Siódme 90 minut

Czuła się lekko zażenowana jadąc na kolejny mecz, tydzień później. Nie była do końca przekonana by się tam w ogóle pojawić, ale jej ojciec oczywiście nie widział problemu. Z resztą ona wciąż się zastanawiała czy ten problem istniał; może istniał tylko dla niej? Na samo wspomnienie piekły ją policzki i przybierały kolor dorodnej piwonii.
Kiedy promienie zachodzącego słońca czule przemknęły po jej twarzy obudziła się. Jej serce przyśpieszyło, a ona sama poczuła, iż jest zaplątana w czyjeś ramiona. Trzymając dłoń na piersi osobnika tuż obok swojej głowy, uniosła się. Otworzyła szeroko oczy dostrzegając Luke’a. Omal nie krzyknęła z wrażenia, odsunęła się szybko uderzając plecami o drzwi budząc tym chłopaka.
- Oh przysnęło mi się – westchną tylko niczym nie wzruszony, a zmieszana Lesley nie ruszała się patrząc na niego.  ­– Czujesz się już lepiej? – uniósł brwi, nie robiąc sobie kompletnie nic z jej miny czy zachowania. Szczerze mówiąc to nawet trochę przyzwyczaił się, że Les czasami dziwnie reaguje na niektóre zachowania. Że dziwnie reaguje na niego. Tak, zauważył to. Z czasem zaczął sądzić, że właśnie to mu się w niej podobało. To, że częściej była lekko spłoszona zamiast piszczeć i głupio się uśmiechać. Właśnie takie dziewczyny lubił.
- Em – odchrząknęła, słodko się rumieniąc – Tak – kiwnęła głową. Zerknęła na niego uważnie, przeczesując palcami włosy i siadając normalnie. – Dziękuje, pewnie mnie tutaj przyniosłeś – stwierdziła po chwili ciszy wpatrując się w zagłówek przed sobą. – I przepraszam – odwróciła twarz. Luke wciąż na nią patrzył.
- Za co? – zapytał zdziwiony marszcząc brwi. - Nic się nie stało, przynajmniej się wyspałem – zaśmiał się, udając że się rozciąga, a Les odwróciła wzrok cicho niby się śmiejąc, ponieważ naprawdę nie wiedziała co mogłaby powiedzieć. O dziwo z jednej strony zaczynała czuć się swobodnie w jego towarzystwie, z drugiej strony były jego żarty i wiele innych osób, które kręciły się dookoła niego. Wciąż nie rozumiała dlaczego się nim interesuje (bo nie mogła tego już ukrywać przed sobą), a tym bardziej, dlaczego on na nią w ogóle patrzy. Mając wokół siebie tyle dziewczyn, ale miała już powoli dość odpychania go.
Pokręciła głową parkując samochód. Dlaczego w ogóle wtedy o tym pomyślała? Że czuje się swobodnie w jego towarzystwie? Bzdura. W ogóle się nie czuje.
Wysiadła z samochodu trochę za mocno trzaskając drzwiami i zwracając uwagę taty, który obrzucił ją nieprzyjemnym spojrzeniem. Była tak bardzo w tym wszystkim zaplątana, że nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
Max przystanął na boisku i pokiwał w jej stronę, a potem kiwnął w stronę szatni, z której wyłoniła się głowa Luke’a. Lesley odmachała mu tylko, a potem odwróciła się zaczynając iść w stronę trybun. Z daleka już poznała dziewczyny, które kilka tygodni temu plotkowały o blondynie i zapragnęła wrócić, gdy poczuła ich wzrok na sobie.
- Zobacz, to ta niska z którą ostatnio Lukey gadał.  
- Oh, faktycznie. Ej ty? – zawołała druga dziewczyna. Lesley rozejrzała się dookoła jakby upewniała się, czy to na pewno do niej. Niestety, na drodze stała tylko ona. Dumnie uniosła głowę i spojrzała prosto na dziewczynę nie chcąc pokazać, że chyba zdaje sobie sprawę o co jej chodzi.  – Znasz Luke Hemmingsa, tego z numerem osiem?
Les odwróciła się patrząc na boisko i szukając Luke, który kopiąc piłkę z Maxem zerkał w jej stronie.
- Może, a o co chodzi? – zmarszczyła brwi, odwracając się w stronę dziewczyn.
- Po prostu nie podoba nam się, że kręcisz się obok niego – stwierdziła odważnie przeskakując jedną ławkę i stając na wprost Lesley. Miała ochotę krzyknąć „Słucham!?” i roześmiać się w głos, ale powstrzymała się.
- Ja się nigdzie nie kręcę – wycedziła przez zęby. Najbardziej na świecie zezłościło ją chyba to spojrzenie, bo nawet jeśli słowa nie były obraźliwe, to w oczach widziała obelgi, które nieznajoma chętnie by wypowiedziała.
- O co chodzi? – usłyszała męski głos i poczuła jak długie ramie ląduje na jej tali. – Ley? – poczuła na sobie wzrok niebieskich tęczówek i natychmiast zrobiło jej się gorąco. Jednak próbując zachować zimną krew, czując jak jego dłoń wbija jej się w ciało jakby chciał coś przekazać, powiedziała
- Nie mam pojęcia, dziewczyny chyba chcąc coś właściwie od ciebie. – Spojrzał na nią zdziwiony, a później na stojące zawstydzone nastolatki.
- Jeśli chcecie ze mną porozmawiać po prostu podejdźcie, a nie zaczepiajcie mojej dziewczyny, okej? – zawołał, a potem odcisnął swoje usta na policzku Lesley i przeskoczył z powrotem przez płot na boisko.

Les ruszyła dalej, żeby usiąść obok Juliet, która machała w jej stronie. Jednak czuła jakby miała nogi z waty, jak jej serce wali zbyt mocno niż powinno. Gdy usiadła obok dziewczyny dotknęła policzka na którym wciąż czuła usta młodszego chłopaka. Co to wszystko miało znaczyć? Dlaczego czuła do niego jakąś sympatię? Dlaczego on w ogóle na nią spojrzał? Dlaczego…




:D

@Reniferowa_

#90minutFF


1 komentarz: