siódma koszula

Granatowy fotel stojący w lewym kącie obok wielkiego okna, z którego Tae miał widok na dość dużą część miasta, był jego jednym z jego ulubionych miejsc. Z zamkniętymi oczami przykrytymi ręką starał się posprzątać wielki bałagan w swojej głowie jaki tworzyła dziewucha od ubrań. Tak, nadal stanowczo w jego myślach zostawała dziewuchą bez piątej klepki rozwalającą jego ubrania, aczkolwiek zdarzało mu się pomyśleć o niej milej.
Najgorsze było to, że siedząc teraz samotnie nie potrafił zrozumieć swojego zachowania. W kółko myślał i mówił o tym, że jej nie lubi, a jednak wciąż coś dla niej robił. Bezustannie znajdowała się w jego głowie i odkąd skręciła nogę wciąż się martwił, a przecież była przyczyną jego traumy i kilku rozerwanych ubrań. Chciał tylko odzyskać to co stracił, dokuczał i drażnił chcąc dodać do tego wszystkiego trochę smaczku i humoru i pokazać jej jak głupie pomysły miewa, lecz wszystko zdawało się łapać inną perspektywę. Już wcześniej miewał przypływy dobrych myśli, jednak nie były one w tak zaawansowanym stopniu. Naprawdę nie chciał się przyznawać, że zaczynał darzyć ją sympatią, bo jak by to wyglądało? W końcu chciał tylko odpłacić się za swoje rozwalone ubrania i już nigdy więcej nie spotkać irytującej Su Jin, a teraz reagował w dziwny sposób nawet gdy ktoś się obok niej kręcił.
Przetarł ręką oczy i oparł głowę na dłoni patrząc w okno. Jak zwykle w godzinach szczytu ulice miasta były zakorkowane, piesi poruszali się po chodniku spiesząc w tylko sobie znanie miejsca, a zielone korony drzew powiewały na lekkim wietrze, który przedostał się do centrum, mimo lasu budynków. Pogodzie wciąż czegoś brakowało, choć po deszczu z przed kilku dni nie było śladu i nie spadła żadna świeża kropla, to ciężkie chmury wciąż utrzymywały się w powietrzu. Szarość wpadała do domów i zaciemniała pomieszczenia smucąc ludzi i sprawiając, że jedyne o czym marzyli był sen. Taehyung również najchętniej poszedłby spać, tylko wtedy czuł, że może uciec od zdarzeń, które go ostatnio goniły i sprawiały, że czuł się nieswojo. Do tego był winny Su sweter, a sprawa z kostką, tylko pogłębiała jego poczucie winy, nie mówiąc już o kubku, który leżał na sumieniu nie tylko jemu. Jej ulubiony kubek.
Znów o niej myślał, ciągle, odetchnął głęboko wiedząc, że musi tam iść, bo Jeongguk nie potrafił zostawić w spokoju sprawy z zbitym naczyniem i już wczoraj wypatrzył nowy dla dziewczyny. Choć Taehyung nie spodziewał się, że przyjmie ich z otwartymi oczami, postanowił pomóc maknae i udać się razem z nim, z resztą domyślał się że Jeon nie da mu spokoju dopóki nie pójdą.
Jego telefon zaświecił się i zabrzęczał wydając z siebie dość głośny, pojedynczy dźwięk. Niezbyt chętnie powoli sięgnął po sprzęt i kciukiem odblokował ekran skanując wzrokiem znajdującą się na nim wiadomość.
Od: Kookie
Czekam na dole. …
Chłopak podniósł się z fotela chcąc szybko wyjść i równie szybko wrócić, lecz coś zatrzymało go w pół kroku. Zamyślił się pocierając dłonią kark i zerknął raz jeszcze na trzymający w dłoniach telefon. Co miały znaczyć te trzy kropki na końcu? Zmarszczył brwi, znał Kooka już bardzo długi czas i jeszcze nigdy nie wysyłał mu wielokropków. Wygiął kąciki ust w dół wzruszając ramionami, a następnie udał się do przedpokoju by wciągnąć na nogi buty i narzucić cienką kurkę na ramiona. Zamknął za sobą drzwi, ponownie zatrzymał się na kilka sekund jakby zbierając w sobie siły na kolejne minuty, a potem ruszył do windy.
Na dole czekała go niespodzianka, zmrużył oczy niedowierzając swojemu zmysłowi i czując jak w coś się w nim gotuje. Nie do końca rozumiał dlaczego, ale zdawał sobie sprawę z tego, że tak nie powinno być. Zanim wyszedł z budynku jego najlepszy przyjaciel zauważając go spuścił głowę i starał się nie patrzeć wprost na niego, a inna marchewkowa czupryna machała w jego stronę energicznie z szerokim, bezczelnym uśmiechem na ustach. Tae bardzo chętnie starłby mu go z tej twarzy. Przez chwilę nie mógł uwierzyć w to jak Jimin znalazł się pod jego domem, jednak po chwili już wszystko było jasne. Wielokropek również.
To wcale nie tak, że V od samego początku nie lubił już Parka, lecz pewnego dnia coś sprawiło, że zaczął go wyjątkowo drażnić, a później  to tylko się pogorszało. Jakby specjalnie zaczął krążyć wokół pewnej osoby i sprawdzał jego cierpliwość, a przecież dla Kima, jak sam sądził, osoba ta była całkowicie obojętna.  Jednak na nieszczęście zachowanie drugiego i tak zszargało Tae nerwy. Teraz mógł tylko przez krótką chwilę posłać mu nienawistne spojrzenie, powtarzając sobie w myślach, że Su Jin wcale go nie obchodzi i Jimin, może ją podrywać ile wlezie.
Jungkook zagryzł wargę patrząc już prosto na kroczącego w ich stronę przyjaciela. Dobra, tym razem nie zabrał Mina do końca specjalnie, nawet jeśli w duchu gdzieś bardzo głęboko miał nadzieję, że pomoże Taehyungowi przejrzeć na oczy. Młodszy naprawdę chciał by szli we dwójkę, ewentualnie z Jinem, który niestety wczoraj zaczął praktyki w rodzinnej restauracji Namjoona, gdzie Tae i J-Hope od czasu do czasu sobie dorabiali, więc nie mógł. A Jimin jednak potrafił być uparty jeśli czegoś zapragnie i dlatego właśnie stał teraz obok niego chowając już dłoń do kieszeni spodni.
- Hyung, bo Jimin chciał…
- Chciał sprawdzić czy Su dobrze o siebie dba, pewnie co? Jako przyszły lekarz musi dbać o pacjentów.
Tae swoje spojrzenie z młodszego przeniósł na chłopaka o rudych włosach zaciskając usta. Próbował wyglądać przyjaźnie i skryć w sobie to uczucie, które nie miało prawa w ogóle się pojawić.  
Jimin zabujał się na nogach i uśmiechnął kącikiem ust lekko kiwając głową.
- Zgadza się, chciałem zobaczyć jak się ma.
Nikt nie odpowiedział, choć V aż ugryzł się w język, by nie wytknąć mu, że powinna go interesować tylko jej noga.

Milczeli przez całą drogę, choć Kookie najchętniej odezwałby się by rozruszać obu Hyungów, to jednak widział, że między nimi nie układa się najlepiej. W duchu nawet go to cieszyło. Miał nadzieję, że Kim w odpowiednim momencie rozczyta do końca ostatnią lekcję, jednakże obawiał się też Jimina, którego mogło ponieść o kilka kroków za daleko – jak na przykład dzisiaj z wproszeniem się w ich wycieczkę.
- Kubek. – Maknae przystaną przypominając sobie, że nie kupił jeszcze naczynia, wpadając na pomysł, że tym sposobem może odciągnąć trochę Jimina od wzbudzania u Tae złości i zapewne szukania swojego szczęścia u nowej znajomej.
Jeongguk znał Parka już jakiś czas, potrafił dostrzec, kiedy i kto wpadał w jego oko. A Su Jin będąc tak specyficzną osobą przyciągała go do siebie. Kook widział jakie uśmiechy i typowe dla siebie spojrzenia słał jej Jimin, gdy kontem oka obserwował ich rozmowę; lub co gorsza ona lądowała prawie w jego ramionach. Jednak widział też jak Su spogląda w stronę Tae i choć na twarzy mogła nawet kipieć ze złości, to nie zmieniało to faktu, że jej rysy potrafiły łagodnieć, a myśli prawdopodobnie spierać się o racje. Kook prawie mógłby zostać Amorem, gdy w myślach planował, jak sprawić by lubiąca się para od ubrań, mogła zacząć to zauważać i działać.
- Co? – zapytali jednocześnie starsi i odwrócili się.
- Idziesz oddać jej zbity kubek, a wcale go nie masz? – sapnął Tae unosząc brwi do góry i wypuszczając nagromadzone powietrze.
- Miałem go kupić po drodze, w markecie, który minęliśmy chwilę temu. – V zmierzył go tylko lekko zdziwionym spojrzeniem, bo Kookie zawsze był idealnie przygotowany i choć wszyscy uważali go jeszcze za dzieciaka, to ten potrafił zachowywać się ze sto razy lepiej. Jeśli stawiało się Hobiego i Jungkooka w jednej linii i starało ocenić ich wiek na podstawie zachowania, zawsze byli zamieniani wiekiem.
- Zróbmy tak – zaczął ciemnowłosy starając się nie wydać, że na ten pomysł wpadł kilka minut wcześniej, a nie właśnie w tym momencie – Tae pójdziesz do swojej koleżanki, a ja z Minem wrócę się po kubek.
Jimin przekrzywił głowę, próbując ukryć lekkie niezadowolenie, bo był ciekawy jak Su Jin zareaguje znów na widok Tae no i jego samego. Spojrzenie Kooka jednak mówiło, że nie ma możliwości odmowy, lecz wiedząc o tym jak V ostatnio zazdrośnie reagował pomyślał, że drocząc się może popchnie go do jakiejś sensownej decyzji. Nie ukrywał, że wolałby gdyby ten odkrył, że jednak te uczucia, których nie potrafi dostrzec czy odczytać były negatywne. Wtedy sam miałby jeszcze większe pole do popisu, choć i tak sięgał już po niedozwolone środki. Park dobrze wiedział, że to tylko marzenia.
- Ja? Przecież dobrze wiesz, gdzie ona mieszka i jaki kubek kupić. Nie lepiej, gdybym poszedł z V? Jestem chyba jedyną osobą z naszej trójki której ostatnio nie skrzyczała.
Brązowowłosy zesztywniał, choć w myślach tylko powtarzał, by nie reagować na zaczepki, czy jakiekolwiek ruchy Jimina, to jego ciało jakby go nie słuchało. Powstrzymał się od prychnięcia, uważając, że Min myśli tak tylko dlatego, że nie poznał jeszcze prawdziwej twarzy przeklętej dziewuchy od ubrań. Czy ta marchew nie mogłaby się zamknąć? Albo najlepiej zniknąć – pomyślał, nie patrząc nawet na nich, próbując udawać zainteresowanie samochodami, które przejeżdżały ulicą obok nich. Kookie natomiast otworzył szeroko oczy, po chwili jednak zrozumiał, że przyszły lekarz robił to specjalnie. Nie zwracając więc uwagi na jego protesty chwycił go za ramię i pociągnął w stronę sklepu.
- Idź dalej Tae.
Chłopak zerkając na nich tylko powstrzymując się od uśmiechu, który mimowolnie jakby wpływał na jego usta kiwnął głową. Odwrócił się i ruszył w stronę domu dziewczyny. Miał co do tego wciąż mieszane uczucia, ale wolał wejść tam sam niż z Jiminem na plecach, który go tylko irytował. Nie rozumiał, jak Su Jin mogła ostatnio zdawała się być trochę oczarowana kolegą jego przyjaciela i powoli rozumiał, co się z nim działo.
Nawet jeśli wciąż była dla niego kimś kto rozrywał ubrania i przynosił tylko i wyłącznie same problemy, to jeszcze nigdy się z nią nie nudził – może to sprawiało, że ciągle o niej myślał. Nie to, że ją lubił, do tego nie miał zamiaru się przyznawać, to słowo w jego głowie było złe. Po prostu jej nie lubił, był tego tak okropnie pewny, że aż wpierał sobie to, że Jimin i jego zachowanie go tak denerwują, bo boi się, że jeśli jakimś trafem Park i Su Jin zostali by razem, a on i Kookie wciąż trzymali się razem to widywałby ciemnowłosą.
*
W jej pokoju od paru dni wieczorami było ciemno. Żarówka, która oświetlała pomieszczenie przepaliła się, a starając się stosować zalecenia nie chciała nadwerężać kostki. Trudno jednak było jej wytrzymać po ciemku, lub ze snopem światła dochodzącym z kuchni. Wtedy jej myśli wciąż wracały do dnia, gdy Tae przyszedł do niej ze swoimi znajomymi. Zastanawiała się dlaczego to zrobił. Dlaczego postanowił przyjść i przyprowadzić przyszłego lekarza? Czy to znaczyło, że zaczynał ją lubić? Może było mu głupio, bo to w końcu przez jego głupie zakupy, skręciła sobie kostkę. A może po prostu zrobiło mu się jej żal. Jin czuła się naprawdę zawstydzona i zmieszana tą sytuacją, prawie jak wtedy, gdy weszła V do przebieralni; jednak tym razem przybierało to całkiem inną formę. W końcu czuła, że skoro ona nie byłaby wstanie raczej zmusić się do polubienia go, gdyby zamienili się miejscami, to tym bardziej on. Naburmuszony krzyczący chłopak którego można byłoby posądzić w jakimś stopniu o zboczone myśli. Opcja, że czuł się głupio też odpadała, bo Su zdążyła poznać już jaki Taehung potrafi być upierdliwy  i stojący na swoim. Musiał się więc po prostu nad nią litować.
I choć zdawało się, że doszła do odpowiedzi na swoje pytania, to wciąż o tym myślała. Jakby coś w niej samej nie chciało, ba nie pozwalało na to by tak właśnie sądziła i dzień wcześniej wieczorem znów się nad tym zastanawiała. Gdy rano była zbyt zajęta nadrabianiem dram i sączeniem herbaty, tak popołudniu po zjedzeniu obiadu postanowiła złamać swoją niepisaną zasadę o nie przemęczaniu się. W jednej z szuflad w kuchni, w której zdawało się być wszystko od gumek recepturek, narzędzi do strach zużytych baterii i bloków rysunkowych, znalazła  żarówkę. Co prawda kupioną już jakiś czas temu, lecz co najważniejsze działającą. Przez kilka minut jeszcze się wahała zagryzając policzki do środka i zadzierając głowę do góry, by przypomnieć sobie, czy jak wchodziła na krzesło musiała dodatkowo wspinać się na palce. Było to naprawdę niebezpiecznie, jeśli dodawało się do tego, że Su potrafiła wpadać na przedmioty o których wiedziała, czy potykać się nawet o własne nogi. Jednak mimo wszystko wolała się chyba poświęcić mając nadzieję, że żółte światło ochroni ją od niechcianych wieczornych rozmyślań.
Podczas tego rozważania najgorszym jednak zdawało się być to, że Su łapała się na tym iż zastanawiała się, czy Kim Taehyung jeszcze kiedyś stanie w jej drzwiach. Wydawało się, że była wystarczająco zdenerwowana ostatnim razem, nie wspominając, jak bardzo oboje byli zbulwersowani, podczas wcześniejszych spotkań. Jednak naprawdę zdawało jej się nad tym dumać i wtedy bardzo często, chowała twarz w dłoniach i ledwo powstrzymywała się od wyrwania sobie włosów z głowy, bo przecież ten bezczelny palant nie miał prawa zabierać jej powietrza po raz kolejny.
Su Jin układając usta w dziubek westchnęła, przysuwając sobie krzesło z kuchni znalazła odpowiednie miejsce by je zostawić i spróbować na nie wejść. Jako, że wciąż bała się o swoją kostkę wpadła na pomysł, by chociaż z jednej strony mieć podstawione miękkie lądowanie, tak na wszelki wypadek. Jej łóżko więc znajdowało się po jej prawej stronię, gdyż stała tyłem do drzwi wejściowych. Gotowa do działania w jednej ręce trzymając rozpakowaną żarówkę i modląc się o to by wszystko poszło sprawnie i zakończyło się sukcesem, chwyciła się oparcia krzesła i wspięła na nie. Czuła jak siedzisko dygocze, wiec starała się utrzymać na nim równowagę, przymykając oczy i oddychając spokojnie. Okazało się, że jednak musi wspiąć się jeszcze lekko na palcach by dosięgnąć gwintu. Starając się zrobić to jak najmniej boleśnie dla zranionej nogi, wyciągnęła dłonie i stanęła na palach. Powoli skrupulatnie zaczęła wykręcać przepaloną żarówkę, starając się patrzeć tylko i wyłącznie na nią. To wtedy ktoś nadusił dzwonek przy jej drzwiach, prawie dostała zawału stojąc na krześle, gdy to zachwiało się pod jej ciężarem i nagłym ruchem. Odetchnęła z ulgą, gdy krzesło nie przewróciło się a ona wciąż na nim stała.
Wtedy przypomniało jej się, że za drzwiami mógłby stać Joon, który uprzedzał, że być może do niej wpadnie, o czym ciemnowłosa kompletnie zapomniała. Przecież, gdyby pamiętała o wizycie brata to jego poprosiłaby o wymianie światła. Teraz niestety nie było już odwrotu, właśnie udało jej się wykręcić starą, więc na lekko chwiejących się swoich nogach i tych od krzesła odwróciła tylko głowę i krzyknęła szczęśliwa
- Wejdź, są otwarte. – Nie ukrywała, że mimo nie skończonego jeszcze zadania, była już zadowolona. Ponieważ wciąż stała na nogach i prawdopodobnie wszystko się jej uda. Nie zawsze ufała sobie w takich sprawach, dla niej wkręcanie żarówek czasem bywało gorsze niż roznoszenie zamówień w kawiarni, więc cieszyła się, że lampy tak często się nie przepalają. Przygryzła tym razem wargę znów stając na palach i starając się wkręcić świeżą żarówkę, choć mogła poprosić barta to jednak wolała skończyć sama to co zaczęła.
- Su Jin!? – krzyknął zdziwiony i jednocześnie przerażony Kim Taehyung, który z pięć minut stał pod drzwiami zanim odważył się wejść, aktualnie żałując, że tego nie zrobił. Jego oczy błyszczały z rosnącej w nim złości, tak jak wtedy gdy prawie weszła pod samochód. – Czyś TY po raz kolejny zwariowała!?
Dziewczyna odwróciła energicznie głowę, przez co jej włosy zatańczyły w powietrzu, a krzesło zaczęło się chwiać. Nie wiedząc czemu jej serce omal nie wyskoczyło z piersi na dźwięk głosu osoby, która weszła do pomieszczenia. Z żarówką, która nie została jeszcze wkręcona stała przez ułamek sekundy i widziała jak Tae podbiega w jej stronę z wieloma uczuciami wymalowanymi na twarzy, których Su Jin nawet nie miała czasu rozczytać.
Poczuła, że spada. Ciało i gardło opanował strach, kiedy zrozumiała co się właśnie działo.
Choć wszystko zdawało się trwać krótką chwilę, to dla niej trwało to o wiele dłużej.
Tae zdawał się nie przejmować, tym że jej „nie lubił”, po raz kolejny ważniejsze było jej życie i zdrowie niż jego uprzedzenia do jej osoby. Z resztą, gdy tylko dotknęła jego ramion a materiał cienkiej koszulki delikatnie rozerwał się przy szwach, był chyba najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Jeszcze nigdy nie był tak uradowany, że Su Jin rozwaliła mu ubranie. W idealnym momencie mocno chwycił ją w tali i skierował ich oboje na łóżko, tak, że to on wylądował na materacu plecami, a twarz Su zawisła nad jego.
Jej ciemne oczy pełne przerażenia po raz kolejny patrzyły w jego. Przełknął ślinę, kilka kosmyków jej włosów łaskotało go w szyję, a z rozchylonych warg powietrze odbijało się od jego. Czuł jakby coś z tyłu głowy cichym głosem coś mówiło, lecz  przez spojrzenie i ciepło bijące od jej ciała nie potrafił tego zrozumieć. Patrzył na nią, wciąż kurczowo trzymając dłonie na tali i przyciskając ją do siebie. Su czuła tylko uderzające o żebra serce i to przyjemne poczucie bezpieczeństwa, którym V ją otoczył łapiąc. Jego twarz znajdowała się tak blisko, że potrafiła policzyć wszystkie pieprzyki jakie się na niej znajdowały, potrafiła odepchnąć fakt, że za nim nie przepada i być szczęśliwą, że się pojawił.
W głowie Tae pojawiła się dziwna myśl, jakby przez tą chwilę cała rzeczywistość odwróciła się od sto osiemdziesiąt stopni.
Co by się stało, gdyby ją pocałował? Spojrzeniem przesunął po jej twarzy zatrzymując się na ustach, a wtedy usłyszeli głosy
- Su Jin!?
- Tae!?
Do pokoju weszli Joon, Kookie i Jimin, z czego pierwszy i trzeci nie wyglądali na szczególnie zadowolonych w odróżnieniu od maknae, który próbował skryć uśmiech za dłonią.
- Chciałaś na mnie polecieć – stwierdził nagle V szepcząc, a ona uderzyła go w pierś i zeszła z niego najszybciej jak potrafiła czując, że się rumieni. Pytaniem było tylko czy ze złości, czy może sytuacji w jakiej się znajdowali. Przeklęty zbok – pomyślała. Błądziła wzrokiem po podłodze domyślając się, że jeszcze nigdy nie wyglądała przed nim tak nędznie jak teraz. To sprawiało tylko, że była jeszcze bardziej wkurzona, zapominając o tym, co gnieździło się w niej chwilę temu. Oddychała ciężko, a jej spojrzenie aktualnie mogłoby zamrozić nawet słońce.
- No i po co mnie łapałeś, co?! – wywróciła oczami wyrzucając puste ręce w górę, bo żarówka którą wcześniej trzymała, leżała teraz na łóżku. Zignorowała tekst, który wcześniej rzucił w jej stronę, nie mogąc uwierzyć, że znów odważył się powiedzieć coś tak idiotycznego.
- Boże, sam nie wiem! Chyba nie chciałem, byś była kłopotem dla innych osób, bo mogłaś po raz kolejny się zranić.
Jin prychnęła zakładając ręce na piersiach. Chyba sobie żartował. Znów pojawił się w jej domu, choć wcale o to nie prosiła i teraz tylko miała ochotę zacząć się śmiać w głos na myśl o tym, że mogła go przywołać swoimi wieczornymi rozmyślaniami. Co za pech. Że też kiedykolwiek zastanawiała się, czy ten chłopak pojawi się w jej drzwiach.
- Po raz kolejny przylazłeś bez zaproszenia –fuknęła.
Jimin mierzył dwójkę czekoladowymi oczami i próbował zrozumieć co kilka chwil temu między nimi się działo. Czyżby jego wzbudzanie zazdrości nie poszło jednak  na marne? Choć byłby wtedy naprawdę nie pocieszony, bo przecież gdzieś miał nadzieję, że mógłby sobie poderwać dziewczynę. Może tak nie powinno być, ale jego usta same wykrzywiły się w niezadowoleniu, więc ruszył żwawo w stronę dziewczyny łapiąc  ją za ramiona i uważnie przyglądając się jej całej.
Tym razem to chłopak o kasztanowych włosach prychnął wstając i oglądając na ramieniu pęknięty szew. Kookie aż musiał zagryźć wargi, zauważając że jego przyjaciel znów ma rozdarte jakieś ubranie, trochę żałując, że za późno zorientował się w zamiarach Jimina, który teraz objął Su w pasie i zostając jej podpórką kazał przejść dosłownie pięć kroków by mogła usiąść na łóżku. Wcześniej przecież ciemnooka nie miała jakiegokolwiek problemu, by w mgnieniu oka odskoczyć tak daleko od Kim’a.
- Mam dość. Nie będzie na mnie darła się, kiedy ja wciąż ją ratuję – powiedział V, przechodząc obok pozostałych, a potem nie oglądając się za nikim po prostu wyszedł z domu Su.
Rudowłosy chłopak podniósł nogę dziewczyny, starając się zrobić to dość delikatnie. Choć jeszcze było przednim wiele lat pracy, by zostać prawdziwym lekarzem, to jednak o skręceniach wiedział wyjątkowo dużo. Ciche syknięcie tylko uleciało z jej ust, ale potem wystarczyło spojrzenie na Jimina, by poczuła zdenerwowanie, które stanowczo różniło się od tego wcześniejszego.
Joon przypatrywał się tylko opierając o blat w kuchni całemu zajściu i próbował zrozumieć. W końcu doszedł do wniosku, że był to jednak trudny orzech do zgryzienia. Brązowowłosy chłopak zdawał się szykować do pocałunku z jego siostrą, za to ten który teraz przy niej siedział, oprócz tego, że zadawał się być zdolnym podrywaczem, to jednak sprawiał, że Su Jin lekko unosiła kąciki ust do góry. A w takim stanie przywołać uśmiech na twarzy Su było nie lada wyczynem.
- Powinnaś znów zrobić sobie okład i nadal smarować maścią. Dobrze, że pomyślałem o tym by jeszcze raz do ciebie zajrzeć  – powiedział Jimin pozwalając dziewczynie zabrać swoją nogę. Wstał i lekko pochylił się w jej stronę – Przede wszystkim powinnaś unikać jakiś głupich pomysłów. – Puścił w jej stronę perskie oko i przeczesując palcami włosy. Su podniosła głowę patrząc na chłopaka, nie odpowiadając. Min miał wokół siebie taką aurę, że dziewczyna nawet jeśli chciała nie bardzo potrafiła cokolwiek zrobić.
- Apropo – wtrącił się jej brat, na co Park wyprostował się jak struna. – Co ty właściwie robiłaś? – Podszedł bliżej, a ciemnowłosa spuściła głowę, by odetchnąć. Zebrać w sobie odwagę i powiedzieć głośno
- Chciałam tylko wkręcić żarówkę, nic wielkiego – powiedziała wzruszając ramionami, zdawało się, że była czymś zmęczona. Joon już otwierał usta, by zbesztać swoją siostrę, a wtedy wesoły królik chcąc zabrać Mina, z terytorium, który do niego nie należał zawołał
- Kupiliśmy dla ciebie nowy kubek! – Wyciągnął naczynie z siatki z dziecięcym uśmiechem, który jeszcze królował na jego twarzy. Park tylko westchnął odchodząc kilka kroków dalej. – Zostawię ci go w kuchni, bo będziemy się już zbierać z Jiminem, w końcu masz gościa – kiwnął w stronę Joona, wiedząc już, że chłopak jest po prostu jej bratem. Dziewczyna kiwnęła głową dziękując cicho. Wcale nie musieli tego robić, ale dzięki temu sprawili, że jakoś zyskali w jej oczach. – Miło było cię zobaczyć, noona! – powiedział Kook, łapiąc Jimina za kurtkę i szeroko otwierając oczy, próbował mu przekazać, że powinien natychmiast przestać patrzeć tak na Su. Trudno jednak było wykonać polecenie młodego skoro rudowłosy po prostu nie byłby sobą nie zastanawiając się nad tym co by się stało gdyby wpadł na nią bez młodej niańki i jego starszego wychowanka.
Kiedy wyszli ciemnooka wciąż siedziała na łóżku, na którym posadził ją Jimin. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że zastanawiała się, czy trwało to pięć czy może dziesięć minut. Jedną dłoń ulokowała między swoimi włosami, biorąc udział ponownie w największej zagadce świata. Może to był po prostu sen?

- Mam nadzieję, że z którymś z nich przyjdziesz na zaręczyny – głos brata sprawił, że spojrzała na niego zdziwiona. – Zastanawiam się tylko, czy z tym który prawie cię pocałował, czy tym który wyglądał na niezadowolonego z tego faktu i zainteresowany bardziej tobą niż swoim znajomym, który wyszedł. – Chłopak mówiąc podniósł krzesło z ziemi, zebrał żarówkę z łóżka i wkręcił ją.