Zapadła cisza, długa ale nie krępująca. Każde z nich
siedziało w swoich głowach choć ona rozmyślała o jego słowach, a on po prostu o
tym jakby tu w końcu dopiąć swego co teraz było na dnie jego głowy – jak ją
zdenerwować.
- Kiedyś słuchałam muzyki – powiedziała w końcu
papugując go w pewnej części. Zagryzła wargę do środka odchylając głowę i
patrząc w niebo. Dłońmi gładząc książkę i wspominając, choć nie były to do
końca dobre wspomnienia. Nad ich głowami pojawiało się coraz więcej mew, a na
niebie białe chmury zaczęły płynąć.
- I co się stało? – zapytał cicho, unosząc brwi do
góry choć wiedział, że ona tego nie zobaczy. Czekał na jej odpowiedź mając
ochotę odpowiedzieć jej coś głupiego, jednak w porę ugryzł się w język. Może i
ona potrzebowała się komuś wygadać. Postanowił, że poczeka. Tak jak i ona
wygiął szyję patrząc w niebo. Czuł jej zapach, ciemne włosy pachniały różami,
które uwielbiała jego mama, choć rzadko je dostawała. Frances zaczęła bawić się
gumką, którą kilka minut wcześniej ułożyła na swoim nadgarstku.
- Przestała być dobrze grana – Harry roześmiał się w
głos choć nie wypadało. Wydawało mu się zabawne to jak dziewczyna prawie
powtarza jego wcześniejsze słowa. Czarnowłosa wywróciła oczami i zacisnęła
wargi, nie podobało jej się jego zachowanie. Widziała, że on z niej żartował od
razu po pierwszym słowie, po przywitaniu, to nie było możliwe by znalazł się
ktoś kto będzie chciał ją wysłuchać, a nie tylko pokazać się z nią na kolejnej
imprezie. Przez chwilę myślała nawet, że trafiła na kogoś inteligentnego skoro
po jej „kiedyś” odpowiedział jej pytaniem, ale teraz czuła tylko zdenerwowanie,
które rosło. Znowu.
Wzięła do ręki książkę i po prostu wstała, a
chłopak, choć siedział prawie za nią, zawołał:
- Hej no weź, to śmieszne że gadamy o innych
rzeczach tymi samymi słowami, nie sądzisz? – uniósł brwi i odwrócił głowę.
Przez chwilę zauważył czarne węgielki i malinowe usta, które natychmiastowo
zostały znów zakryte ścianą włosów gdy usiadła z westchnieniem. Bo kurcze,
chłopak miał naprawdę racje. Nie wiedziała dlaczego to zrobiła, mogła dać sobie
spokój i odejść, ale ona po prostu usiadła jakby coś pociągnęło ją na tą ławkę.
- Trochę – szepnęła w końcu patrząc na mewę siedzącą
na palach.
- Dlaczego przestała być dobrze grana? – zapytał
Harry przysuwając się bliżej środka.
Frances nie odpowiedziała. – Przyznam, że muzyka faktycznie jest teraz
zła – dodał Curly chcąc wciąż wrócić do głównego tematu i uśmiechnął się, gdy
poczuł jej tęczówki na sobie.
- Też, jednak muzyka, która była dla mnie
najważniejsza po prostu zginęła. W jednej chwili trzymałam w ręce skrzypce, a w drugiej widziałam jak roztrzaskują się na
ziemi – Harry już miał pytać czy zrzuciła je z najwyższego piętra, ale ona
pociągnęła nosem i wiedział, że powinien całkowicie zaprzestać z żartami i
próbą irytowania jej. – Bo moja mama tamtego dnia zginęła śpiesząc się na mój
koncert, z moją szczęśliwą bransoletką, na którą się uparłam – prychnęła – jak
widać, wcale taka nie była . Dlatego nie słucham muzyki. Straciła dla mnie
jakąkolwiek wartość, bo prostu sprawia mi ból. – Styles kiwnął głową nie
wiedząc co powiedzieć, wyciągnął w jej stronę swoje słuchawki z telefonem, a
ona po prostu podała mu swoją książkę. Jakby to było najzwyklejszy czyn na
świecie, jakby oboje wiedzieli co robią.
- Posłuchaj muzyki, czasem łagodzi ból - powiedział
pierwszy, naprawdę porządnie odwracając
twarz w jej stronę.
- Przeczytaj książkę niesie ze sobą uczucia, o
których ludzie czasem zapominają – i ona na niego spojrzała. Jego zielone oczy
wpatrywały się w nią z ciekawością, ale i tym wiecznym łobuzerskim błyskiem, na
który Frances miała ochotę wywrócić oczami. Powstrzymała się jednak czując jego
muskające opuszki palców na jej dłoni, gdy odbierał książkę. A Harry poczuł się
w jakiejś części spełniony, zobaczył jej twarz w świetle zachodzącego słońca,
na tle wielkiej wody tańczącej tak jak zagra jej wiatr i w otoczeniu
skrzeczących mew. I była piękna, w tamtym momencie wiedział, że nie tylko na
zewnątrz, ale i również w środku, bo nie była idealna, nie była wypchana
niepotrzebnym i sztucznym szczęściem. Była prawdziwa. Taka jak on.
Cześć! Witam was serdecznie w niedzielę, choć wcale jej niestety nie czuje. Przez ostatni tydzień nie napisałam nic i jeśli tego nie pogodzę ze studiami i tym całym pędzącym życiem będę chyba musiała po tej historii, po ciężkich próbach skończenia FYH i tłumaczenia SuT no i Games, których jeszcze nigdzie nie ma. Po prostu przestać. Ale mam nadzieję, że dam radę, bo mimo snucia o tym nie mam zamiaru się poddać!
Dziękuje za wasze komentarze, to naprawdę wiele dla mnie znaczy :) Rozdziały Ławki zawsze będą pojawiały się w niedzielę i środy (choć jeśli w tygodniu coś się przesunie nie miejcie za złe :> )
+ Zawsze będę informowała osoby, które pod aktualnym wpisem zostawią nick.
++ Jeśli czytasz uszanuj moją pracę i proszę skomentuj :)x
++ Jeśli czytasz uszanuj moją pracę i proszę skomentuj :)x
PS. Jeśli macie twittera, a opowiadanie wam się podoba napiszcie co dokładnie z #ŁawkaFF, może ktoś jeszcze się tutaj zjawi! :>
Cooooooooool. Fajne. ;*
OdpowiedzUsuńA jeśli nie masz nic w planach, to chciałabym, żebyś napisała rozdział na FYH. Tak strasznie mi się podoba. Chcę poczytać daleeej. :]
Spokojnie mam w planach napisanie tam rozdziału :) ale niestety pewnie pojawi się pod koniec miesiąca lub w połowie, jeśli będę miała AŻ za bardzo wolnego czasu, w co wątpie
UsuńAaaaaaa to jest po prostu takie cudowne. Ten twój styl pisania jest trochę inny :))) Czekam na nn @PaulinaAllan
OdpowiedzUsuńojej, nie sądziłam, że historia France (przepraszam, jeśli pokaleczyłam jej imię :P) jest taka przykra.
OdpowiedzUsuńNiesamowite jak ich losy się splotły. Odnoszę wrażenie, że oboje czują się niepotrzebni i teraz pomagając sobie wzajemnie pomogą również sobie. Jejku, ale ten gest z książką i telefonem ze słuchawkami - mistrzostwo, w życiu bym na coś takiego nie wpadła.
Trzymaj się studentko! :) xx
http://where-love-is-lost.blogspot.com