Szóste 90 minut

Jedyne o czym Lesley myślała to sen. Na uczelni miała dwa tygodnie wolnego, więc mogła pozwolić sobie na całkowite wyluzowanie się, a wczorajsza ogrodowa impreza właśnie dawała jej się we znaki. Nie była też zadowolona z powodu bycia kierowcą ojca. Wystarczyłby jej skrawek, gdzie mogłaby się położyć i odleciałaby, więc  ta barierka przed nią wyglądała naprawdę kusząco. Oparła się i przymknęła oczy. Nawet krzyki na boisku jej nie przeszkadzały, ani to, że obok niej ktoś głośno rozmawiał. Była tak niewyspana, że wszystko to zadawało się być bardziej usypiające. Właśnie zaczęła opadać na lewą stronę, gdy ktoś złapał ją w pasie i pozwolił na sobie oprzeć.
- Dzięki tato – wymamrotała. Jakby gdzieś z oddali do jej nozdrzy dolatywał przyjemny zapach i… to nie był perfum ojca.
- Jeszcze nie jestem ojcem – roześmiał się ktoś, jego pierś zawibrowała, więc Les uniosła głowę, lekko otworzyła oczy i ujrzała blond czuprynę, niebieskie oczy i ten szelmowski uśmiech, który doprowadzał ją do szału. Gdyby jego ręka nie była tak mocno owinięta wokół jej tali, a ona nie był taka zmęczona – odskoczyłaby od niego jak oparzona. Jednak nie zrobiła nic oprócz prychnięcia i próby odsunięcia się; przez chwilę siłowała się przez to z Lukiem.
- Gdzie mój tata? – zapytała unosząc wysoko brodę. Jeśli myślał, że po ostatnich wydarzeniach między nimi coś się zmieni to się mylił. Bo nie mogło – prawda? – myślała Les.
- Je kiełbasę, a ty nie chcesz? – pokręciła tylko głową, a potem znów chciała oprzeć się o barierkę, ale nie pozwolił jej na to więc głowa spoczęła na jego ramieniu. 
- Ciężka noc? – zapytał wyraźnie zaciekawiony, a ona chcąc odsunąć go od swojego życia odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Czemu nie grasz?
- Dostałem czerwoną kartkę, nie pamiętasz? – oburzył się jakby naprawdę został tym faktem zraniony. Ale ona pamiętała to. Na dodatek aż nazbyt dobrze.
- To czemu nie siedzisz ze swoimi? – uniosła brwi, próbując utrzymać wciąż otwarte oczy.
- Bo śpiąc na stojąco stwarzasz zagrożenie. – Gdy się uśmiechnął znów prychnęła, jednak tym razem przypominało to raczej śmiech.
- Późno wróciłam – stwierdziła. Nie mogła powiedzieć, że jego ramie było niewygodne. Ułożyła lepiej głowę opierając się na jego ramieniu. Jego ręka oplatała jej talie, ale z czasem przestawało jej to przeszkadzać. Liczył się sen. 
- Domyśliłem się. – Czuła jak oddycha, jak jego serce bije przyjemnym rytmem specjalnie dla niej; dostosowanym by mogła swobodnie zasnąć i całkowicie zatopić się w jego ramionach.
Luke cały czas mocno trzymał ją w pasie i wzrokiem podążał za piłką. Przypatrzył się jej dłuższą chwilę, kiedy oddech stał się miarowy, a powieki przestały mrugać. Poprosił jej tatę, by znalazł w torebce kluczyki i postanowił zanieść do auta. Przecież nie może spać na stojąco.  Przytrzymał jej plecy, a drugą dłoń ułożył pod jej kolanami i uniósł. Nie była ciężka, jednak trochę namęczył się zanim doniósł ją do auta i ułożył na tylnych siedzeniach. Powoli zaczynał zastanawiać się, co ma ze sobą zrobić. Stać obok i czekać aż się obudzi, lub będzie musiała obudzić? Wycofując uderzył się jeszcze w głowę i  syknął cicho, a wtedy jej dłoń złapała jego.
- Możesz zostać? – zaczęła cicho, jakby trochę nieśmiało, nie otwierając oczu. – Jest z ciebie wspaniała poduszka – zażartowała półprzytomna, a Luke zaśmiał się cicho i delikatnie ją przesuwając wsiadł do auta i pozwolił jej ułożyć głowę na swoim ramieniu. 


...
Zapomniałam tutaj dodać, hahahahah 
Bardzo przepraszam! :) 
Mój drugi ulubiony <3 

1 komentarz: