Piąte 90 minut

Lesley łapała się na tym, że myślała o Luke’u nawet wtedy, gdy spała. W przeciągu tygodnia przyśnił jej się aż dwa razy i sądziła, że to o dwa za dużo. Gdyby jej głowa pozwoliła zapomnieć wszystkie wydarzenia zamiast łączyć, było by łatwiej. Tym razem serce i głowa współpracowały, choć to drugie było szybsze. Jej myśli wiedziały już, że Luke ją podrywa (lub coś, osobiście wolała właśnie tak to nazywać) i miesza w głowie. 
Postanowiła, że na kolejny mecz nie pojedzie może, gdy parę razy sobie odpuści, Lukey zniechęci się. Jednak nic z tego, gdy jedli niedzielny obiad jeden z jej kuzynów poinformował jej tatę, iż problemy z autobusem zmuszają ich do jazdy samochodami i czy nie mają kilku wolnych miejsc.
Tym wiec sposobem Lesley siedziała obok trenera na ławce i oglądała mecz. Dało się zauważyć postępy, drużyna starała się coraz mniej grać środkiem, a więcej skrzydłami, co przynosiło dobre efekty, by w końcu zakończyć akcję bramką. Niestety jeden z jej kuzynów po raz kolejny dzisiejszego dnia został faulowany, chociaż miał dopiero przyjmować piłkę. 
- Do jasnej cholery faul! - wydarła się z całych sił wstając z ławki - Co to ma kurr! ... kurna być? - dodała ciszej, choć złość wcale nie minęła, a jej kuzyn mocno trzymał się za kolano i nie wyglądało to dobrze. Zaciskała pięści i choć wcale nie zdawała sobie z tego sprawy trzęsła się, bo rodzina była dla niej najważniejsza. Wyzwałaby każdego kto tak brutalnie by faulował, ale tutaj chodziło o Kevina, którego uwielbiała prawie tak samo jak Max’a.
Nawet nie zwróciła szczególnej uwagi, gdy trener spojrzał wymownie na ławkę rezerwowych, gdzie dziś siedzieli Luke i Max. Jednak spojrzenie było skierowane wprost na blondyna, ponieważ to on ostatnio zgłosił się by poinformować dziewczynę, że się zbierają; trener nie mógł nie zauważyć, pewnych gestów i spojrzeń, skoro jego praca polegała na uważnym przyglądaniu się boisku.
Lesley widziała, że Kevin nie wyjdzie z tego cało, że „sport to zdrowie” to bujda na resorach. Bała się o jego zdrowie i nie chciała usiąść dopóki czegoś się nie dowie. Wewnątrz dłoni na pewno miała już cztery pół księżyce, ale nic nie wskazywało na to, że uścisk zmaleje. To był jej kuzyn, więc faul dotkliwie ją poruszył. 
- Lesley? - Luke stanął obok niej i lekko dotknął jej ramienia. Spojrzała w jego stronę złowrogo jednak nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Dokładnie tak jakby się spodziewał tego. - Ley, robisz sobie krzywdę - dodał delikatnie dotykając jej dłoni i zmuszając by ją rozluźniła. Jej spojrzenie złagodniało. 
- Co to za parszywy gnojek - syknęła. Luke uniósł tylko kącik ust do góry. 
- Szkoda, że o mnie się tak nie martwiłaś - spróbował ją rozluźnić, jednak nie dało to raczej dobrego efektu, a właściwie, co gorsza brak jakiejkolwiek reakcji. - Teraz przynajmniej mam pewność, że wiesz co to faul. - Wciąż próbował skupić jej uwagę na czymś innym. A ona ścisnęła mocniej jego rękę nawet nie wiedząc o tym, że ją trzyma. To było ostrzeżenie, a kolejne spojrzenie sprawiło, że Luke choć bardzo chciał się śmiać powstrzymywał się. To nie tak że nie interesował go kolega, pewnie że tak było, ale Lesley... Oh, sam nie wiedział. Spojrzał więc na boisko, gdzie dwóch pomocników stało już z noszami, z tyłu słyszał, jak ktoś rozmawia przez telefon i wyłapywał poszczególne dane wskazujące na to, że szukają kierowcy. Lesley odwróciła się jak na zawołanie, swobodnie zabierając swoją rękę, jakby w ogóle kilka sekund temu nie stykała się z dłonią chłopaka, a Luke dokładnie przewidział jej myśli. Może miał przeczucie, lub po prostu wyczytał to z jej rozłoszczonej i zbolałej za razem twarzy, ale robiąc krok w bok stanął przed nią mrużąc oczy założył ręce na piersi.
- Nawet o tym nie myśl Ley...
Westchnęła i wywróciła na niego oczami, przerywając mu
- Nie jestem dzieckiem, jestem od ciebie starsza, więc wybacz, ale nie będę cię słuchać.
- Lesley, daj spokój– nagle obok pojawił się Max, spojrzał na nią jakby mówił „sama dobrze to wiesz”, dziewczyna zerknęła na niego i zagryzła wargę, odwróciła się tyłem i po prostu patrzyła jak znoszą Kevina z boiska. Czy oni sądzili właśnie, że nie byłaby wstanie zawieść go do szpitala? No proszę, nie od dziś miała prawo jazdy.
Wzniosła oczy ku niebu szybko mrugając i pokręciła głową. Może mieli rację, jej reakcja była lekko przesadzona, ale nie mogła teraz im tego pokazać. Facet dowiadujący się, że ma rację to najgorsza na świecie czasowa duma z którą panoszą się potem przed tobą całymi dniami – pomyślała i założyła ręce na piersi.
Max wybiegł na boisko, pozostawiając ją i Luke’a samego.
- Lepiej? – zapytał jakiś czas później stając obok niej i przekrzywiając głowę do przodu, blondynka spojrzała na niego i westchnęła ze śmiechem.
- Jak z książki prawda? – Patrząc już prosto, kątem oka dostrzegła jednak jak chłopak przytakuje. Czasami tego w sobie nie lubiła, że jej emocje były wypisane na twarzy. Wytarł dłonie w spodnie i zapytał.
- Z kim rozmawiałaś w zeszłym tygodniu? – Zastanowiła się chwilę, o co w ogóle chodzi, następnie przełknęła silne, okej to nie było pytanie, które zadają sobie ludzie, którzy ledwo się znają. (tak czy nie?)  Jednak z drugiej strony między nimi działo się wiele dziwnych spraw, a znanie się czy nie, nie miało tutaj nic do gadania.
- Nawet nie wiem – przyznała – Starałam się, żeby szybko go spławić, więc nie było czasu się poznać – Luke uśmiechnął się tak szeroko, że aż zabolały go policzki. Był nie tylko rozbawiony jej odpowiedzią, ale również cholernie zadowolony. To takie dziwne uczucie – pomyślał równo z końcowym gwizdkiem.

