I love you, i always loved you

UWAGA! Ostrzegam, że jest to jednopart o tematyce homoseksualnej, więc jeśli nie lubisz takich treści, po prostu nie czytaj! 

PS. Mogą być błędy, niestety nie mam tyle czasu by po raz 5234 czytać ten jednopart, a powstał on już dawno temu. 



Zasypiając, wciąż czułem na swoim ciele jego dotyk, mimo, że przez czysty przypadek musnął mojej dłoni. Do nozdrzy docierał kuszący zapach jego perfum. Moje oczy wciąż widziały jego twarz, tęczówki, usta, nos, policzki, a mózg wciąż odtwarzał moment gdy uśmiechał się do szeroko, a jego brązowe oczy iskrzyły się w blasku słońca.
Budząc się miałem wrażenie, że podnosisz mnie i kręcimy się dookoła własnej osi, nie zważając na opinię innych ludzi. W powietrzu zawsze unosił  się twój zapach, wyostrzony z rana, jakbyś już był sprawdzić czy już wstałem. Zawsze przychodziłeś sprawdzić czy jestem już gotowy… Jednak nie tym razem.
Zasypiając dziś, wspominałem wszystkie chwile przeżyte razem. Rozmowy czy sms’y, te dobre i złe. Przytulałem swojego misia, którego znalazłem pod łóżkiem, pozwalając by jego krótkie łapki objęły moją szyję i wmawiałem sobie, że to ty.  Bo miś tak strasznie pachniał tobą. Czułem pustkę, czekając na jakikolwiek znak życia, znak że o mnie nie zapomniałeś Liam’ie, że przyjdziesz, a nie tak jak ostatnio. Czekałem na znak, że wiesz o mojej  tęsknocie i bólu który każdego ostatniego dnia noszę w swoim małym sercu.  
Samotna łza spłynęła po moim policzku, sięgnąłem po brązową łapkę i starłem ją, wyobrażając sobie, że to twoja dłoń. Schowałem twarz w poduszce zaciskając powieki, co ja sobie myślałem? Że pojawisz się w drzwiach i powiesz mi, że mnie kochasz?
Obudziłem się w ciepłej kołdrze, z owym misiem na podłodze, katarem w nosie i mokrymi policzkami, a łzy zaczynały zakreślać od początku swoją drogę. Tak bardzo pragnąłem kogoś, kogo nie mogłem mieć. Chciałem, żeby było obok mnie, tak blisko bym mógł wtulić się w twoje ciepłe ciało.
Pociągnąłem nosem i wstałem z łóżka, założyłem kapcie i ruszyłem do kuchni. Oparłem się o blat stołu wyjmując szklankę i nalałem sobie pomarańczowego soku, poczym wypiłem jednym haustem. Nie chciałem jeść, nie byłem głodny, nie miałem nawet ochoty.
Gdy wracałem do pokoju zadzwonił telefon, spojrzałem na niego przelotnie. Westchnąłem, pewnie się o mnie martwią nie odezwałem się od dnia gdy Li, ogłosił, że… że się zaręczył.
Oczy zaczęły mnie piec, nie chciałem płakać, chciałem być silny, ale nie potrafiłem. Gdyby był tu Liam. Cholera.
Wziąłem urządzenie do ręki, odchrząknąłem zanim wcisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem do ucha.
- Słucham? – rozszerzyłem oczy, brzmiałem gorzej niż sobie wyobrażałem. Ochrypnięty, zmęczony i pełen bólu, który próbowałem ukryć. Dobrze, że mamy teraz kilka tygodni wolnego.
- Niall, to ty ? -  to był Harry, w tonie głosu można było wyczuć, że się martwi jak i również, to że jest zdenerwowany. – Co się z tobą dzieję? – zapytał spokojnie, chodź zapewne chętnie by mnie zabił. Zachowuje się strasznie.
- Nic. – mruknąłem do słuchawki próbując przybrać normalny ton.
- Jak to nic?!  Nie odzywasz się, nie odbierasz telefonów! Nawet nie otwierasz drzwi! – krzyknął, a zaraz potem zamilkł na chwilę – Niall my się martwimy. – dodał spokojniej.
- Nie macie o co. Mam się dobrze. – kichnąłem.
- Jesteś przeziębiony? -  ruszyłem do pokoju.
- Mhm, źle się czuje, zadzwonię później, okej? – zapytałem z nadzieją.
- Tylko na pewno. I nie zapomnij, że musimy dziś pomóc Liam’owi, jeszcze tyle czasu, a on jest taki podekscytowany. – mogłem sobie wyobrazić jak Styles, kręci z niedowierzania głową i uśmiecha się, uwydatniając urocze dołeczki. Przymknąłem oczy, Liam to mój przyjaciel, ale ja nie mogę na to patrzeć.
- Tak, pamiętam. Postaram się ogarnąć. Cześć Harry, pozdrów wszystkich. – nadusiłem czerwoną słuchawkę i rzuciłem się na łóżko.
Liam dlaczego? Dlaczego ty jesteś taki szczęśliwy z Danielle? Pociągnąłem nosem, wykopałem z łóżka pierzynę, po to by za chwilę wciągnąć ją na siebie. Była cała morka, od moich łez, od tęsknoty. Moje rozdarte serce wołało o pomoc, jednak nie pozwalałem, by ktokolwiek mi pomógł. Oprócz Liam’a, którego tu nie ma… I nie będzie. Rozpłakałem się jak małe dziecko. 

Minęło już tyle dni odkąd Liam, opuścił nasze wspólne mieszkanie, w końcu ma narzeczoną, nie może mieszkać z najlepszym przyjacielem.
Łzy jeszcze długo wypływały z moich oczu.

Chce być z Liam’em, albo sam. A najlepiej jakby mnie w ogólne nie było. Nie obchodzi mnie to co wszyscy , sobie teraz pomyślą. Wstałem i ruszyłem do łazienki. Mam jeszcze dłużej cierpieć? Kto da mi taką miłość jaką darzył mnie Payne, nie zdając sobie z tego sprawy. Nikt!
Wyciągnąłem wszystkie tabletki jakie znalazłem, zacząłem je wysypywać z opakowań. Nie chcę przypatrywać się jak mój Liam się żeni. Boże mój Liam, spojrzałem w lustro. LIAM ! Chciałem krzyczeć, jednak głos uwiązł mi w gardle, więc odwróciłem się tylko energicznie rzucając w jego stronę … Wpadłem na drzwi i wtedy zdałem sobie sprawę, że był tylko wytwór mojej wyobraźni. Wybuchnąłem kolejnym płaczem. Dlaczego to mnie boli, że aż wyobrażam sobie, jak do mnie wraca. On kocha Danielle, muszę się z tym pogodzić.  Osunąłem się po drzwiach, na dłoni miałem wymieszane tabletki, wstałem szybko ruszając do umywalki. Bez Liam’a nie ma mnie, miał kawałek mojej duszy który był mi tak strasznie potrzebny do życia. Spojrzałem jeszcze raz w stronę lustra, nalałem wody do kubka od mycia zębów. Pomyślałem, jeszcze o liście który mógłbym zostawić, ale nie, udławiłbym się zapewne własnymi łzami, na dodatek zwalając całą winę, na Liam’a, na chłopaka którego tak strasznie kocham. Okej ostatnie spojrzenie Niall … Uniosłem głowę i po raz trzeci spojrzałem w lustro, przyjrzałem się sobie, zapuchnięte, czerwone oczy, wory pod nimi, wykrzywione usta w grymasie, włosy przetłuszczone, w totalnym nie ładzie. To po prostu nie byłem ja. Wyglądałem jak stado nieszczęść więc, kto mógłby mnie jeszcze pokochać.  Spuściłem głowę, jestem taki okropny.
- Kocham cię Liam, zawsze cię kochałem – przymknąłem oczy i włożyłem tabletki do buzi, uniosłem kubek by popić i już na zawsze zapomnieć o bólu, który tak strasznie rozrywa moje serce.
- Niall ! – usłyszałem za sobą głos, i ktoś klepnął mnie w plecy wszystkie tabletki wraz z łykiem wody, który zdążyłem upić wpadły do umywalki. Spojrzałem przestraszony za siebie. Brązowe tęczówki wpatrywały się we mnie przerażone poczym zaszkliły się, włosy miał morkę, tak samo jak całe ubranie. Mój oddech przyśpieszył, śledząc każdy jego ruch. Bałem się, że znów jest złudzeniem, i dzieje się ze mną coraz gorzej. W końcu nawet go słyszę.
Powoli zrobił krok w moją stronę, wyciągnął swoje silne ramiona, by za chwilę objąć mnie nimi z całej siły.
Wybuchnąłem płaczem.
Liam, stał w mojej łazience, gładził mnie po plecach i nawijał moje kosmyki włosów na swój palce. A ja płakałem wciąż jak małe dziecko, nie wiedząc co powinienem zrobić, czy powiedzieć. Wtuliłem się w niego jeszcze bardziej, łapiąc go za koszulkę i łapczywie wdychając świeże powietrze. Uniosłem głowę wyżej odsuwając się na chwilę, obserwowałem łzy płynące po jego policzkach, podniosłem rękę chcąc je zetrzeć, Liam jednak złapał ją splatając nasze palce razem, zbliżył je do swoich ust, zostawiając na nich ciepły pocałunek. Spojrzałem w jego czekoladowe tęczówki, w których wciąż błyszczały łzy
- Liam … - wychrypiałem, pociągając nosem.
- Nic nie mów, dobrze ? Nic. – odpowiedział, przysuwając mnie znów bliżej siebie uprzednio składając czuły pocałunek na moim czole. Przymknąłem oczy, pozwalając by kolejne łzy swobodnie spłynęły po moich policzkach.
Nie możesz tak robić. Nie możesz siedzieć tu ze mną, gdy w domu czeka twoja narzeczona, nie możesz robić mi nadziei, że kochasz mnie tak mocno jak ja kocham ciebie. Nie możesz Liam.
- Idź sobie. – mruknąłem, próbując nie udławić się łzami – Idź Liam ! – wrzasnąłem zdesperowany, odpychając go od siebie.  – Idź, proszę cię – dodałem znów ciszej, odwracając się do niego tyłem.
Jednak nie odszedł, został ze mną tej nocy, nie pozwolił bym został znów sam. Zaprowadził mnie do łóżka i położył się obok.
- Niall, tak okropnie się czuję, że nie potrafiłem wcześniej...
- Spokojnie, nic się nie stało rozumiem masz narzeczoną musisz w końcu z nią przebywać częściej. -  odwróciłem twarz w jego stronę, uśmiechając się blado. Li, uniósł rękę i odgarnął kosmyki włosów które wpadały mi do oczu. Tak strasznie go uwielbiałem. Położył zimną dłoń na moim policzku, poczym musnął delikatnie swoimi ciepłymi wargami moje usta, odsunął się. Spojrzałem na niego wyraźnie zaskoczony.
- Wiesz, że nie o tym mówię. Mówię o tym, że cię kocham Niall. Tak szalenie cię kocham. – powiedział i znów mnie pocałował.



Obudziłem się w ciepłej, miękkiej pościeli i wyciągnąłem rękę by sprawdzić miejsce obok. Było puste, co sprawiło że ból zaczął wypełniać moje serce, chyba jeszcze bardziej niż było to możliwe, następnie rozprzestrzeniał się w  głowie. Dotarło do mnie, że wszystko co się wydarzyło było tylko snem. Tak cholernie realnym, snem. Liam wciąż jest z Danielle, a ja męczę się z tym pieprzonym życiem, bo wiem że mój ukochany nigdy mnie nie wybierze. Dlaczego nie mam tyle odwagi by spróbować to zakończyć, tak jak w śnie wziąć garść?   Wziąć nieznanych tabletek i szybko popić wodą, tak by nikt nie widział. Przecież sam dobrze wiem, że długo tak nie pociągnę. Nie dam rady żyć dalej bez jego głosu, uśmiechu i piwnych oczu iskrzących radością. Jestem słaby, ale  w moim sercu wciąż rośnie nadzieja, że Li wróci. Chociaż bardzo się staram nie potrafię się jej pozbyć.
Czułem jak oczy zachodzą mi łzami. Kolejna porcja słonej wody wypłynie na moje policzki próbując mi ulżyć, ale tak naprawdę to i tak nie zadziała. Przecież tylko brązowooki potrafi zawsze poskładać moje małe złamane serce. Pociągnąłem nosem, ułożyłem głowę na poduszce i naciągnąłem na siebie kołdrę. Zamknąłem oczy, skoro jestem tak słaby i nie posiadam aż tak dużej odwagi by wziąć jakieś tabletki. mogę umrzeć z głodu, lub co by było najlepszym rozwiązaniem, umrzeć z tęsknoty i miłości śpiąc. Jak to się działo, że potrafiłem aż tak dobrze zagrać przed samym sobą i innymi że darzę Liam’a tyko i wyłącznie uczuciem przyjaźni, kiedy to wszystko nabrało całkiem innego kierunku? Westchnąłem, wciąż łkając i wycierając raz po raz twarz kołdrą, przygryzłem dolną wargę aż do krwi. Nie chcę być w takim stanie, ponieważ jako prawdziwy przyjaciel powinienem się ogarnąć i stawić czoła temu wszystkiemu.

Nie wiem jak długo siedzę już zamknięty w domu, codziennie snując się po kuchni szukając resztek jedzenia, siadam przed telewizorem przełączam kanały otulając się ciepłym kocem, odrzucam wszelkie połączenia na moim telefonie,  a później idę spać – moje życie stało się po prostu rutyną. Powinienem być w coraz lepszym stanie, ale nie potrafię doprowadzić się do porządku. Już nie płaczę, łzy skończyły mi się dawno temu, teraz czuje tylko pustkę. Wszędzie tą przeklętą pustkę. Minęło kilka dni odkąd miałem ten przepiękny sen, w którym Liam wypowiada te dwa słowa, które znaczą dla mnie tak wiele, zmieniają wszystko i jest idealnie. Szkoda, że nie jest tak naprawdę.

Usłyszałem walenie w drzwi, zerwałem się z kanapy sprawiając, że pilot, leżący na kocu, którym się przykryłem, upadł na ziemię. Stanąłem w bezruchu mając nadzieję, że osoba po prostu odejdzie, zostawiając mnie w spokoju, że wcale nie usłyszał że jestem w mieszkaniu.
Jednak pomyliłem się, po chwili doszły do tego też krzyki. Wiedziałem, że to Harry, poznałem go po głosie, martwił się, dało się też wyczuć zdenerwowanie w końcu odrzucałem wszystkie połączenia – od niego również.
Zastanowiłem się przez chwilę, ogarniając wzrokiem pomieszczenie. Jeśli ja byłem wrakiem, to ten dom był po prostu śmietniskiem, więc… Idealne połączenie. Ospały ruszyłem do drzwi.
Tak naprawdę, nie chciałem z nikim rozmawiać, chciałem sam rozwiązać swój problem. Może szło mi to bardzo wolno, ale fakt że przestałem już płakać, jest jakimś plusem prawda? Zacząłem też chyba trzeźwiej myśleć, na pewno trzeźwiej niż w śnie drugi plus. Otworzyłem drzwi, Harry rzucił się na mnie, zamykając w swoim silnym uścisku i mówiąc jak bardzo się o mnie martwi. Przełknąłem ślinę mamrocząc, że zaraz mnie udusi, odsunął się na długość swoich ramion i zaczął lustrować wzrokiem.
- Co się z tobą dzieje Niall ? – zapytał wlepiając we mnie swoje zielone oczy. Ze mną? Ja się rozpadam kawałek po kawałku, próbuję się zbierać jednak marnie mi to idzie.
- Nic – odpowiedziałem ochrypłym głosem.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Zadzwonić do Liama?
- Nie! – wrzasnąłem zrozpaczony, nie chce by Li widział mnie w takim stanie – Znaczy, nie spokojnie. Wszystko jest w porządku, jestem zmęczony. – poprawiłem się po chwili, zdając sobie sprawę jak zareagowałem na imię przyjaciela. To straszne, gdy nie możesz przyjąć pomocy od kogoś kogo uwielbiasz bo tak naprawdę darzysz go najważniejszym uczuciem pod słońcem. Przeczesałem swoje blond kosmyki, palcami czułem jak Harry uważnie śledzi każdy mój ruch, jakby sprawdzał czy się nie tnę. Wyminął mnie i ruszył w głąb domu, rozglądał się uważnie mamrocząc coś pod nosem. Zamknąłem drzwi nogą łapiąc się za nasadę nosa i marszcząc brwi, zaczynała boleć mnie głowa. Otworzyłem oczy gdy Curly nachylał się by podnieść jakąś ramkę kiedy tylko zorientowałem się co to za ramka miałem ochotę wybuchnąć płaczem. Spuściłem głowę by się opanować, na zdjęciu byłem razem z Liam’em. Pamiętam dokładnie jego zapach i ciepło gdy  przytulał mnie mocno do siebie, szepcząc że jestem najwspanialszą osoba pod słońcem którą poznał. Przygryzłem dolną wargę.
- Kochasz go prawda? – z początku myślałem, że się przesłyszałem, że to jakiś głos we mnie zadał to pytanie i nie muszę nic mówić, bo przecież odpowiedź jest znana. Jednak Harry podszedł do mnie kładąc dłoń na ramieniu i powtarzając pytanie. Podniosłem wzrok przez chwilę wpatrywałem się w Styles’a po czym spojrzałem na zdjęcie. Teraz nie musiałem już nic naprawdę mówić.

Przez te kilka tygodni bardzo zbliżyliśmy się do siebie – mam na myśli siebie i Harry’ego. Curly pomógł mi doprowadzić się do prawidłowego stanu, a przynajmniej stanu używalności, był naprawdę pomocy. Nie był porównywalny do Liam’a, to  oczywiste, ale był naprawdę wspaniałym przyjacielem.
- Niall gdzie moja marynarka? – krzyknął Louis wychodząc z łazienki. Byliśmy właśnie w domu Liam’a, szykowaliśmy się na ślub. W końcu się z tym pogodziłem, nie mogłem wiecznie mieć nadziei, że Li będzie mój.
- Nie wiem, może na kanapie ? – odpowiedziałem spokojnie zapinając ostatnie guziki mojej białej koszuli. Westchnąłem przeciągle, spoglądając w okno. Mimo wszystko nadal czuje straszną pustkę. Czy to znaczy, że już nigdy w życiu nikogo nie pokocham?
- Nialler? – w drzwiach pojawił się Liam, spojrzałem na niego przez chwilę, bo w końcu nadal nie potrafiłem opanować niektórych emocji. Był taki przystojny. Przegryzłem dolną wargę błądząc wzrokiem po pokoju. Trochę oddaliliśmy się od siebie przez to wszystko, ale Li nie zapomniał, że jestem jego najlepszym przyjacielem, chce to podtrzymywać, ale ja chyba nie jestem jeszcze na to całkowicie gotowy. I nie wiem czy kiedykolwiek będę. – Chciałem z tobą porozmawiać. – powiedział podchodząc bliżej i siadając na łóżku poklepał miejsce obok siebie. Zabrałem marynarkę z wieszaka i usiadłem, kładąc ją obok. Spojrzałem na Payne’a, odwrócił twarz w moją stronę także mogłem uważnie obserwować rysy jego twarzy i jego wspaniałe brązowe oczy, usta. Zagryzłem wargę do środka tonąc w jego tęczówkach, nie zwracając na nic uwagi przybliżyłem się do niego i pocałowałem. Nie protestował, oddał pocałunek, czułem się jakbym dostał skrzydła, pozwolenie na latanie. Gdy tylko do umysłu dotarło co wyprawiam, oderwałem się od przyjaciela, wstając energicznie i odwracając się wybełkotałem.
- Przepraszam cię Liam. Ja.. Ja.. Muszę wyjść – zabrałem marynarkę chcąc jak najszybciej opuścić pokój. Payne złapał mnie za nadgarstek, odwrócił w swoją stronę, przez chwilę wpatrywał się we mnie uważnie, następnie nachylił się, chciałem się ruszyć, uciec stamtąd, bałem się co chłopak ma zamiar zrobić.
- Nie przepraszaj mnie – szepnął dotykając swoimi wargami moich następnie łącząc je w namiętnym pocałunku. Wszystko we mnie buzowało, nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Liam mnie całował, to teraz powinno się liczyć. Oderwał się ode mnie, kładąc dłoń na policzku spojrzał w moje przeszklone już oczy – Nie ożenię się z Danielle…
- Li, ja… - zacząłem jednak przerwał mi.
- Nie Niall, nie mogę być z kimś kogo nie kocham. A kocham tylko ciebie, zawsze ciebie kochałem, nie potrafiłem się do tego przyznać. I doprowadziłem cię do tak okropnego stanu… Już nigdy cię nie zostawię. Ochronie twoje serce dziś i każdego następnego dnia Niall. Cholera, kocham cię mały. – wypowiedział na jednym wydechu. Moje serce waliło nie miłosiernie, tak strasznie go kocham, ale nie mogę na to pozwolić. Chcę by ożenił się z Dan, naprawdę tego chce. Jego szczęście to moje szczęście.
- Nie Liam, nie pozwolę ci na to. – odpowiedziałem czując jak pierwsze łzy spływają po moim policzku. Otarł je kciukiem.
- Nie musisz, Danielle sama zadecydowała… Wiesz ona .. ona ma kogoś innego.
- Więc teraz jestem pocieszeniem tak?! – krzyknąłem odsuwając się, jednak trzymał mnie za dłoń, przyciągnął do siebie i przytulił.
- Nie, jesteś moim przyjacielem, moim kochankiem, moim życiem. Jestem tak głupi, że nie potrafiłem powiedzieć ci tego co czuję. Ja … - zatrzymał się na chwilę i odsunął – Nie zasługuję na ciebie. – płakał.
- Ale jesteś jedyną osobą którą chce i bez której tak naprawdę nie potrafię żyć – przyznałem, wpatrując się w niego. Był moim powodem dla którego żyję. Pogodziłem się już, że Li nie będzie mój nauczyłem się z tym żyć, co jeśli to jakiś głupi żart, lub kolejny sen, a co jeśli Liam naprawdę mnie kocha.
- Jak długo Danielle ma kogoś innego? – usłyszałem swój cichy głos. Nie byłem pewny czy powinienem o to pytać.
- Od jakiegoś czasu. – westchnął przeczesując palcami krótkie włosy – Przed oświadczynami.
- Więc…
- Dlaczego się oświadczyłem? Bałem się uczucia jakim darzę ciebie.  Nie wiedziałem do końca czy to przyjaźń czy może coś więcej. Teraz wiem, ale…
- Zamknij się Li – odpowiedziałem łącząc nasze usta w pocałunku.
















Witam was w tą piękną niedzielę! Od dwóch godzin siedzę już na komputerze, ponieważ tłumaczyłam rozdział na SuT, ale niestety nie mam już czasu, aby po raz kolejny czytać ten jednopart, więc mam nadzieję, że wszystkie błędy zostały już dawno wychwycone, ale kto to tam wie... Chociaż właśnie, zauważyłam, że są ... LOL na przykład "Ci" "Cię" nie mam czasu niestety by to poprawić, bardzo przepraszam, a nie chciałabym was zawieść. 

1 komentarz:

  1. Czyli każdy z nas ma gdzieś tam swoje szczęście, miłość. Trzeba dojrzeć do tego aby kochać naprawdę:) To taki piękny jednopart:) co złamane serce może zrobić z człowiekiem, to przerażające ale prawdziwe. Jedno jest pewne trzeba walczyć do końca.

    OdpowiedzUsuń