz samotnie nie potrafił zrozumieć swojego zachowania. W
kółko myślał i mówił o tym, że jej nie lubi, a jednak wciąż coś dla niej robił.
Bezustannie znajdowała się w jego głowie i odkąd skręciła nogę wciąż się
martwił, a przecież była przyczyną jego traumy i kilku rozerwanych ubrań.
Chciał tylko odzyskać to co stracił, dokuczał i drażnił chcąc dodać do tego
wszystkiego trochę smaczku i humoru i pokazać jej jak głupie pomysły miewa,
lecz wszystko zdawało się łapać inną perspektywę. Już wcześniej miewał
przypływy dobrych myśli, jednak nie były one w tak zaawansowanym stopniu. Naprawdę
nie chciał się przyznawać, że zaczynał darzyć ją sympatią, bo jak by to
wyglądało? W końcu chciał tylko odpłacić się za swoje rozwalone ubrania i już
nigdy więcej nie spotkać irytującej Su Jin, a teraz reagował w dziwny sposób
nawet gdy ktoś się obok niej kręcił.
Przetarł
ręką oczy i oparł głowę na dłoni patrząc w okno. Jak zwykle w godzinach szczytu
ulice miasta były zakorkowane, piesi poruszali się po chodniku spiesząc w tylko
sobie znanie miejsca, a zielone korony drzew powiewały na lekkim wietrze, który
przedostał się do centrum, mimo lasu budynków. Pogodzie wciąż czegoś brakowało,
choć po deszczu z przed kilku dni nie było śladu i nie spadła żadna świeża
kropla, to ciężkie chmury wciąż utrzymywały się w powietrzu. Szarość wpadała do
domów i zaciemniała pomieszczenia smucąc ludzi i sprawiając, że jedyne o czym marzyli
był sen. Taehyung również najchętniej poszedłby spać, tylko wtedy czuł, że może
uciec od zdarzeń, które go ostatnio goniły i sprawiały, że czuł się nieswojo. Do
tego był winny Su sweter, a sprawa z kostką, tylko pogłębiała jego poczucie
winy, nie mówiąc już o kubku, który leżał na sumieniu nie tylko jemu. Jej
ulubiony kubek.
Znów
o niej myślał, ciągle, odetchnął głęboko wiedząc, że musi tam iść, bo Jeongguk
nie potrafił zostawić w spokoju sprawy z zbitym naczyniem i już wczoraj
wypatrzył nowy dla dziewczyny. Choć Taehyung nie spodziewał się, że przyjmie
ich z otwartymi oczami, postanowił pomóc maknae i udać się razem z nim, z
resztą domyślał się że Jeon nie da mu spokoju dopóki nie pójdą.
Jego
telefon zaświecił się i zabrzęczał wydając z siebie dość głośny, pojedynczy
dźwięk. Niezbyt chętnie powoli sięgnął po sprzęt i kciukiem odblokował ekran skanując
wzrokiem znajdującą się na nim wiadomość.
Od: Kookie
Czekam na dole. …
Chłopak
podniósł się z fotela chcąc szybko wyjść i równie szybko wrócić, lecz coś
zatrzymało go w pół kroku. Zamyślił się pocierając dłonią kark i zerknął raz
jeszcze na trzymający w dłoniach telefon. Co miały znaczyć te trzy kropki na
końcu? Zmarszczył brwi, znał Kooka już bardzo długi czas i jeszcze nigdy nie
wysyłał mu wielokropków. Wygiął kąciki ust w dół wzruszając ramionami, a
następnie udał się do przedpokoju by wciągnąć na nogi buty i narzucić cienką
kurkę na ramiona. Zamknął za sobą drzwi, ponownie zatrzymał się na kilka sekund
jakby zbierając w sobie siły na kolejne minuty, a potem ruszył do windy.
Na
dole czekała go niespodzianka, zmrużył oczy niedowierzając swojemu zmysłowi i
czując jak w coś się w nim gotuje. Nie do końca rozumiał dlaczego, ale zdawał
sobie sprawę z tego, że tak nie powinno być. Zanim wyszedł z budynku jego
najlepszy przyjaciel zauważając go spuścił głowę i starał się nie patrzeć
wprost na niego, a inna marchewkowa czupryna machała w jego stronę energicznie
z szerokim, bezczelnym uśmiechem na ustach. Tae bardzo chętnie starłby mu go z
tej twarzy. Przez chwilę nie mógł uwierzyć w to jak Jimin znalazł się pod jego
domem, jednak po chwili już wszystko było jasne. Wielokropek również.
To
wcale nie tak, że V od samego początku nie lubił już Parka, lecz pewnego dnia
coś sprawiło, że zaczął go wyjątkowo drażnić, a później to tylko się pogorszało. Jakby specjalnie
zaczął krążyć wokół pewnej osoby i sprawdzał jego cierpliwość, a przecież dla
Kima, jak sam sądził, osoba ta była całkowicie obojętna. Jednak na nieszczęście zachowanie drugiego i
tak zszargało Tae nerwy. Teraz mógł tylko przez krótką chwilę posłać mu
nienawistne spojrzenie, powtarzając sobie w myślach, że Su Jin wcale go nie
obchodzi i Jimin, może ją podrywać ile wlezie.
Jungkook
zagryzł wargę patrząc już prosto na kroczącego w ich stronę przyjaciela. Dobra,
tym razem nie zabrał Mina do końca specjalnie, nawet jeśli w duchu gdzieś
bardzo głęboko miał nadzieję, że pomoże Taehyungowi przejrzeć na oczy. Młodszy
naprawdę chciał by szli we dwójkę, ewentualnie z Jinem, który niestety wczoraj
zaczął praktyki w rodzinnej restauracji Namjoona, gdzie Tae i J-Hope od czasu
do czasu sobie dorabiali, więc nie mógł. A Jimin jednak potrafił być uparty
jeśli czegoś zapragnie i dlatego właśnie stał teraz obok niego chowając już
dłoń do kieszeni spodni.
-
Hyung, bo Jimin chciał…
-
Chciał sprawdzić czy Su dobrze o siebie dba, pewnie co? Jako przyszły lekarz
musi dbać o pacjentów.
Tae
swoje spojrzenie z młodszego przeniósł na chłopaka o rudych włosach zaciskając
usta. Próbował wyglądać przyjaźnie i skryć w sobie to uczucie, które nie miało
prawa w ogóle się pojawić.
Jimin
zabujał się na nogach i uśmiechnął kącikiem ust lekko kiwając głową.
-
Zgadza się, chciałem zobaczyć jak się ma.
Nikt
nie odpowiedział, choć V aż ugryzł się w język, by nie wytknąć mu, że powinna
go interesować tylko jej noga.
Milczeli
przez całą drogę, choć Kookie najchętniej odezwałby się by rozruszać obu
Hyungów, to jednak widział, że między nimi nie układa się najlepiej. W duchu
nawet go to cieszyło. Miał nadzieję, że Kim w odpowiednim momencie rozczyta do
końca ostatnią lekcję, jednakże obawiał się też Jimina, którego mogło ponieść o
kilka kroków za daleko – jak na przykład dzisiaj z wproszeniem się w ich
wycieczkę.
-
Kubek. – Maknae przystaną przypominając sobie, że nie kupił jeszcze naczynia,
wpadając na pomysł, że tym sposobem może odciągnąć trochę Jimina od wzbudzania
u Tae złości i zapewne szukania swojego szczęścia u nowej znajomej.
Jeongguk
znał Parka już jakiś czas, potrafił dostrzec, kiedy i kto wpadał w jego oko. A
Su Jin będąc tak specyficzną osobą przyciągała go do siebie. Kook widział jakie
uśmiechy i typowe dla siebie spojrzenia słał jej Jimin, gdy kontem oka
obserwował ich rozmowę; lub co gorsza ona lądowała prawie w jego ramionach.
Jednak widział też jak Su spogląda w stronę Tae i choć na twarzy mogła nawet
kipieć ze złości, to nie zmieniało to faktu, że jej rysy potrafiły łagodnieć, a
myśli prawdopodobnie spierać się o racje. Kook prawie mógłby zostać Amorem, gdy
w myślach planował, jak sprawić by lubiąca się para od ubrań, mogła zacząć to
zauważać i działać.
-
Co? – zapytali jednocześnie starsi i odwrócili się.
-
Idziesz oddać jej zbity kubek, a wcale go nie masz? – sapnął Tae unosząc brwi
do góry i wypuszczając nagromadzone powietrze.
-
Miałem go kupić po drodze, w markecie, który minęliśmy chwilę temu. – V
zmierzył go tylko lekko zdziwionym spojrzeniem, bo Kookie zawsze był idealnie
przygotowany i choć wszyscy uważali go jeszcze za dzieciaka, to ten potrafił
zachowywać się ze sto razy lepiej. Jeśli stawiało się Hobiego i Jungkooka w
jednej linii i starało ocenić ich wiek na podstawie zachowania, zawsze byli
zamieniani wiekiem.
-
Zróbmy tak – zaczął ciemnowłosy starając się nie wydać, że na ten pomysł wpadł
kilka minut wcześniej, a nie właśnie w tym momencie – Tae pójdziesz do swojej
koleżanki, a ja z Minem wrócę się po kubek.
Jimin
przekrzywił głowę, próbując ukryć lekkie niezadowolenie, bo był ciekawy jak Su
Jin zareaguje znów na widok Tae no i jego samego. Spojrzenie Kooka jednak
mówiło, że nie ma możliwości odmowy, lecz wiedząc o tym jak V ostatnio
zazdrośnie reagował pomyślał, że drocząc się może popchnie go do jakiejś
sensownej decyzji. Nie ukrywał, że wolałby gdyby ten odkrył, że jednak te
uczucia, których nie potrafi dostrzec czy odczytać były negatywne. Wtedy sam
miałby jeszcze większe pole do popisu, choć i tak sięgał już po niedozwolone
środki. Park dobrze wiedział, że to tylko marzenia.
-
Ja? Przecież dobrze wiesz, gdzie ona mieszka i jaki kubek kupić. Nie lepiej,
gdybym poszedł z V? Jestem chyba jedyną osobą z naszej trójki której ostatnio
nie skrzyczała.
Brązowowłosy
zesztywniał, choć w myślach tylko powtarzał, by nie reagować na zaczepki, czy
jakiekolwiek ruchy Jimina, to jego ciało jakby go nie słuchało. Powstrzymał się
od prychnięcia, uważając, że Min myśli tak tylko dlatego, że nie poznał jeszcze
prawdziwej twarzy przeklętej dziewuchy od ubrań. Czy ta marchew nie mogłaby się
zamknąć? Albo najlepiej zniknąć – pomyślał, nie patrząc nawet na nich, próbując
udawać zainteresowanie samochodami, które przejeżdżały ulicą obok nich. Kookie
natomiast otworzył szeroko oczy, po chwili jednak zrozumiał, że przyszły lekarz
robił to specjalnie. Nie zwracając więc uwagi na jego protesty chwycił go za
ramię i pociągnął w stronę sklepu.
-
Idź dalej Tae.
Chłopak
zerkając na nich tylko powstrzymując się od uśmiechu, który mimowolnie jakby
wpływał na jego usta kiwnął głową. Odwrócił się i ruszył w stronę domu
dziewczyny. Miał co do tego wciąż mieszane uczucia, ale wolał wejść tam sam niż
z Jiminem na plecach, który go tylko irytował. Nie rozumiał, jak Su Jin mogła
ostatnio zdawała się być trochę oczarowana kolegą jego przyjaciela i powoli
rozumiał, co się z nim działo.
Nawet
jeśli wciąż była dla niego kimś kto rozrywał ubrania i przynosił tylko i
wyłącznie same problemy, to jeszcze nigdy się z nią nie nudził – może to
sprawiało, że ciągle o niej myślał. Nie to, że ją lubił, do tego nie miał
zamiaru się przyznawać, to słowo w jego głowie było złe. Po prostu jej nie
lubił, był tego tak okropnie pewny, że aż wpierał sobie to, że Jimin i jego
zachowanie go tak denerwują, bo boi się, że jeśli jakimś trafem Park i Su Jin
zostali by razem, a on i Kookie wciąż trzymali się razem to widywałby
ciemnowłosą.
*
W
jej pokoju od paru dni wieczorami było ciemno. Żarówka, która oświetlała
pomieszczenie przepaliła się, a starając się stosować zalecenia nie chciała
nadwerężać kostki. Trudno jednak było jej wytrzymać po ciemku, lub ze snopem
światła dochodzącym z kuchni. Wtedy jej myśli wciąż wracały do dnia, gdy Tae
przyszedł do niej ze swoimi znajomymi. Zastanawiała się dlaczego to zrobił.
Dlaczego postanowił przyjść i przyprowadzić przyszłego lekarza? Czy to
znaczyło, że zaczynał ją lubić? Może było mu głupio, bo to w końcu przez jego
głupie zakupy, skręciła sobie kostkę. A może po prostu zrobiło mu się jej żal.
Jin czuła się naprawdę zawstydzona i zmieszana tą sytuacją, prawie jak wtedy,
gdy weszła V do przebieralni; jednak tym razem przybierało to całkiem inną
formę. W końcu czuła, że skoro ona nie byłaby wstanie raczej zmusić się do
polubienia go, gdyby zamienili się miejscami, to tym bardziej on. Naburmuszony
krzyczący chłopak którego można byłoby posądzić w jakimś stopniu o zboczone
myśli. Opcja, że czuł się głupio też odpadała, bo Su zdążyła poznać już jaki
Taehung potrafi być upierdliwy i stojący
na swoim. Musiał się więc po prostu nad nią litować.
I
choć zdawało się, że doszła do odpowiedzi na swoje pytania, to wciąż o tym
myślała. Jakby coś w niej samej nie chciało, ba nie pozwalało na to by tak
właśnie sądziła i dzień wcześniej wieczorem znów się nad tym zastanawiała. Gdy
rano była zbyt zajęta nadrabianiem dram i sączeniem herbaty, tak popołudniu po
zjedzeniu obiadu postanowiła złamać swoją niepisaną zasadę o nie przemęczaniu
się. W jednej z szuflad w kuchni, w której zdawało się być wszystko od gumek
recepturek, narzędzi do strach zużytych baterii i bloków rysunkowych,
znalazła żarówkę. Co prawda kupioną już
jakiś czas temu, lecz co najważniejsze działającą. Przez kilka minut jeszcze
się wahała zagryzając policzki do środka i zadzierając głowę do góry, by przypomnieć
sobie, czy jak wchodziła na krzesło musiała dodatkowo wspinać się na palce. Było
to naprawdę niebezpiecznie, jeśli dodawało się do tego, że Su potrafiła wpadać
na przedmioty o których wiedziała, czy potykać się nawet o własne nogi. Jednak
mimo wszystko wolała się chyba poświęcić mając nadzieję, że żółte światło
ochroni ją od niechcianych wieczornych rozmyślań.
Podczas
tego rozważania najgorszym jednak zdawało się być to, że Su łapała się na tym
iż zastanawiała się, czy Kim Taehyung jeszcze kiedyś stanie w jej drzwiach.
Wydawało się, że była wystarczająco zdenerwowana ostatnim razem, nie
wspominając, jak bardzo oboje byli zbulwersowani, podczas wcześniejszych
spotkań. Jednak naprawdę zdawało jej się nad tym dumać i wtedy bardzo często,
chowała twarz w dłoniach i ledwo powstrzymywała się od wyrwania sobie włosów z
głowy, bo przecież ten bezczelny palant nie miał prawa zabierać jej powietrza
po raz kolejny.
Su
Jin układając usta w dziubek westchnęła, przysuwając sobie krzesło z kuchni
znalazła odpowiednie miejsce by je zostawić i spróbować na nie wejść. Jako, że
wciąż bała się o swoją kostkę wpadła na pomysł, by chociaż z jednej strony mieć
podstawione miękkie lądowanie, tak na wszelki wypadek. Jej łóżko więc
znajdowało się po jej prawej stronię, gdyż stała tyłem do drzwi wejściowych. Gotowa
do działania w jednej ręce trzymając rozpakowaną żarówkę i modląc się o to by
wszystko poszło sprawnie i zakończyło się sukcesem, chwyciła się oparcia
krzesła i wspięła na nie. Czuła jak siedzisko dygocze, wiec starała się
utrzymać na nim równowagę, przymykając oczy i oddychając spokojnie. Okazało
się, że jednak musi wspiąć się jeszcze lekko na palcach by dosięgnąć gwintu.
Starając się zrobić to jak najmniej boleśnie dla zranionej nogi, wyciągnęła
dłonie i stanęła na palach. Powoli skrupulatnie zaczęła wykręcać przepaloną
żarówkę, starając się patrzeć tylko i wyłącznie na nią. To wtedy ktoś nadusił
dzwonek przy jej drzwiach, prawie dostała zawału stojąc na krześle, gdy to
zachwiało się pod jej ciężarem i nagłym ruchem. Odetchnęła z ulgą, gdy krzesło
nie przewróciło się a ona wciąż na nim stała.
Wtedy
przypomniało jej się, że za drzwiami mógłby stać Joon, który uprzedzał, że być
może do niej wpadnie, o czym ciemnowłosa kompletnie zapomniała. Przecież, gdyby
pamiętała o wizycie brata to jego poprosiłaby o wymianie światła. Teraz
niestety nie było już odwrotu, właśnie udało jej się wykręcić starą, więc na
lekko chwiejących się swoich nogach i tych od krzesła odwróciła tylko głowę i
krzyknęła szczęśliwa
-
Wejdź, są otwarte. – Nie ukrywała, że mimo nie skończonego jeszcze zadania,
była już zadowolona. Ponieważ wciąż stała na nogach i prawdopodobnie wszystko
się jej uda. Nie zawsze ufała sobie w takich sprawach, dla niej wkręcanie
żarówek czasem bywało gorsze niż roznoszenie zamówień w kawiarni, więc cieszyła
się, że lampy tak często się nie przepalają. Przygryzła tym razem wargę znów
stając na palach i starając się wkręcić świeżą żarówkę, choć mogła poprosić
barta to jednak wolała skończyć sama to co zaczęła.
-
Su Jin!? – krzyknął zdziwiony i jednocześnie przerażony Kim Taehyung, który z
pięć minut stał pod drzwiami zanim odważył się wejść, aktualnie żałując, że
tego nie zrobił. Jego oczy błyszczały z rosnącej w nim złości, tak jak wtedy
gdy prawie weszła pod samochód. – Czyś TY po raz kolejny zwariowała!?
Dziewczyna
odwróciła energicznie głowę, przez co jej włosy zatańczyły w powietrzu, a
krzesło zaczęło się chwiać. Nie wiedząc czemu jej serce omal nie wyskoczyło z
piersi na dźwięk głosu osoby, która weszła do pomieszczenia. Z żarówką, która
nie została jeszcze wkręcona stała przez ułamek sekundy i widziała jak Tae
podbiega w jej stronę z wieloma uczuciami wymalowanymi na twarzy, których Su
Jin nawet nie miała czasu rozczytać.
Poczuła,
że spada. Ciało i gardło opanował strach, kiedy zrozumiała co się właśnie
działo.
Choć
wszystko zdawało się trwać krótką chwilę, to dla niej trwało to o wiele dłużej.
Tae
zdawał się nie przejmować, tym że jej „nie lubił”, po raz kolejny ważniejsze
było jej życie i zdrowie niż jego uprzedzenia do jej osoby. Z resztą, gdy tylko
dotknęła jego ramion a materiał cienkiej koszulki delikatnie rozerwał się przy
szwach, był chyba najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Jeszcze nigdy nie
był tak uradowany, że Su Jin rozwaliła mu ubranie. W idealnym momencie mocno
chwycił ją w tali i skierował ich oboje na łóżko, tak, że to on wylądował na
materacu plecami, a twarz Su zawisła nad jego.
Jej
ciemne oczy pełne przerażenia po raz kolejny patrzyły w jego. Przełknął ślinę,
kilka kosmyków jej włosów łaskotało go w szyję, a z rozchylonych warg powietrze
odbijało się od jego. Czuł jakby coś z tyłu głowy cichym głosem coś mówiło,
lecz przez spojrzenie i ciepło bijące od
jej ciała nie potrafił tego zrozumieć. Patrzył na nią, wciąż kurczowo trzymając
dłonie na tali i przyciskając ją do siebie. Su czuła tylko uderzające o żebra
serce i to przyjemne poczucie bezpieczeństwa, którym V ją otoczył łapiąc. Jego
twarz znajdowała się tak blisko, że potrafiła policzyć wszystkie pieprzyki
jakie się na niej znajdowały, potrafiła odepchnąć fakt, że za nim nie przepada i
być szczęśliwą, że się pojawił.
W
głowie Tae pojawiła się dziwna myśl, jakby przez tą chwilę cała rzeczywistość
odwróciła się od sto osiemdziesiąt stopni.
Co
by się stało, gdyby ją pocałował? Spojrzeniem przesunął po jej twarzy
zatrzymując się na ustach, a wtedy usłyszeli głosy
-
Su Jin!?
-
Tae!?
Do
pokoju weszli Joon, Kookie i Jimin, z czego pierwszy i trzeci nie wyglądali na
szczególnie zadowolonych w odróżnieniu od maknae, który próbował skryć uśmiech
za dłonią.
-
Chciałaś na mnie polecieć – stwierdził nagle V szepcząc, a ona uderzyła go w
pierś i zeszła z niego najszybciej jak potrafiła czując, że się rumieni.
Pytaniem było tylko czy ze złości, czy może sytuacji w jakiej się znajdowali. Przeklęty
zbok – pomyślała. Błądziła wzrokiem po podłodze domyślając się, że jeszcze
nigdy nie wyglądała przed nim tak nędznie jak teraz. To sprawiało tylko, że
była jeszcze bardziej wkurzona, zapominając o tym, co gnieździło się w niej
chwilę temu. Oddychała ciężko, a jej spojrzenie aktualnie mogłoby zamrozić
nawet słońce.
-
No i po co mnie łapałeś, co?! – wywróciła oczami wyrzucając puste ręce w górę,
bo żarówka którą wcześniej trzymała, leżała teraz na łóżku. Zignorowała tekst,
który wcześniej rzucił w jej stronę, nie mogąc uwierzyć, że znów odważył się
powiedzieć coś tak idiotycznego.
-
Boże, sam nie wiem! Chyba nie chciałem, byś była kłopotem dla innych osób, bo
mogłaś po raz kolejny się zranić.
Jin
prychnęła zakładając ręce na piersiach. Chyba sobie żartował. Znów pojawił się
w jej domu, choć wcale o to nie prosiła i teraz tylko miała ochotę zacząć się
śmiać w głos na myśl o tym, że mogła go przywołać swoimi wieczornymi
rozmyślaniami. Co za pech. Że też kiedykolwiek zastanawiała się, czy ten
chłopak pojawi się w jej drzwiach.
-
Po raz kolejny przylazłeś bez zaproszenia –fuknęła.
Jimin
mierzył dwójkę czekoladowymi oczami i próbował zrozumieć co kilka chwil temu
między nimi się działo. Czyżby jego wzbudzanie zazdrości nie poszło jednak na marne? Choć byłby wtedy naprawdę nie
pocieszony, bo przecież gdzieś miał nadzieję, że mógłby sobie poderwać
dziewczynę. Może tak nie powinno być, ale jego usta same wykrzywiły się w
niezadowoleniu, więc ruszył żwawo w stronę dziewczyny łapiąc ją za ramiona i uważnie przyglądając się jej
całej.
Tym
razem to chłopak o kasztanowych włosach prychnął wstając i oglądając na
ramieniu pęknięty szew. Kookie aż musiał zagryźć wargi, zauważając że jego
przyjaciel znów ma rozdarte jakieś ubranie, trochę żałując, że za późno
zorientował się w zamiarach Jimina, który teraz objął Su w pasie i zostając jej
podpórką kazał przejść dosłownie pięć kroków by mogła usiąść na łóżku.
Wcześniej przecież ciemnooka nie miała jakiegokolwiek problemu, by w mgnieniu
oka odskoczyć tak daleko od Kim’a.
-
Mam dość. Nie będzie na mnie darła się, kiedy ja wciąż ją ratuję – powiedział
V, przechodząc obok pozostałych, a potem nie oglądając się za nikim po prostu
wyszedł z domu Su.
Rudowłosy
chłopak podniósł nogę dziewczyny, starając się zrobić to dość delikatnie. Choć
jeszcze było przednim wiele lat pracy, by zostać prawdziwym lekarzem, to jednak
o skręceniach wiedział wyjątkowo dużo. Ciche syknięcie tylko uleciało z jej
ust, ale potem wystarczyło spojrzenie na Jimina, by poczuła zdenerwowanie,
które stanowczo różniło się od tego wcześniejszego.
Joon
przypatrywał się tylko opierając o blat w kuchni całemu zajściu i próbował
zrozumieć. W końcu doszedł do wniosku, że był to jednak trudny orzech do
zgryzienia. Brązowowłosy chłopak zdawał się szykować do pocałunku z jego
siostrą, za to ten który teraz przy niej siedział, oprócz tego, że zadawał się
być zdolnym podrywaczem, to jednak sprawiał, że Su Jin lekko unosiła kąciki ust
do góry. A w takim stanie przywołać uśmiech na twarzy Su było nie lada
wyczynem.
-
Powinnaś znów zrobić sobie okład i nadal smarować maścią. Dobrze, że pomyślałem
o tym by jeszcze raz do ciebie zajrzeć –
powiedział Jimin pozwalając dziewczynie zabrać swoją nogę. Wstał i lekko
pochylił się w jej stronę – Przede wszystkim powinnaś unikać jakiś głupich
pomysłów. – Puścił w jej stronę perskie oko i przeczesując palcami włosy. Su
podniosła głowę patrząc na chłopaka, nie odpowiadając. Min miał wokół siebie
taką aurę, że dziewczyna nawet jeśli chciała nie bardzo potrafiła cokolwiek
zrobić.
-
Apropo – wtrącił się jej brat, na co Park wyprostował się jak struna. – Co ty
właściwie robiłaś? – Podszedł bliżej, a ciemnowłosa spuściła głowę, by
odetchnąć. Zebrać w sobie odwagę i powiedzieć głośno
-
Chciałam tylko wkręcić żarówkę, nic wielkiego – powiedziała wzruszając
ramionami, zdawało się, że była czymś zmęczona. Joon już otwierał usta, by
zbesztać swoją siostrę, a wtedy wesoły królik chcąc zabrać Mina, z terytorium,
który do niego nie należał zawołał
-
Kupiliśmy dla ciebie nowy kubek! – Wyciągnął naczynie z siatki z dziecięcym
uśmiechem, który jeszcze królował na jego twarzy. Park tylko westchnął odchodząc
kilka kroków dalej. – Zostawię ci go w kuchni, bo będziemy się już zbierać z
Jiminem, w końcu masz gościa – kiwnął w stronę Joona, wiedząc już, że chłopak
jest po prostu jej bratem. Dziewczyna kiwnęła głową dziękując cicho. Wcale nie
musieli tego robić, ale dzięki temu sprawili, że jakoś zyskali w jej oczach. –
Miło było cię zobaczyć, noona! – powiedział Kook, łapiąc Jimina za kurtkę i
szeroko otwierając oczy, próbował mu przekazać, że powinien natychmiast
przestać patrzeć tak na Su. Trudno jednak było wykonać polecenie młodego skoro
rudowłosy po prostu nie byłby sobą nie zastanawiając się nad tym co by się
stało gdyby wpadł na nią bez młodej niańki i jego starszego wychowanka.
Kiedy
wyszli ciemnooka wciąż siedziała na łóżku, na którym posadził ją Jimin. Wszystko
wydarzyło się tak szybko, że zastanawiała się, czy trwało to pięć czy może
dziesięć minut. Jedną dłoń ulokowała między swoimi włosami, biorąc udział
ponownie w największej zagadce świata. Może to był po prostu sen?
-
Mam nadzieję, że z którymś z nich przyjdziesz na zaręczyny – głos brata
sprawił, że spojrzała na niego zdziwiona. – Zastanawiam się tylko, czy z tym
który prawie cię pocałował, czy tym który wyglądał na niezadowolonego z tego
faktu i zainteresowany bardziej tobą niż swoim znajomym, który wyszedł. –
Chłopak mówiąc podniósł krzesło z ziemi, zebrał żarówkę z łóżka i wkręcił ją.