- Odwieziesz mnie, kochana? – zapytał śmiało kiedy wszyscy rozchodzili się do samochodów. Lesley otworzyła szeroko oczy i usta
- Huh? – wymsknęło jej się, a Luke zaśmiał się cicho. Bezczelny małolat – pomyślała, gdy zamknęła buzie i odwróciła głowę jakby się przeciągała.
- Pytałem czy mogę liczyć, że mnie odwieziesz.
- Taksówki nie możesz zamówić?
- Leeeeey! – zwołał przeciągając litery i uśmiechając się tak, że dziewczynie wypadły z kieszeni kluczyki których szukała. Zrobiła się czerwona, westchnęła próbując ukryć to jakoś włosami, ale to nie było takie proste jak myślała.
- Naprawdę nie chce tego robić Luke, to dla mnie nadrobienie drogi.
- Widzisz!? Gdybyśmy mieszkali razem nie byłoby problemu! – Teraz to już nawet nie było po co się skrywać za włosami, bo gdyby włosy zmieniały kolor to byłyby czerwone po same ich końce.




Wybaczcie za czcionkę! 


Jakoś nie jestem szczególnie zadowolona z tego rozdziału, właśnie starałam się od ponad godziny coś z nim zrobić, ale jakoś tak... Coś w nim jest (dlatego dodaję), czegoś nie ma (dlatego jestem średnio zadowolona). Czyli prawie jak zwykle ostatnio (xd), a nie chcę go pisać od nowa, ponieważ jak mi się pojawi jakiś nowy pomysł to kolejne rozdziały już napisane będą do D. 

Kochani wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku! :) PS, jeśli kogoś to interesuje pojawił się 29 rozdział na Shut up, Tomlinson! :) Całuje xx

#90minutFF

tt: @Reniferowa_

2 komentarze: