Czuła
się lekko zażenowana jadąc na kolejny mecz, tydzień później. Nie była do końca
przekonana by się tam w ogóle pojawić, ale jej ojciec oczywiście nie widział problemu.
Z resztą ona wciąż się zastanawiała czy ten problem istniał; może istniał tylko
dla niej? Na samo wspomnienie piekły ją policzki i przybierały kolor dorodnej
piwonii.
Kiedy promienie zachodzącego słońca czule przemknęły po jej
twarzy obudziła się. Jej serce przyśpieszyło, a ona sama poczuła, iż jest
zaplątana w czyjeś ramiona. Trzymając dłoń na piersi osobnika tuż obok swojej
głowy, uniosła się. Otworzyła szeroko oczy dostrzegając Luke’a. Omal nie
krzyknęła z wrażenia, odsunęła się szybko uderzając plecami o drzwi budząc tym
chłopaka.
- Oh przysnęło mi się – westchną tylko niczym nie wzruszony,
a zmieszana Lesley nie ruszała się patrząc na niego. – Czujesz się już lepiej? – uniósł brwi, nie
robiąc sobie kompletnie nic z jej miny czy zachowania. Szczerze mówiąc to nawet
trochę przyzwyczaił się, że Les czasami dziwnie reaguje na niektóre zachowania.
Że dziwnie reaguje na niego. Tak,
zauważył to. Z czasem zaczął sądzić, że właśnie to mu się w niej podobało. To,
że częściej była lekko spłoszona zamiast piszczeć i głupio się uśmiechać.
Właśnie takie dziewczyny lubił.
- Em – odchrząknęła, słodko się rumieniąc – Tak – kiwnęła
głową. Zerknęła na niego uważnie, przeczesując palcami włosy i siadając
normalnie. – Dziękuje, pewnie mnie tutaj przyniosłeś – stwierdziła po chwili
ciszy wpatrując się w zagłówek przed sobą. – I przepraszam – odwróciła twarz.
Luke wciąż na nią patrzył.
- Za co? – zapytał zdziwiony marszcząc brwi. - Nic się nie
stało, przynajmniej się wyspałem – zaśmiał się, udając że się rozciąga, a Les
odwróciła wzrok cicho niby się śmiejąc, ponieważ naprawdę nie wiedziała co
mogłaby powiedzieć. O dziwo z jednej strony zaczynała czuć się swobodnie w jego
towarzystwie, z drugiej strony były jego żarty i wiele innych osób, które
kręciły się dookoła niego. Wciąż nie rozumiała dlaczego się nim interesuje (bo
nie mogła tego już ukrywać przed sobą), a tym bardziej, dlaczego on na nią w
ogóle patrzy. Mając wokół siebie tyle dziewczyn, ale miała już powoli dość
odpychania go.
Pokręciła
głową parkując samochód. Dlaczego w ogóle wtedy o tym pomyślała? Że czuje się
swobodnie w jego towarzystwie?
Bzdura. W ogóle się nie czuje.
Wysiadła
z samochodu trochę za mocno trzaskając drzwiami i zwracając uwagę taty, który
obrzucił ją nieprzyjemnym spojrzeniem. Była tak bardzo w tym wszystkim
zaplątana, że nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
Max
przystanął na boisku i pokiwał w jej stronę, a potem kiwnął w stronę szatni, z
której wyłoniła się głowa Luke’a. Lesley odmachała mu tylko, a potem odwróciła
się zaczynając iść w stronę trybun. Z daleka już poznała dziewczyny, które
kilka tygodni temu plotkowały o blondynie i zapragnęła wrócić, gdy poczuła ich
wzrok na sobie.
-
Zobacz, to ta niska z którą ostatnio Lukey gadał.
- Oh, faktycznie. Ej ty? – zawołała druga
dziewczyna.
Lesley rozejrzała się dookoła jakby upewniała się, czy to na pewno do niej.
Niestety, na drodze stała tylko ona. Dumnie uniosła głowę i spojrzała prosto na
dziewczynę nie chcąc pokazać, że chyba zdaje sobie sprawę o co jej chodzi. – Znasz Luke Hemmingsa, tego z numerem osiem?
Les odwróciła się patrząc na boisko i szukając Luke, który
kopiąc piłkę z Maxem zerkał w jej stronie.
- Może, a o co chodzi? – zmarszczyła brwi, odwracając się w
stronę dziewczyn.
- Po prostu nie podoba nam się, że kręcisz się obok niego –
stwierdziła odważnie przeskakując jedną ławkę i stając na wprost Lesley. Miała
ochotę krzyknąć „Słucham!?” i roześmiać się w głos, ale powstrzymała się.
- Ja się nigdzie nie kręcę – wycedziła przez zęby.
Najbardziej na świecie zezłościło ją chyba to spojrzenie, bo nawet jeśli słowa
nie były obraźliwe, to w oczach widziała obelgi, które nieznajoma chętnie by
wypowiedziała.
- O co chodzi? – usłyszała męski głos i poczuła jak długie
ramie ląduje na jej tali. – Ley? – poczuła na sobie wzrok niebieskich tęczówek
i natychmiast zrobiło jej się gorąco. Jednak próbując zachować zimną krew,
czując jak jego dłoń wbija jej się w ciało jakby chciał coś przekazać,
powiedziała
- Nie mam pojęcia, dziewczyny chyba chcąc coś właściwie od
ciebie. – Spojrzał na nią zdziwiony, a później na stojące zawstydzone nastolatki.
- Jeśli chcecie ze mną porozmawiać po prostu podejdźcie, a
nie zaczepiajcie mojej dziewczyny, okej? – zawołał, a potem odcisnął swoje usta
na policzku Lesley i przeskoczył z powrotem przez płot na boisko.
Les ruszyła dalej, żeby usiąść obok Juliet, która machała w
jej stronie. Jednak czuła jakby miała nogi z waty, jak jej serce wali zbyt
mocno niż powinno. Gdy usiadła obok dziewczyny dotknęła policzka na którym
wciąż czuła usta młodszego chłopaka. Co to wszystko miało znaczyć? Dlaczego
czuła do niego jakąś sympatię? Dlaczego
on w ogóle na nią spojrzał? Dlaczego…
:D
@Reniferowa_
#90minutFF
Chce być na miejscu Les. Zdecydowanie :D
OdpowiedzUsuń