Woda spływała między
jej dłońmi, kiedy patrzyła na swoje odbicie w lustrze próbując poukładać
wszystko w głowie. Minęły dwa dni, odkąd denerwujący Taehyung pojawił się przed
jej domem wygadując różne rzeczy, które Su Jin najchętniej wymazałaby z
pamięci. Na samo imię chłopaka wzdrygnęła się i przebudzona z zamyślenia
zakręciła kurki i udała się do pokoju. Najpierw miała zamiar rozsiać się w
wygodnym fotelu z książką w ręku, jednak jej w jej głowie buzowało tyle myśli,
że była tylko wstanie bezwiednie opaść na swoje łóżko kryjąc twarz w pościeli.
Taehyung.
Odkąd poznała jego
imię, wciąż odbijało się ono jak echo w jej głowie, choć za każdym razem na jej
twarzy pojawiał się wyraźny grymas. Do tego wszystkiego, gdy przed jej oczami
stawała scena w której V pojawiał się na jej schodach, a woda z butelki
spływała po jej dekolcie i mocząc jasną koszulkę. Cholera, że też musiała mieć
właśnie wtedy białe ubranie. Zatopiła dłonie w puklach swoich ciemnych włosów i
jęknęła. To była sytuacja, w której Tae prawie odwdzięczył się jej za sytuację
ze sklepu, a ona mogła czuć się zażenowana i spłoszona. Po prostu jak zwykle
miała pecha i sprowadziła na siebie jakiś kłopot. Dokładnie tak było,
najchętniej zapadła by się pod ziemię. Do tego brakowało jej pieniędzy, a
świeża data zapłacenia za wynajem zbliżała się wielkimi krokami, a gdyby tego
było mało, ten zboczony dupek - jak go nazwała, wymusił na niej zakupy. Zakupy
za które za pewne ona będzie musiała zapłacić. Już dawno wybiła sobie z głowy
proszenie o pomoc rodziców, a później Joona, do którego swoją drogą powinna w
końcu zadzwonić. Czy istniał na tym świecie ktoś jeszcze, kto mógłby spróbować
ją poratować? Może Bora? Pomyślała przez chwilę, jednak potrząsnęła głową
przewracając się na plecy. Jeśli tylko by się zobaczyły natychmiast zaczęłaby
zadawać pytania, których Su Jin wolała raczej uniknąć. Z całą pewnością Bora
chciałaby wyciągnąć niej jeszcze więcej
informacji jeśli chodzi o Tae, w końcu już po tamtym zdarzeniu chodziła za nią
jak cień i pytała się co jest grane. A Su Jin, wolała, aby temat tego idioty
jak najszybciej zszedł z ust wszystkich, a przede wszystkim wyszedł z jej
głowy.
Była sobota i
dziewczyna, leżąc i wpatrując się w sufit, zamiast robić coś pożytecznego,
nasłuchiwała. Bała się, że jej telefon w końcu się odezwie. Już kilkakrotnie miała
go w rękach, by wyłączyć, albo zablokować sam numer, jednak nie zrobiła tego,
więc słuchała. Lecz jedyne co odbijało się w jej głowie echem, jak wykwintna
muzyka, był deszcz uderzający o parapet za oknem.
Przymknęła oczy i
westchnęła głęboko, uniosła powieki. Jak to się działo, że w ostatnim czasie
wciąż kręcą się wokół siebie. Ewidentnie się nie znoszą i są dla siebie jak
wrzody na tyłku, a jednak coś wciąż sprowadza ich do wspólnych punktów.
Zacisnęła dłonie, siadając pospieszenie. Gdyby nie on, mogłaby teraz spokojnie
pracować w tej przeklętej kawiarence.
- Przeklęty bufon –
warknęła sama do siebie, wstając na nogi i podchodząc do okna. Jak on śmiał,
pojawiać się pod jej nieskazitelnymi oknami i zanieczyścić swoją osobą
powietrze wokół jej domu. A do tego wciskać jej jakiś beznadziejny kit, że
musiała się ochłodzić, bo jest przystojnym dupkiem. Prychnęła, co za narcyz.
Dlaczego ja o nim tyle myślę? – zaczęła się nagle zastanawiać. Chłopak nie był wart
najmniejszej uwagi jednak wciąż pojawiał się przed jej oczami.
*
Jin wpatrywał się jak
zahipnotyzowany w stół, na którym stał talerz z czekoladowymi ciastkami, były
one upieczone przez mamę Jungkook’a i przygotowane na wieczornych gości. Tęsknota
sprawiała, że czuł ich smak na języku i to jak ich czekoladowe nadzienie
rozpuszcza się przyjemnie w jego ustach. A Tae patrząc na niego wciąż nie
rozumiał dlaczego ten chłopak tak kochał słodkie.
- Możesz zabrać to,
Kookie! – zawołał J-Hope wystawiając głowę z kuchni. Najgorsze co mogli zrobić,
to wpuścić Hoseok’a do jakiegokolwiek
pomieszczenia, gdzie może się porządzić. Wyciągając na dwie godziny ich
spotkania, najlepszy zestaw szklanek, jaki znajdował się w tym domu, mógł tylko
sobie grabić. Jeon zaciskając zęby zabrał cztery szklanki i wrócił do pokoju w
momencie, gdy Jin sięgał po ciastko. Jeśli chcieli przeżyć te dwie godziny w
spokoju, wolał być mądrzejszy i się poddać, niż wdawać w kolejną dyskusję z
Hobim, który uwielbiał dokuczać.
- Naprawdę mogę je
wziąć? – powiedział uradowany blondyn, wciąż wpatrując się w ciastka.
-Hyung, i ty jesteś z
nas najstarszy?! –Chłopak z łoskotem
odłożył szkło na ławę, na co Jin podskoczył zabierając rękę, która chwilę temu
wisiała nad talerzem. Kookie cieszył się, że nic się nie zbiło i przeklinał w
duchu, że nie schował tych ciastek w kuchni, o co prosiła go wcześniej
rodzicielka. Oboje wiedzieli jakim łasuchem na słodkie bywał Jin, i oboje wiedzieli
że owe ciastka nie mogą wpaść w jego lepkie, ocukrzone palce. Teraz musiał być
jeszcze bardziej ostrożny, więc posłał porozumiewawcze spojrzenie w kierunku V,
na co ten przytaknął tylko głową. Blondyn tylko przez chwilę skulił się na
kanapie a zaraz potem odrzekł prychając
- Ja to przynajmniej
potrafiłbym powiedzieć Hoseok’owi, że tych szklanek nie używa się na takie
spotkania. – Wyszczerzył się niby to odzyskując swoją twarz. Kook zgromił go
spojrzeniem, jednak Jin nic sobie z tego nie zrobił unosząc głowę do góry, a na
dodatek bardzo powoli wolną ręką znów zaczął krążyć, jak jastrząb nad wiewiórką,
nad talerzem ciastek. Taehyung złapał go za ramię zanim coś upolował i oznajmił
pewnie, może nawet zbyt, ponieważ Kookie odetchnął głęboko, jakby ciastka były
warte życia lub śmierci.
- Idę dziś na zakupy z
Su Jin.
Hobi zatrzymał się w
pół roku z miską chipsów w dłoni marszcząc brwi, Jin przeniósł swoje spojrzenie
z Jungkooka na Kim’a i otworzył szeroko buzie. A najmłodszy korzystając z
okazji podwędził cały talerz ciastek, kompletnie ignorując co powiedział
wcześniej Jin zniknął w kuchni.
Dobra, Taehyung musiał
przyznać się do tego, że to było najgłupsze co mogło mu przyjść na myśl, by
pomóc młodszemu z schowaniem ciastek, ale jak inaczej w tak szybkim tempie mógł
zwrócić uwagę Jina na coś innego? No nie mógł. Nie był nawet do końca pewny, że
to zwróci jego uwagę, gdyby to był Hobi, z całą pewnością zachował by się
jeszcze gorzej niż teraz.
- Z tą laską co ci
wbiła do przebieralni? – Przypomniał sobie Hobi ruszając i stawiając miskę na
miejsce ciastek.
Tae spojrzał tylko na
niego puszczając ramie Jina, którego ręka wylądowała w chipsach, które
chrupnęły. Spłoszył się odrywając wzrok od brązowowłosego i z zniesmaczoną
miną, spojrzał smutno w stronę kuchni. Te ciastka będę teraz za nim chodzić, a
ich zapach… Zmrużył lekko oczy, uśmiechając się, w wyobraźni miał je w zasięgu
ręki, przez tą chwilę, nie było ważne, to co dzieje się w pokoju.
- Musisz to tak
nazywać? – obruszył się Kim.
- Przecież nazywam to
tak jak było – zauważył z uśmiechem żartownisia, choć prawda była taka, że
nazwał rzeczy po imieniu. Kookie wszedł do pokoju i włączył w tle powtórkę
filmu, który uparcie chcieli razem obejrzeć, a świadomość Jina wróciła razem z
nim. Niestety, ciastka nie wróciły, na co Jin jęknął cicho. Słodkie go kiedyś
pogrzebie.
- Przyznaj, że
powiedziałeś to tylko dlatego, by Jung mógł schować ciastka – westchnął
zrezygnowany, a wszystkie twarze odwróciły się w jego stronę. Najmłodszy
spuścił głowę, by ukryć rozbawienie, jakie malowało się na jego twarzy, oraz
wdzięczność dla Tae, który przez chwilę wkopał się w niemiłosierne bagno. Choć
odkąd Kook pogodził się z Hoesokiem, a do jego uszu wpadło co nie co nowinek,
po zachowaniu Tae mógł domyślać się, że zakupy mogą być prawdą, w końcu Tae
rzadko mówi coś z taką powagą. A on wcale nie był głupiutkim maknae, za jakiego
czasem go w paczce mieli. Z resztą bardzo dobrze dogadywał się z V, więc znał
go jak własną kieszeń, i przez pewien czas czuł się nawet pokrzywdzony, że to
Jin, wiedział o wszystkim pierwszy. Nie wspominając już o papli Hobim, ale
tutaj Jeon dobrze wiedział, że ten gość sprytnie potrafi zmusić wszystkich do
wygadania się.
Tae poczuł jak drzwi
łatwej ucieczki otwierają się i co lepsze widać tam bardzo wyraźnie światło,
więc chwycił za klamkę. Poruszył się niespokojnie, za co Jung posłał mu
spojrzenie, że powinien się ogarnąć, jeśli nie chce by Hoseok dowalił mu
jeszcze bardziej i zaczął odpowiadać
- No t-ta – zadrżał mu
głos, okłamywał kumpli nie pierwszy raz. Z resztą ta dziewucha i tak nie była
nikim ważnym, tylko epizodem, który musi szybko skończyć, więc to czy naprawdę
się spotkają czy nie, nie było ważne – Tak. – Nie ukrywajmy, mógłby się założyć
o wszystko co miał, że przeszywający wzrok Jina, wiedział już, że to kłamstwo,
a lekko czerwony z rozbawienia Kookie, już na początku domyślił się, że chciał
mu tym pomóc. Jedynie Hobi patrzył na niego niezrozumiale, a potem parsknął
biorąc do ręki pilota i robiąc głośniej telewizor
- A już myślałem, że
szykuje ci się romans z ubraniami w tle.
Wszyscy zaczęli się
śmiać, nawet Tae, którego śmiech był niepewny i udawany. Bo co jeśli słowa
Hobiego Hyung’a zamienią się w prawdę?
*
Stał oparty o swój
samochód, gdy Su Jin z niezadowoleniem i strachem na twarzy, który próbowała
skryć, pojawiła się na schodach. Jedyne o czym myślała, były jej prawie
ostatnie pieniądze, które leżały teraz w portfelu na dnie jej torby i o tym jak
bardzo chce zniknąć. Przełknęła silnię zanim zaczęła schodzić, może jeszcze uda
jej się uciec? Rozejrzała się dookoła i o mało nie ześlizgnęła się z mokrych
schodów, więc szybko chwyciła się poręczy biorąc głęboki oddech. Z drugiej
strony wypadek tutaj mógłby być dla niej zbawieniem.
Dlaczego jej tak serce
mocno bije?
To na pewno przez to,
że przed chwilą prawie spadła – zaczęła tłumaczyć sobie w myślach, a później,
myśląc że już wszystko jest w porządku spojrzała na Taehyunga. I zaczęła się
zastanawiać, czy na pewno wszystko z nią okej, ponieważ jej głupie serce wciąż
nie chciało się uspokoić.
Uniosła głowę,
niechętnie spoglądając na chłopaka układając usta w wąską linię. Biorąc głęboki
oddech i przełamując barierę, która wyrosła między nimi w przeciągu dni, gdzie
na szczęście świata, nie spotkali się, powiedziała
- Cześć. – Chwyciła
klamkę drzwi samochodu i pociągnęła, sprawiając, że opierający się o nie Tae,
poleciał kilka kroków do przodu. Odwrócił się i w jej stronę gniewnie, jednak
zauważając, że Su całkowicie nie zwraca na niego uwagi odezwał się
- Cześć, aż tak ci się
śpieszy? – Przytrzymał drzwi, gdy zajęła miejsce pasażera i utkwiła spojrzenie
w jezdni przed nią.
- Nie mam ochoty
spędzać swojego czasu ze zboczeńcem i wydać na niego moje ostatnie pieniądze –
warknęła. Choć nie była przecież do tego zmuszona, i dobrze wiedziała, że
mogłaby po prostu nie odbierać tego przeklętego telefonu, to sumienie ją
gryzło. Kim miał rację, że była winna mu koszulę, albo chociaż marynarkę, którą
rozerwała po pijaku, ale dlaczego nie chciał od niej pieniędzy tylko od razu
musiała jechać z nim na zakupy!? Nie zauważała się za jakoś mocno pechową
osobę, jednakże często rzeczy nie szły po jej myśli, po prostu przyciągała
kłopoty.
- Przypominam ci, że to
ty pierwsza wpadłaś na listę zboczeńców. – Zatrzasnął drzwi i przebiegł przed
samochodem by zająć miejsce przy kierownicy.
- Aishh! – krzyknęła Su
Jin przebierając nogami i przeczesując swoje ciemne jak noc włosy. Jaka ona
była głupia pakując się w to wszystko. Naprawdę, kto normalny pozwala sobie na
taki wypad z kimś takim. Odwróciła twarz w stronę V, oblizała wargi.
- Nie możesz obliczyć kosztów
i zażądać pieniędzy? – Jej ciemne oczy zmierzyły go od głowy do pasa i z
powrotem, a następnie przesunęły się po jego ramionach i zatrzymując chwilę na
dłoniach, które ulokował na kierownicy. Uświadomiła sobie jaki jego profil był
przystojny, a kolczyk w uchu, którego wcześniej nie widziała, dodawał trochę
jeszcze bardziej łobuzerskiego wyglądu; dłonie miał średniej wielkości, ze
zgrabnymi długimi palcami i wystającymi lekko żyłami, które napinały się gdy
ściskał kierownice. – Oboje ewidentnie nie chcemy spędzać ze sobą czasu,
dlaczego sobie to utrudniamy? – powiedziała wyrywając się z zamyślenia, V
zacmokał
- To ma być kara, byś w
końcu zaczęła myśleć.
- Myśleć?! – obruszyła
się i uderzyła głową w zagłówek gdy Tae ruszył. Mimo, iż wiedziała że tego nie
zauważy rzuciła mu rozzłoszczone spojrzenie mając na dzieje, że przeniknie
przez jego skórę. – Kara? Lubisz karać sam siebie? – zauważyła sprytnie. Nie
ukrywajmy, nie sądziła by dla chłopaka o kasztanowych włosach spędzenie czasu z
dziewczyną, która od czasu do czasu przynosi kłopoty, a na dodatek ciągle
rozwala mu ubrania, było czymś innym niż karą. Założyła ręce na piersiach. Kim
zaśmiał się
- Może.
- Może? Jesteś okropny!
A na dodatek brzmi to trochę obleśnie – zwróciła uwagę, patrząc na ulicę.
- To przez tą traumę,
którą zdobyłem dzięki tobie. Ktoś musi pilnować mojej przebieralni.
Su spojrzała na niego
jak na głupka, którym w jej oczach powoli się stawał. I zaczęła się śmiać. Nie
żeby coś, ale w takim razie ona musiałaby zacząć unikać wody i jasnych
prześwitujących koszulek, a tym bardziej wchodzenia swojemu bratu do
przebieralni. Choć nie sądziła, by jeszcze kiedykolwiek odważyłaby się to
zrobić. Potrząsnęła głową. Dlaczego wciąż w ich rozmowach przejawiają się te
incydenty.
-A nie wpadłeś na to,
że i tym razem będę próbowała cię podejrzeć.
V zastygł, samochód
zatrzymał się na czerwonym świetle, a ciemnowłosa czuła jak tryumfuje
pozwalając szerokiemu uśmiechowi wpełznąć na usta.
- Więc odwdzięczę ci
się tym samym. Choć oboje wiemy, że… No cóż… – Na oślep machnął ręką w
okolicach jej klatki piersiowej. Twarz
Su Jin zaczęła płonąć, czy ten palant naprawdę odważył się zrobić to na
wysokości jej piersi? Jakby nie miał swojej klaty! – Nie masz za wiele do
pokazania.
- Ty jesteś naprawdę
głupi i zboczony, Taehyung
- O użyłaś mojego
imienia, Su Jin
Westchnęła poirytowana.
Czy wcześniej też wykazywał się tak dobrym humorem? Zmarszczyła brwi
zastanawiając się i ucięła temat
- Po prostu kupmy te
ubrania. – Choć nie do końca chciała, a tym bardziej nie był to szczyt jej
marzeń, na jej ustach zabłąkał delikatny uśmiech. Po chwili jednak zdając sobie
sprawę z tego potrząsnęła głową przerażona. Nie ma mowy, bym uśmiechała się
przez tego idiotę – pomyślała i poprawiając torbę na kolanach odwróciła twarz
do okna.
Jeśli zakupy z jej
bratem Joonem, były naprawdę czymś przyjemnym tak ta czynność razem z Tae, była
istnym koszmarem. Dziewczynie aż przypominały się młodzieńcze lata z jej mamą,
gdy wciskała im do rąk wszystko co popadnie. Podobnie było z Kim’em.
Nie dość, że traktował
Su Jin jak wieszak, a później nawet jak tragarza, to jeszcze brał wszystko co
wpadło mu w oko nawet w połowie. Ciemnowłosa już po pierwszym sklepie, gdzie
chłopak kupił tylko jakąś czapkę, na szczęście za swoje pieniądze, miała dość.
A to, że musiała powłóczyć za nim nogami, niosąc jego siatkę, irytowało ją
najbardziej na świecie.
- Ta koszula jest
niezła. – Chwycił jedną i uniósł wieszak przypatrując się jej. – Nawet bardzo –
mruczał do siebie pod nosem. A dziewczyna stała i rozglądała się na boki czując
jak piąte koło u wozu. Serio wolałaby dać mu pieniądze, by sam wszystko kupił
niż śledzić go jak cień. To była naprawdę kara, przebywanie w pobliżu tego
chłopaka.
Na dodatek ta
beznadziejna gadka, że ktoś musi pilnować mu przebieralni. Su miała ochotę
powiedzieć mu, że zachowuje się jak bachor, ale zdążyła już kilka razy przez to
ugryźć się w język. Ostatnie czego potrzebowała to mieć jeszcze bardziej na
pieńku z V. Przetarła wolną ręką oczy, kiedy wcześniej wspomniane ubranie
wylądowało jej prawie prosto na twarzy.
Jak ma mieć nieponiszczone
rzeczy, skoro nawet te które nie są jeszcze jego traktuje jak szmaty? – zaczęła
poważnie rozmyślać. Drugą sprawą było też to skąd, ten chłopak miał pieniądze
na to wszystko. Fakt tym razem to ona płaciła z jego dwie rzeczy, ale reszta?
Nie sądziła by z tej kupki, którą miała już w koszyku wybrał jedną rzecz.
Westchnęła i ruszyła za nim, zostawiając rzeczy przed jego kabiną i stając przy
ubraniach, które były przymierzane i nie odłożone na miejsce, udawała że
pilnuje jego osoby.
Dłonią przeciągnęła po
materiałach, aż w końcu natrafiła na przyjemny w dotyku materiał. Sukienka
koloru granatowego sięgająca prawie do ziemi, na cienkich ramiączkach, które
można było przypiąć normalnie lub zawiązać przy szyi na przykład na skos,
tworząc dzięki temu przy szyi coś jak dodatkową ozdobę. Wyciągnęła ją nie mogąc
się powstrzymać i uniosła. Miała delikatny gorset przyozdobiony srebrną nitką
grubszą i cieniutką, które układały się we wzorzyste kwiaty, na biodrach jej
delikatny materiał zdawał się lekko rozchodzić, trochę przypominając suknie
balową. Chyba się zakochała.
Ciemnooka westchnęła
nie spoglądając nawet na cenę i odwieszając cudo, które na chwilę zabrało jej
dech w piersiach. Była pewna, że nie byłoby jej aktualnie stać na tą suknie
nawet gdyby pracowała najciężej jak umie, ciągle znalazły by się jakieś
ważniejsze wydatki, a oszczędzanie nigdy jakoś szczególnie jej nie wychodziło.
Pomocy od rodziny nadal nie brała pod uwagę.
- Su Jin! – usłyszała,
więc odwróciła się energicznie, patrząc na chłopaka w bordowej koszuli. – Jest
dobrze?
Wzruszyła ramionami.
- Płacisz za nią.
Połączyła palec
wskazujący z kciukiem uśmiechając się lekko nieświadomie, bo Tahyung naprawdę
dobrze wyglądał w bordowej koszuli.
- Kim Taehyung! –
krzyknęła tupiąc nogą jak małe dziecko, stojąc na mokrych schodach. Jej mokre
już włosy przyklejały się do jej czoła i policzków. Wyglądała na okropnie
zmęczoną i złą, ale V i tak się uśmiechał. Stojąc pod świecącą lampą galerii
wyglądała naprawdę ładnie. I tym razem musiał to przyznać, bez żadnego wymigiwania
się, czy później karcenia.
- Mówię do ciebie
zboczeńcu! – warknęła znów, a kilka ludzi odwróciło się w jej stronę. Miła
bańka rozprysła się na krople deszczu, które spadły na jego twarz i pomogły
wrócić do rzeczywistości. To była ładna chwila, która trwała dopóki Su Jin nie
otworzyła ust. – Myślisz, że do mieszkania też ci to później wniosę? – uniosła
dłonie w których trzymała torby. Teraz naprawdę miała dość wykorzystywania, w
końcu chłopak ewidentnie to zrobił karząc nosić jej torby, czego z pewnością
nie było w planach.
- Dobrze już dobrze,
wariatko – odpowiedział jej ze stoickim spokojem wspinając się na pięć schodów
i odbierając połowę toreb z rąk dziewczyny stojącej dwa stopnie nad nim. Gdyby
nie fakt, że Su Jin tego dnia miała być dla niego zakończonym rozdziałem, byłby
nawet zdolny w niewielkim stopni przyzwyczaić się do tej beznadziejnej
dziewuchy. Su ułożyła usta w coś na wzór uśmiechu, co oczywiście przypominało
raczej zniesmaczenie i zeskoczyła ze stopnia.
Jej prawa stopa wygięła
się nie naturalnie i jęknęła z bólu, przerażona również machając wolną ręką
chwyciła się pierwszej lepszej rzeczy w
pobliżu. Jednakże sznurek od bluzy V, wcale nie był tak dobry jak mogłoby się
wydawać, ponieważ oboje usłyszeli jak coś się rozrywa i sznurek wysuwa się z
dziurek, a Su Jin znajduje się w jeszcze gorszej pozycji niż wcześniej.
Tae jak porażony
doskoczył do niej, by szybko złapać ją w pasie i pomóc ustać na nogach.
Po raz drugi jej twarz
znajdowała się tak blisko jego, niemal stykali się nosami, a ich oddechy z
lekko rozchylonych ust mieszały się. Wystraszone i pełne bólu oczy Su Jin
wpatrywały się w jego ciemne iskrzące jakimś blaskiem i ciepłem. Poczuła się
bezpiecznie, przez tą chwilę było naprawdę miło. A ciemne oczy Taehyunga
wpatrujące się w jego hipnotyzowały ją i przyprawiały o zachwyt.
Przytomniejąc wyrwała
się szybko z jego uścisku stając na prawej nodze i natychmiast czując
przeszywający ją ból. Z całą pewnością skręciła kostkę. Kolejny jęk uciekł z
jej ust, zacisnęła oczy i pięści, rozumiejąc że w obu coś trzyma. Rzuciła
sznurek o schody. Nie mogła uwierzyć, że po raz kolejny zrobiła coś z jego ubraniem,
do tego raniąc siebie.
- To twoja wina –
fuknęła, przymykając oczy w których kącikach pojawiały się łzy.
- Su Jin – zaczął
smutnie, ale dziewczyna uniosła rękę. Zamilkł.
- Więc masz szczęście,
że mnie złapałeś. Dziękuje – westchnęła, a jej policzki lekko się zrumieniły,
jakby właśnie docierało do niej jak blisko siebie znajdowali się chwile temu.
Spuszczając głowę i uważnie patrząc na śliskie stopnie spróbowała zejść kolejny
stopień, jednak kosztowało ją to zbyt wiele. Wyraźnie się skrzywiła zaciskając
zęby, by kolejny skowyt nie wyrwał się z jej ust, a Tae czując się w jakimś
stopniu winnym zabrał drugą cześć zakupów zbiegając po schodach i wkładając je
do samochodu. Kątem oka zauważył jak Su trzymając się mocno poręczy stara zejść
na kolejny schodek. Ciemnowłosa nie mogła uwierzyć, że podziękowania wypłynęły
z jej ust, przez następne kilka minut nie była w stanie spojrzeć na swojego
towarzysza.
- Ani waż się ruszyć –
zagroził jej zatrzaskując bagażnik.
- Huh? – Zdziwiona
dziewczyna uniosła oczy, a Tae wbiegł już po schodach stając przy niej.
- Złap się mnie, inaczej
możesz zranić się jeszcze bardziej.
- Od kiedy jesteś taki
uprzejmy? - Tae zmierzył ją spojrzeniem i westchnął.
- Odłóżmy to na chwilę,
ok? – Su Jin otworzyła buzię by coś powiedzieć, ale zaraz potem przytaknęła
tylko głową. Złapała się jego ramienia. Starała wzorkiem uważnie śledzić drogę
i nakierowywać swoje myśli na to, że nie długo będzie w domu, gdzie i tak
będzie musiała radzić sobie sama. Nie mogła się przez niego rozproszyć, a
przyjemny zapach perfum, który dotarł do jej nozdrzy skutecznie jej to
uniemożliwiał.
Cholera dlaczego on tak
dobrze pachnie? – pomyślała, ciągnąć go by przystanął na chwilę. Naprawdę
musiała się skupić. W żadnym razie nie powinna myśleć, o nim w takich aspektach
to była ich ostatnia przygoda razem. Nigdy więcej się nie spotkają, a nawet
jeśli to nie sądziła by chcieli do siebie odezwać.
Ruszyła dalej, z każdym
krokiem wykrzywiała twarz, ale twardo starała się trzymać, zaciskając zęby i
pięść na poręczy. Gdyby tylko mogła ścisnęła by mocniej ramię Tae, ale wolała
nie ryzykować, by nie usłyszeć od niego komentarza za który byłaby wstanie
zrzucić go, nawet jeśli byli właśnie na ostatnim schodku.
Z trudem doczłapała się
do jego samochodu i zajęła miejsce pasażera z bólem wymalowanym na twarzy.
Bolało, już nie raz miała skręconą kostkę, ale do bólu człowiek nigdy nie jest
w stanie całkowicie się przyzwyczaić.
- Jedźmy do szpitala –
powiedział V siadając za kierownicą i przekręcając kluczyki w stacyjce. Su Jin
ułożyła torbę na kolanach i zanim zapięła pas schyliła się by dotknąć nogi.
- Po prostu odwieź mnie
już do domu – powiedziała krzywiąc się i prostując, a następnie zapinając się i
patrząc na Tae, jakby chciała na nim wymusić, by zrobił to o co prosiła.
- Skręciłaś sobie
kostkę, lub nawet gorzej – stwierdził mrużąc swoje oczy, chcąc pokazać, że jej
postawa kompletnie mu się nie podoba.
- To skręcenie, zdarza
się. Wygrzebie się sama – syknęła odwracając od niego twarz. V nie pozostało nic innego jak posłuchać jej. W
tym stanie wolał się jej jeszcze bardziej nie narażać. Choć naprawdę zaczynał
martwić się o nogę, która puchła.
Su Jin odpięła pas i
zachowując poważną twarz, zaczęła wychodzić z samochodu. Tae wziął głęboki wdech. Dobra, naprawdę choć
przez chwilę powinien zapomnieć, że jej nie lubi. Po raz kolejny. Wysiadł i
podbiegł do ciemnowłosej, chwycił ją za ramię i pozwolił, by się na nim oparła.
- Nie musisz tego robić
– sapnęła z irytacji podskakując na zdrowej nodze. Miała rację, nie musiał, ale
ona nie musiała się tak męczyć, oboje wiedzieli, że wejście w tym stanie po
tych schodach, tylko pogorszy sprawę, jeśli w ogóle się uda.
- Su Jin – wypowiedział
jej imię, a ona zadrżała lekko i przystanęła. Tae stanął przed nią ugiął swoje
kolana i zduszając w sobie całą niechęć. – Wdrap się na moje plecy.
- Wcześniej
podejrzewałam, że jesteś głupi, ale teraz to już naprawdę przeginasz.
- A co wolisz znów
spaść ze schodów? Jestem pewny, że są równie śliskie, co te przy galerii.
Su westchnęła, chłopak
mógł mieć rację. To trochę raniło jej dumę, ale przymykając na to wszystko oko
i myśląc o swoim zdrowi wspięła się na Tae, który szybko złapał ją pod kolanami
i uniósł. Zaczął wchodzić po schodach, a dziewczyna zacisnęła dłonie na jego
bluzie przy szyi układając swoją głowę na jego ramieniu.
- Śmiesznie się
złożyło, że ja zamiast wnosić twoje zakupy do domu, jestem wnoszona przez
ciebie – odważyła się powiedzieć po czym zaśmiała się lekko rozbawiona, na co
Tae podrzucił ją sobie tylko, przez co dziewczyna pisnęła mocniej łapiąc go za
szyję. Uroczę. Uśmiechnął się szeroko,
tym razem znów było to naprawdę miłe uczucie kłębiące się w ich ciełach i nawet
nie próbowali się go pozbyć.
V odpychał tylko
wszystkie komentarze jakie jego przyjaciele mogliby powiedzieć w aktualnej
sytuacji. Tłumaczył się, że mimo wszystko pomaga jej tylko dlatego, że po
części była to jego wina.
Właśnie skręcali na
prostą drogę, kiedy coś zaczepiło się o wystającą poręcz z początku schodów,
niestety żadne z nich nie miało możliwości zwrócenia na to uwagi w odpowiednim
momencie i materiał swetra, należący do ciemnookiej rozerwał się lekko. Na ten
dźwięk Tae przystanął otwierając szeroko oczy i czując jak dwie krople spływają
po jego czole.
- Co to było?
Przełknął ślinę i zgiął
nogi pozwalając Su Jin stanąć na własnych. Materiał, który miała na sobie
przepasany w pasie odczepił się od poręczy, a ona patrzyła na dziurę, która się
w nim zrobiła.
Zagryzła policzki do
środka zamykając oczy. Poddaje się. Ona naprawdę się poddaje. Czy choć raz, gdy
się widzą ich ubrania mogą to przeżyć? Nie dość, że rozwaliła dziś Tae sznurek
od bluzy, to teraz jej ulubiony sweter został przyozdobiony dziurą. Gdzieś w
sercu czuła, że ten czas który spędzili dziś razem nie był taki zły, jak można
byłoby się spodziewać, gdyby oboje starali się ze sobą rozmawiać normalnie.
Otworzyła oczy patrząc
prosto w ciemne tęczówki Taehyunga. Jednak nie miała zamiaru spotykać się z nim
po raz kolejny wnosząc kłopoty.
- Pożegnajmy się tutaj.
Doczłapie się do drzwi sama.
V oszołomiony całą
sytuacją skinął tylko głową. Zastanawiał się tylko czy tym razem to była jego
wina czy znowu jej? Bo co jeśli jego, co jeśli on jest jej teraz winien sweter?
Wyciągnął ją na zakupy i nie skończyło to się dla niej dobrze jeśli doda się do
tego wszystkiego kostkę.
Przeklął w myślach.
Nawet nie zauważył, kiedy dziewczyna sama doszła do drzwi i otworzyła je. Stojąc
w progu powiedziała krótko
- Żegnaj Tae, pilnuj
ubrań. – Spróbowała się lekko uśmiechnąć, ale za pewnie przez ból, nie wyszło
jej to do końca tak jak chciała.
Kim nie odpowiedział,
uniósł tylko rękę stojąc i zastanawiając się jak może ją teraz zostawić samą?
Przez chwile pomyślał o jej bracie, ale przecież nie miał z nim żadnego
kontaktu, z resztą…
To, że nie miała już
prawie pieniędzy było jego winą.
To, że nie miała pracy
było po części jego winą.
To, że skręciła kostkę
w jakimś stopniu też pokazywało na niego.
A to że jej sweter…
Potrząsnął głową, tego
było o wiele za dużo. Tae pomyśl ile ona tobie wyrządziła szkód – nakazał
sobie. A jednak wciąż nie był wstanie zapomnieć o tym, że powinien sprawdzić
czy następnego dnia będzie w stanie się poruszać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz