szósta koszula

Opatrunek, który zrobiła sobie wczoraj zaraz po powrocie tylko w niewielkim stopniu złagodził jej ból. Całą noc przewracała się z boku na bok czują jak kostka pulsuje i puchnie. Tak, słowo kara było w tym momencie jak najbardziej odpowiednie, i choć nie sądziła by Taehyung właśnie w ten sposób chciał jej się odwdzięczyć za to co mu zrobiła, to jednak udało mu się wykluczyć ją z życia na jakiś czas.
Drzwi do jej domu zaskrzypiały i w progu pojawił się zdenerwowany Joon. Przetarła ręką twarz siedząc na materacu plecami opierając się o ścianę za nią. Wiedziała, że największym błędem jaki zrobiła, pod czas ich rozmowy przez telefon, było oparcie się na chorej nodze i pozwolenie by jęk bólu wydobył się z pomiędzy jej ust. Jej brat jak oparzony rzucił wszystko co robił by do niej przyjść, choć wcale tego nie chciała i wręcz błagała go, by zajął się swoimi sprawami. Joon milczał, wkroczył do jej kuchni od razu włączając czajnik i wyciągając kubki na herbatę. Nawet nie pytał czy Su Jin ma ochotę się napić, to był ich taki rytuał. Zanim zaczynali rozmowę, herbata musiała znajdować się w ich dłoniach. Młodsza siostra obserwowała jego ruchy złoszcząc się na siebie, bo naprawdę nie potrzebowała by ją niańczył i wytykał, że znów coś sobie zrobiła. Gdyby tylko wiedział, co ostatnio działo się w jej życiu potrafiłby nawet skopać jej tyłek. Chłopak zalał trunek i biorąc do ręki kubki usiadł na brzegu jej łóżka.
- I coś ty narobiła Su Jin? – zapytał patrząc na nią bardzo uważnie, jakby starał się wyczytać z jej twarzy odpowiedź na pytanie.
- Po prostu się poślizgnęłam, Joon. Nie rób afery. – Przekrzywiając głowę i wywracając oczami odebrała od niego kubek i upiła niewielki łyk uważając by się nie oparzyć. Bart zacisnął tylko usta patrząc na nią, a młodsza widząc to westchnęła – Błagam cię przestań, mówiłam byś nie przychodził.
- A co z twoją pracą? Ktoś cię zastąpi? Bardzo boli cię noga?
Su zalała fala gorąca, obróciła kilka razy kubek w dłoniach, którego temperatura w ogóle nie robiła na niej wrażenia. Praca. Problem w tym, że była właśnie bezrobotna, nie mogła mu teraz tego powiedzieć, Joon miał wystarczająco dużo stresu gdyż w przyszłym tygodniu chciał w końcu oświadczyć się Myung, swojej dziewczynie. Spojrzała w bok, wiedziała, że im dłużej będzie zwlekała z odpowiedzią tym jej brat nabierze więcej podejrzeń.
- Zastąpi mnie ktoś. Nie martw się tak, błagam cię – skrzywiła się. – W końcu przestanie boleć jak zawsze.  - Wzruszyła ramionami popijając herbatę. Nie było to do końca kłamstwo, bo w pracy na pewno ktoś ją zastąpi, tylko że na o wiele dłuższy czas niż jej brat mógłby sobie wyobrazić. By tylko uniknąć rozszyfrowania, najszybciej jak się dało postanowiła zmienić temat na coś, co Joon podłapie szybciej niż tabliczkę mnożenia przez jeden.
- Jak tam przygotowania? – Ciemnooki podniósł głowę jakby zaalarmowany, na jego ustach namalował się delikatny uśmiech. Su Jin mogła odetchnąć, ponieważ chwycił temat jak ryba haczyk i miała nadzieję, że przez długi czas nie wrócą do kłopotliwych rozmów. Joon poruszył się trochę jakby niespokojnie, ale jego oczy błyszczały szczęściem.
- Wszystko idzie w dobrym kierunku – zaczął –Zamówiłem kwiaty i zarezerwowałem stolik w jej ulubionym miejscu. Nawet zacząłem przygotowywać to co chce jej powiedzieć – zaśmiał się nerwowo, a Su odkładając uprzednio kubek na stolik i przysuwając się bliżej brata położyła dłoń na jego ramieniu.
- Myung przyjmie cię na sto procent, bez względu na to co powiesz – poczuła rozbawione spojrzenie brata na swojej twarzy i również się roześmiała zbierając rękę. – Joon, błagam cię tylko użyj słów w graniach rozsądku, jeśli masz zamiar ją obrazić, to moją stu procentową pewność muszę cofnąć. – Założyła ręce na piersiach, gdy jej brat unosił swoje razem z kubkiem w geście obronnym.
Dzwonek w jej mieszkaniu przerwał ich rozmowę, spojrzeli na siebie.
- Spodziewasz się kogoś?
- Nie mam kogo, mam tylko jednego brata, który jest tak uparty by przyjść mimo protestów i tłumaczeń, że jest dobrze  – Joon wywrócił oczami, Jin właśnie od niego nauczyła się tego zachowania. Wstała, ale brat zatrzymał ją ruchem ręki ruszając do drzwi odkładając do zlewu pusty kubek. Otworzył drzwi i omal szczęka nie padła mu na podłogę, bo jeszcze nigdy nie widział by tylu osobników płci męskiej przyszło w odwiedziny do jego siostry. Może się pomylili? – myślał.
W progu stało trzech chłopaków, których stanowczo widział pierwszy raz na oczy, przez chwilę pomyślał nawet, że coś reklamują. Jeden z nich, z którym Joon równał się wzrostem odezwał się
- Przepraszam czy jest Su Jin? – jego głos drżał jakby był czymś zdenerwowany. Mierzył brata Su spojrzeniem jakby chciał go prześwietlić na wylot i sprawdzić każdą część jego ciała, co sprawiało, że Joon czuł się nie zręcznie. Postanowił zrobić to samo, znajdując się w nieco gorszej sytuacji, ponieważ trzy osoby na jedną parę oczu to było dużo. Zdawało mu się, że głos chłopaka już kiedyś słyszał, więc to jemu przyjrzał się najbardziej następnie zerkając w stronę kuśtykającej siostry, która z grymasem i lekkim szokiem na twarzy starała się dostać do drzwi.
Czy to możliwe, że któryś z nich jest jej chłopakiem? Zmarszczył brwi. Od samego początku czuł, że Su coś przed nim ukrywa, jednak nie sądził, że była to aż tak poważna sprawa. Tylko który z nich, potrafiłby z wytrzymać z jego siostrą?
Wysoki i chudy chłopak, z delikatnymi, jeszcze dziecięcymi rysami, ciemnymi oczami i włosami zaczesanymi do przodu uśmiechnął się do niego pokazują uroczo królicze zęby. Joon aż prawie potrząsnął głową, nie sądził by Su Jin wybrała kogoś tak uroczego i przystojnego za jednym razem. Nie miała aż tak dobrego gustu. Zastanawiał się dalej, Su przeniosła swój kubek odstawiając go i chwyciła się blatu by obrócić i ruszyć w ich stronę.
Może ten, który stał w środku, rudowłosy chłopak, tylko trochę niższy od pozostałej dwójki, w okrągłych okularach, co sprawiało, że wyglądał strasznie inteligentnie. Jego krótki rękawek opinał się na ramionach, więc Joon już teraz mógł mu zazdrościć wysportowanego ciała. Jego oczy przypominały po prostu odcinki, kiedy też uśmiechnął się w jego stronę, szczerze. Zerknął na swoją siostrę, która właśnie chwyciła się jego ramienia, więc chwycił ją w tali by swobodnie mogła się o niego oprzeć. Choć środkowy przybysz naprawdę świetnie wyglądał, nawet może lepiej niż wcześniejszy króliczek, to oczy Su Jin skierowane były tylko i wyłącznie na jedną osobę.
Chłopaka o kasztanowych włosach, którego głos brzmiał dla Joona znajomo. Miał ciemne, dość duże, w porównaniu z  poprzednikiem, oczy  i jego twarz zdobił bardzo szeroki uśmiech.
- Czy ja nie mówiłam wczoraj do ciebie żegnaj? – syknęła, Joon zmrużył oczy wyczuwając między nimi napiętą atmosferę. Choć nie wiedział co ich łączyło, czuł że Su Jin nie jest do końca zadowolona z przybycia gości. Pozostała dwójka patrzyła na swojego towarzysza wyczekująco.
Tae wciąż się uśmiechał, jakby chciał wybłagać tym u niej spokojną rozmowę. Czuł się jednak poruszony faktem, że w jej domu znajdował się inny facet i jednocześnie przerażony, że w ogóle go to ruszało. To prawda nie miał prawa do nerwów tego typu, jednakże jego ciało reagowało bardzo dziwnie, gdy wpatrywał się ramię, które oplatało ciało dziewczyny. Czy to było dozwolone uczucie? Nie znosił jej, więc dlaczego?
Stał tutaj tylko i wyłącznie za namową Kookiego, który właśnie miał rozpocząć studia medyczne i przyprowadził ze sobą Jimina starszego kolegę. Młodszy po rozmowie stwierdził, że może to że ją odwiedzą i sprawdzą jak się czuje, uratuje go od nękających myśli, ale Taehyung zastanawiał się czy ten królik nie zrobił tego specjalnie, czując że coś się święci. Zawsze był lepszy w odnajdywaniu się w dziwnych sytuacjach i znajomościach, a to z pewnością był taki przypadek. W końcu ani Tae ani Su Jin nie chcieli ciągnąć tej znajomości, a jednak sytuacje i wypadki sprawiały, że wciąż kręcili się wokół swoich osób jak satelity wokół planet.  
- Miałem cię tak zostawić? Nie chciałaś iść nawet do szpitala. Wolałem wiedzieć jak się masz i czy czasem mnie nie pozwiesz – uniósł ręce. Kookie i Jimin starali się stłumić śmiech jaki się w nich gromadził. Od samego początku, choć nie wydarzyło się wiele śmiesznego chichotali pod nosem. Nawet na samą myśl, że Tae spotkał dziewczynę która rozrywa ubrania. Mimo, że najmłodszy nie był wielką paplą, dlatego też V zaraz po powrocie z zakupów zadzwonił do niego zamiast do Jina i zwierzył się, to jednak musiał wprowadzić Jimin’a w stan relacji jaki ma ta dwójka. Dlatego też rudowłosy śmiał się pod nosem, choć stojąca przed nim dziewczyna, jego skromnym zdaniem, wyglądała naprawdę uroczo i na miejscu Kim’a, zamiast się z nią wciąż kłócić czy droczyć spróbowałby ją poderwać. W jego głowie powoli kiełkował plan, że sam mógłby na tym skorzystać.
Joon spojrzał zdziwiony na Su Jin, której zdenerwowane spojrzenie błądziło po podłodze. Wiedział, że poradzi sobie bez niego, ale nie był stu procentowo pewny, czy może ją z nimi zostawić. Co jeśli ten kasztanowy prostokąt był jej chłopakiem, z którym wczoraj zerwała i przyszedł się na niej zemścić? Zacisnął rękę na jej tali na co Su spojrzała na niego jeszcze bardziej zirytowana i odepchnęła lekko
- Joon, możesz już iść? Zadzwonię do ciebie.
- Jesteś pewna? – zapytał zdziwiony patrząc to na nią to na przybyszy. Jego siostra bywała stanowcza, a wyraz twarzy, który właśnie przyjęła był tego odzwierciedleniem. Dziewczyna kiwnęła głową, więc brat ubrał buty i pokazując znak telefonu lekko zaniepokojony ruszył powoli do siebie. Zostali sami, Tae i Su Jin oraz dwójka nieznajomych chłopaków, więc dziewczyna zacisnęła wargi i teraz opierając się tylko lekko o drzwi. Była naprawdę zdenerwowana tym widokiem.
- Kto to? – uniosła w końcu brwi. Nie miała zamiaru wszczynać kolejnej kłótni, która wisiała w powietrzu i wystarczyło odpowiednio sięgnąć ręką by ją ścignąć. Mimo wszystko wczoraj miło spędzili dzień, lecz Su nie sądziła, że Tae jeszcze kiedykolwiek pojawi się przed jej oczami, a tym bardziej dzień później i to na dodatek przed jej domem. Choć czuła złość mieszało się ono z czymś jeszcze, z jakimś pozytywnym uczuciem, którego nie chciała nazywać.
- Mój przyjaciel Jungkook i jego znajomy Jimin – W kolejności jakiej byli wymienieni ukłonili się ledwo widocznie i pomachali ręką wesoło. – Oboje studiują medycynę, Kookie dopiero zaczyna więc zabraliśmy ze sobą Jimina.
Su Jin zaczęła się śmiać, domyślając się już dokładnie o co im chodzi. I jej zdaniem, była to już ogromna przesada. Wcześniej to on, nie wyglądał na chętnego do spotkań, nie żeby ona się do tego paliła, ale teraz po raz trzeci sam sprawia, że się widzą. Sam Taehyung chyba nie myśli co robi i powinien pobierać lekcje o uruchomieniu od czasu do czasu swojej tępej głowy – pomyślała, gryząc się w język zanim odważyła się tą myśl wypowiedzieć.
- Żartujesz sobie prawda? – Zmierzyła całą trójkę mroźnym spojrzeniem. Już miała zamiar zatrzasnąć im drzwi przed nosem, kiedy noga Jimina wepchnęła się do jej mieszkania.
- Nie żartujemy. – Oboje zmierzyli się spojrzeniami chłodnymi jak lody, lecz chłopak patrzył na nią, ze lekkim łobuzerskim uśmiechem, aż Su nie poczuła jak się czerwieni i przeklęła się w duchu. Jimin pogłębił uśmiech czując, że wygrał a na dodatek zauważając rumieńce na policzkach dziewczyny. To było jak podwójna wygrana. Nie uważał, że dziewczyna grzeszyła urodą, ale była ładna, naturalna i słodka gdy się wściekała. Przestał już dziwić się, dlaczego Kook, uprzedzał go, że powinien się zachowywać, bo jest zarezerwowana. Jimin wiedział, iż Tae na około gada, że jej nie lubi, to spojrzenie jakie posyłał chłopakowi, który otworzył drzwi było jednoznaczne. I Park bardzo dobrze wiedział pod co to podpiąć. Tae był po prostu zazdrosny i zdenerwowany widokiem innego obok tej kruchej istoty. I niestety skłaniało to rudowłosego do działania, by wzbudzić w V jeszcze więcej pokładów zazdrości, by zrozumiał, że w jakiś sposób zdążył ją polubić. Lub, co byłoby lepszą dla niego opcją, zająć jego miejsce. A skoro Su Jin nie przepadała za V, mógł spróbować.
Reszta również weszła do domu ku niezadowoleniu Jin, która natychmiast odezwała się, gdy Tae stanął wyprostowany.
- Nie prosiłam cię o nic, a tym bardziej o wizytę domową. – Podpierając się ściany doszła do łóżka i po prostu usiadła. Zaciskała tylko wargi choć ręce ją świerzbiły by go uderzyć. Nie miała siły wyrzucić trzech osób z domu, wiedziała, że wyrzucenie brata nie było dobrym pomysłem, ale nie mogła go wpakowywać w swoje sprawy. Tae otworzył usta, żeby jej odpowiedzieć, jednak dziewczyna wtrąciła się – I nie pieprz nic o pozwach, bo oboje wiemy, że moglibyśmy już dawno je wykorzystać – westchnęła zirytowana. Naprawdę… Nawet przez myśl jej nie przeszło, że ten palant postanowi po raz kolejny zaśmiecić swoją osobą powietrze wokół niej. Choć, gdzieś czuła się dobrze z myślą, że ktoś inny niż jej brat, rodzina, czy wiecznie pytająca Bora się nią interesuje i martwi, to jednak nie potrafiła zdzierżyć świadomości iż był to Taehyung. Ten beznadziejny chłopak, który przylepił się jej jak rzep psiego ogona, odkąd przypadkowo weszła mu do kabiny. Wcale tego nie chciała, wiec po co wciąż wszystko sprawia, że się spotykają? Czy nie mogą iść w końcu swoimi ścieżkami? Byłoby naprawdę głupio, gdyby przez to wszystko zdążyli już zacząć darzyć się jakimiś pozytywnymi uczuciami, bo oznaczałoby to że w przyszłości będą wstanie spotkać się na neutralnym gruncie… Aish! Powinnam ich wyrzucić! – pomyślała rozzłoszczona.
Pogrążona w myślach nie zwróciła początkowo uwagi, że ciemnowłosy chłopak buszował w jej kuchni otwierając wszystkie szafki. Dopiero gdy jedna z rączek wyślizgnęła się z jego dłoni i drzwiczki trzasnęły energicznie przekrzywiła głowę i spojrzała w stronę skąd dobiegł dźwięk. Otwierając szeroko oczy i czując jak robi jej się gorąco od złości wstała, zapominając o bolącej nodze i wymierzyła palec w Kookiego. Chciała na niego nakrzyczeć, ale tylko syknięcie wymknęło się z jej ust, a ona sama zaczęła lecieć w prawą stronę.
Jimin natychmiast zareagował robiąc kilka kroków i pozwalając dziewczynie wpaść na siebie i złapać ją za ramiona. Tae warknął coś pod nosem, co dla Su Jin brzmiało jakby jak zwykle ją wyzywał, jednak tym razem słowa skierowane były do Jimina, który ciepło uśmiechnął się do dziewczyny. A ona mimo wyrwania się i zgromienia nowo poznanej osoby wzrokiem, jakby oczarowana jego ciemnym spojrzeniem uniosła kąciki ust do góry w podziękowaniu zachwycona jego refleksem. Chociaż starała się skryć uśmiech, to jednak iskrzące spojrzenie chłopaka j nie pozwalało jej na to. Jimin sprawiał, że jej usta same się ułożyły. Widziała wielu tak dobrze wyglądających chłopaków, a jeszcze nigdy nie była w ramionach żadnego z nich nawet przez tak krótką chwilę. Dobrze wiedziała, że nie powinna pozwalać sobie  na jakikolwiek gest, który wskazałby, że goście jej nie przeszkadzają,  jednak sprawa wyszła jak wyszła, nie była już w stanie jej naprawić. Min sprawił, że poczuła się niesamowite przyjemne ciepło i bezpieczeństwo, które czuła już jakiś czas temu, aczkolwiek w aktualnej sytuacji, patrząc w jego niewielkie, a jednak ładne i ciemne oczy, nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy to było.
 V widząc to wszystko nie mógł uwierzyć, że musiała upaść akurat w prawą stronę, jakby nie mogła wylądować w jakimś mniej normalnym miejscu. Nawet na podłodze, w końcu nie przyszli tu po to by jej usługiwać, tylko wyleczyć jego brudne sumienie, które nie pozwalało mu tego tak zostawić. Na dodatek Tae odczuwał zranienie, iż Su Jin była radosna w towarzystwie tego rudzielca. Nie potrafił sobie przypomnieć dnia w którym uśmiechnęła się tak do niego, jeśli w ogóle kiedyś taki istniał. Z jakiegoś powodu czuł się też dziwnie, jakby obchodziło go jej życie, wciąż nie potrafił tego zrozumieć. Czasami zauważał, że zachowuje się inaczej w stosunku do niej niż na początku, lecz spychał to w najciemniejsze zakamarki zaciskając zęby. Powinien być na nią wciąż wściekły i uczyć, że używa się najpierw głowy.
Schował ręce do kieszeni i odwrócił się plecami wpadając prawie na Junga, który trzymał kubki z herbatą. Miał ochotę przywalić sobie w twarz za to, co właśnie się działo. Dlaczego złościł się o to w którą stronę upadła i do kogo się mizdrzyła a do kogo nie. Przecież to nie powinno mieć kompletnego znaczenia. Naprawdę żałował, że po raz kolejny pojawił się w jej drzwiach, bo Su Jin była dziewuchą, która tylko i wyłącznie przynosiła kłopoty. Patrząc na stojącą zranioną dziewczynę, jego myśli wariowały, nie potrafiąc odnaleźć odpowiednich słów by opisać cokolwiek.
- Siadaj, zobaczę co z twoją kostką – powiedział Park odbierając kubek od Kooka, który ledwo wyminął podminowanego Tae. Młodszy poruszał ustami chcąc powiedzieć coś Jiminowi, jednak ten tylko wzruszył ramionami i pokręcił głową na znak, że nic nie rozumie. Odłożył kubek na szafkę upijając wcześniej trochę herbaty i odwrócił się do Su, która ponownie niezadowolona siedziała na łóżku.
Całej trójce posyłała znienawidzone i obrażone spojrzenia, chcąc by pod ich wpływem po prostu wyszli, lecz gdy patrzyła na Jimina, czuła się lekko zawstydzona i spuszczała spojrzenie na swoje stopy. Nie mogła uwierzyć, że ten marchewkowy chłopak sprawiał, że działo się z nią coś dziwnego. Nie wiedziała, czy wolała rozzłoszczoną wersję siebie z Taehungiem czy może tą małą z młodym lekarzem.
 Rudowłosemu aż zachciało mu się śmiać, jak szybko zmieniają się humory tej dziewczyny. Ukucnął, zajmując się na początek odwinięciem starannie założonego bandaża.
Tae stanął w kuchni tyłem do studenta i Su Jin oddychając głęboko, a Jungkook pojawił się przed nim, ze szczenięcym wyrazem twarzy. Miał ochotę wykrzyczeć Parkowi, że jego zachowanie denerwuje Tae, jednak nie wypadało, więc musiał prosić o zrozumienie V.
- Przepraszam, zapomniałem że Jimin czasami oczarowuje wszystkich ludzi.
- Oczarowuje? – wycedził przez zęby V mrużąc oczy. Zakładając ręce na torsie parsknął wzruszając ramionami. – Właściwie czemu mi to mówisz? Zajmij się nią razem z Jiminem, żebyśmy mogli stąd jak najszybciej wyjść i zapomnieć o tej dziewusze.
- Tae – powiedział spokojnie Kook, przekrzywiając głowę i unosząc kąciki ust w lekkim rozbawieniu. Nie wiedział, co jest bardziej śmieszne, to że V lubił tą dziewczynę nie do końca zdając sobie sprawę, czy jego zachowanie. Jeongguk był zadowolony z tego, że chłopak poprosił go o pomoc, ale pewność jaka biła od niego, że Jin jest dla niego kompletnie obojętną osobą, była po prostu komiczna. W końcu kto wchodziłby z butami w życie drugiej osoby tak głęboko, jak wszedł Kim. Jeśli mógł po prostu wziąć od niej pieniądze i na tym zakończyć. Brązowowłosy sam o tym nie wiedząc, sprawiał że wciąż się spotykali. Szło to też jednak w drugą stronę, bo zachowanie zdenerwowanej Su Jin pokazywało tylko, że cienka jest linia między nienawiścią i złośliwością a lubieniem kogoś.  – Taehyung…
- No co?! O co ci chodzi Jungkook? – Machnął zdenerwowany ręką wywracając tym kubek ze swoją herbatą, której część rozlała się po jego nogawce od spodni, a kawałki kubka rozbiły się na podłodze. Kookie przyłożył rękę do ust, robiąc kilka kroków do tyłu. Jimin i Su Jin podnieśli głowy wyrwani z rozmowy, na temat jej skręconej kostki i spojrzeli w stronę V, który rozwścieczony wycierał papierowymi ręcznikami rozlaną herbatę. Nawet w domu dziewczyny nie był bezpieczny.
- Na co się gapicie? – warknął w stronę dwójki, a Su westchnęła wywracając oczami, czując jak jej puls przyśpiesza. Nie dość, że wepchnęli się do jej domu, praktycznie wpychając ją w ramiona jakiegoś przyszłego lekarza, który perfidnie ją podrywał oglądając jej kostkę, to jeszcze robili rozróbę.
- Przez ten beznadziejny kubek, mam mokre całe spodnie – fuknął Tae patrząc po sobie i niedowierzając.
Su ruszyła do kuchni z nieusztywnioną nogą, Jimin złapał ją za nadgarstek i lekko pociągnął protestując. Nie powinna nadwerężać swojej kostki, a każde nieodpowiednie ułożenie nogi mogło spowodować, jeszcze gorszy uraz. Dziewczyna poczuła jak jej serce na chwile staje, ciepłe palce Jimina owijały jej przegub. Przełknęła silne i przywołując siebie do porządku wyrwała rękę, nie patrząc na chłopaka. Nie powinna tak reagować na żadnego z nich.
- Ten beznadziejny kubek był moim ulubionym! – krzyknęła stając przed nimi i bałaganem jaki zrobili, następnie wzięła kilka głębszych oddechów. – Beznadziejny był twój przyjaciel, który zrobił herbatę, choć wcale na to nie zasłużyliście!
- Su, uspokój się. Tae naprawdę jest przykro i jeśli chodzi o przyprowadzenie nas to chciał ci pomóc. To, że zbił twój kubek, był wypadkiem. Podobnie jak twoje wtargnięcie gdy…
V doskakując do Kooka zamknął mu usta dłonią, lekko i głupio uśmiechając się w stronę nabuzowanej dziewczyny, która po prostu na nich patrzyła, zaciskając szczękę.
Młodszy czuł się trochę, źle z tym że nie zapytał, których naczyń powinien użyć, jednak nie sądził nawet, że mogłoby się coś takiego wydarzyć. Uderzył V łokciem w żebra, na co ten jęknął puszczając go i kuląc się przy umywalce. Su zerknęła na niego przez chwilę, jej twarz złagodniała, słowa Junga sprawiły, że po raz kolejny zaczęła się nad tym zastanawiać. Może powinna przystopować ze swoją złością, może naprawdę to spotkanie będzie ich ostatnim, może Tae naprawdę źle czuł się tym co wczoraj się wydarzyło. Kim wyglądał na urażonego.
- Przepraszam, odkupie ci kubek. – ponownie odezwał się Kookie. Dziewczyna machnęła ręką i pokręciła głową. Z jednej strony była naprawdę zła, Tae był osobą, której naprawdę nie chciała spotkać nigdy więcej w swoim życiu, lecz z drugiej… Z drugiej właśnie tym gestem pokazał, ze się o nią martwił, to nie było złośliwe i może, źle myśli jeśli sądzi, że miało to na celu zdenerwowanie jej. Przegryzła wargę, poczuła jak robi jej się ciepło, więc odwróciła się wpadając znów prawie na Jimina, przez co chłopak uśmiechnął się zadowolony, a V odchrząknął przykładając pięść do ust. Taehyung był stanowczo niepocieszony tym, że Park po raz kolejny znalazł się w takiej sytuacji. Mogła upaść wszędzie tylko nie  niego – pomyślał, marszcząc brwi. I przeklinając się w duchu, że znów to go ruszyło pomyślał, iż dobrze że jednak nie wpadła na niego. Przeczesał palcami włosy, co się z nim działo?  Przecież Su Jin, była dla niego nikim ważnym. Tylko denerwującą laską, przy której jego głowa wybuchała od namiaru myśli.
Kookie jakby wyczuwając całe to napięcie odezwał się
- Skończyłeś Jimin? Powinniśmy posprzątać i zbierać się. Myślę, że Su Jin ma nas dość.
Chłopak przytaknął tylko głową z miną, która wskazywała, że planował coś jeszcze. Dziewczyna miała skręconą nogę i zdawała sobie z tego sprawę, jej wcześniejszy okład był staranny, ale niestety nie sądził by wszystko szybko się wyleczyło.
Kookie sprzątając rozbity kubek wyrzucił jego części do śmietnika, po czym cała trójka zaczęła ubierać buty. Kompletnie zapominając o tym, że przecież herbata została prawie nietknięta, jednak wszyscy w pomieszczeniu wyczuwali dziwną atmosferę, która ich otaczała.
- Powinnaś kupić maść na tą kostkę – dodał w końcu Jimin, w jego głosie było trochę nadziei. Spojrzał wykrzywiając twarz w półuśmiechu – Mogę po nią iść, lepiej żebyś nie fatygowała się sama. Wrócę i usztywnię nogę.
Su przez większość czasu, gdy chłopacy szykowali się do wyjścia stała opierając się o blat starając się na nich nie patrzeć. Nie patrzeć na Taehyunga, który powodował, że czuła się naprawdę dziwnie. W jego obecności wszystkie uczucia mieszały się. Powodował, że była jednocześnie zła i… szczęśliwa? – choć nie wiedziała, czy mogła tak nazwać uczucie rosnące w jej sercu. Nie lubiła go, więc dlaczego?  Po raz kolejny pokazał w sobie coś dobrego, co łamało ją i rozrywało siatkę nienawiści, która ich oddzielała. Nie wiedziała jeszcze czy było to coś na co powinna pozwolić.
 Unikała też Jimina, który czarował ja całym sobą i powodował, że czuła się sto razy mniejsza. Jego uśmiech i spojrzenie potrafiły zatrzymać czas, a dotyk sparaliżować. Starała się więc to minimalizować, gdy oglądał jej nogę, więc gdy wspomniał o maści oraz wykazał się chęcią pomocy, czuła jak zastyga. Przez chwilę jej głowa była pusta, zerknęła na Kookiego, który wydawał się być z ich czwórki najbardziej przytomną osobą, a gdy ten lekko pokręcił głową odpowiedziała nie wiedząc dla czego słuchając go
- Tak wiem, ale poradzę sobie sama. Powiem jutro bratu. – Rudowłosy chłopak tylko przytaknął, czując w głębi ogromne niezadowolenie. Powinna skorzystać z okazji i nie czekać na jutro, chciał już coś na ten temat powiedzieć jednak ktoś pociągnął go rękaw. Obrzucił Junga, zdziwionym spojrzeniem i wyszedł za nim, gdy ten na migi próbował mu coś powiedzieć, a na jego twarzy pojawiało się coraz to większe zrezygnowanie.
Tae czuł, że Jimin chce go zdenerwować, choć wiedział, że nie powinno tak być. Wpatrywał się w stojącą przed nim Su Jin i błądzącą wzorkiem po ziemi. Chciała mu podziękować, chociaż za dobry pomysł, ale jednak nie potrafiła się przemóc, wciąż był dla niej tylko i wyłącznie przeszkodą i rzepem na psim ogonie.
- Nie wychodzisz? Musze wywietrzyć dom. – Uniosła głowę, czując jak Tae wciąż stoi niedaleko niej, jej spojrzenie chłodne w kontakcie z jego oczami zdawało się topnieć.
- Kupie ci tą maść, nie pozwolę byś chodziła po tych schodach w tą i z powrotem. – Su Jin zmarszczyła brwi znów wywracając oczami. Taehung był naprawdę wielkim głupkiem nierozumiejącym tego, co się do niego mówiło.
Właściwie to Kim Taehung, najbardziej na świecie chciał wrócić do domu. Zapomnieć o wszystkim co działo się ostatnio, wrócić do swojego normalnego życia. Jednak Jimin, wykonał swoją robotę powodując, że Tae został złapany w pułapkę i poddał się, chociaż ten raz.
- Przecież powiedziałam, że poproszę o to brata.
 Skrzywił się i unosząc brwi, pokazał jej że dobrze wie, iż zrobi to sama, albo w ogóle. Owszem nie znał jej tak dobrze, ale jego przeczucie tym razem nie myliło się. Z resztą, wciąż coś go tutaj trzymało, nie wiedział czy to był ten wczorajszy rozwalony sweter, czy może kubek, który dzisiaj zbił. Mimo, że przyprowadził dla niej lekarza i sprawdził co z nią, wciąż czuł coś na sumieniu.
Dziewczyna westchnęła, chcąc jak najszybciej zostać znów sama w domu i spokojnie zacząć zastanawiać się co teraz powinna zrobić też się poddała. V uśmiechnął się szelmowsko nawet o tym nie wiedząc i wyszedł zamykając za sobą drzwi z trzaskiem.

Su Jin rozejrzała się na boki nie ruszając głową. Co tutaj się właśnie działo? Czy ona właśnie bez większych krzyków i złości pozwoliła mu zakręcić wokół siebie? Gdzie podział się ten jad, którym wypełnione były ich słowa, gdzie sztormowe spojrzenia jakie słali sobie przy pierwszych spotkaniach? Czy jednak między nimi tlił się jakiś promyk nadziei otulony pozytywnymi uczuciami i to dlatego, wszystkie spotkania kończyły się sytuacjami, które inicjowały kolejne? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz