Trzecie 90 minut

Jej auto stało w garażu, a ona nie miała zamiaru dziś do niego wsiadać, po wczorajszym wypadzie ze znajomymi mogłoby się to różnie skończyć. Jej tata, jak nakręcony gadał od rana o kolejnym meczu, jednak widząc jak Lesley się czuję trochę przygasł. Cały poranek próbował ją namówić, by chociaż pojechała z nimi autokarem i posiedziała na świeżym powietrzu.
W końcu się zgodziła. Więc siedziała właśnie znów pod oknem i słuchała muzyki z telefonu, ponieważ nie chciała tym razem słuchać rozmów drużyny. Nie miała pojęcia czy Luke jedzie, ale musiała przyznać się sama przed sobą, że zastanawiała się nad tym. Gdy tydzień temu w drugiej połowie, wrócił jeszcze do gry, częściej łapała się na tym, że szukała go na boisku. Był młodszy, ale był również niemożliwie wysoki i przystojny. Les polubiła jego radosne niebieskie oczy, które śmiały się, jakby zadowolone, że ją przyłapały na spojrzeniu, gdy stał blisko. Kręciła wtedy głową i uśmiechała się lekko spoglądając w inną stronę.
Grali w pobliskim mieście, więc nie jechali zbyt długo. Po pół godzinie Lesley wyszła na powietrze i poczuła przyjemny wiatr. Uśmiechnęła się lekko przymykając oczy, a wtedy ktoś zasłonił jej słońce, którego w tym tygodniu było tak nie wiele. Otworzyła oczy i uniosła brwi zaciskając wargi by się nie uśmiechnąć.
- Cześć Ley – powiedział Luke uśmiechając się – Postaram się by dziś znów narobić ci roboty – mrugnął okiem i zniknął razem z resztą chłopaków. Lesley zmarszczyła brwi, zagryzła wargę, a potem kręcąc głową dogoniła tatę, który szedł za innymi kibicami. Czuła, że na usta wkrada się uśmiech, choć nie powinien; wiedziała, że to przez niego, i wiedziała, że to dziwne. Rozejrzała się lekko jakby bała się, że ktoś mógł zauważyć jej spłoszone zachowanie, ale tak się nie stało. Wyprostowała się i starała dumnie kroczyć obok reszty. A potem zrozumiała jak ją nazwał – Ley. Nikt tak do niej nie mówił, aż do teraz. Potarła dłońmi policzki mając nadzieję, że się nie zarumieniła.
Dla drużyny, był to jeden z ważniejszych meczy. Nie tylko po to, by odzyskać wiarę kibiców, ale też o wyższe miejsce w tabeli. Jednak mało kto wierzył, że akurat TĄ drużynę uda im się pokonać, tym bardziej że nie wykazują się jakimiś ogromnymi przejawami fantastyczniej, tej wymarzonej, gry.  Lesley usiadła na ławce, a tata wręczył jej paczkę żelek, chcąc tym podziękować jej za to, że z nim przyjechała. Oparła głowę na jednej ręce i przyglądała się przybywającym kibicom przeciwnej drużyny, przekąskę zostawiła sobie na mecz, by chociaż czym się osłodzić.

- Spalony!
- No jasne, że spalony! – krzyczeli przeciwnicy, ale Luke skierował piłkę prosto do siatki, która dotknęła tylko delikatnie rękawic bramkarza i wpadła równo z głośnym entuzjazmem fanów. Nawet Lesley stała bijąc brawo i uśmiechając się delikatnie, a wtedy Luke zrobił coś, przez co zamarła na chwilę. Puścił w jej stronę oko i pokazał, że ten gol był właśnie dla niej. Ocknęła się szybko i schowała się między kibicami, którzy byli przed nią, ale mimo to czuła jak tym razem naprawdę się rumieni. Miała dwie opcje nadziei; pierwsza to wcale nie musiało być do niej (choć przecież mogło). Druga:  może jej wyobraźnia płatała niezłego figla. Jednak czy wtedy to by coś nie oznaczało? Przez resztę meczu starała się raczej nie wychylać zza ludzi choć obserwowała go. To działo się jakoś samoczynnie, po prostu dla niej Luke Hemmings był czymś (dokładniej kimś), co strasznie rzucało jej się w oczy i przy okazji denerwowało. I wtedy podczas przerwy, gdy na chwilę została sama usłyszała jego imię. Nie chciała podsłuchiwać, było to kompletnie niegrzeczne i nie w jej stylu, ale co miała poradzić na to, że dziewczyny miały tak ogromnie donośne głosy.
- Widziałaś tego z ósemką?! – zachwyciła się jedna z nich. - Mrugnął w moją stronę i ten dziwny gest, że gol był dla mnie… Oh! Muszę go zaczepić po meczu.
- No pewnie, że widziałam. Niezłe ciacho, myślę, że nikt inny stąd nie ma tyle szans, co ty. To musiało być do ciebie. Nie ma tutaj nikogo na kim mógłby zawiesić oko taki chłopak – zachichotały obie przytakując głowami.
Les zrobiło się nie dobrze, bo zrozumiała, że obie prawdopodobnie przyszły tylko po to by kogoś wyrwać, a nie kibicować. Co prawda, ona była tutaj z powodu ojca, ale naprawdę lubiła od czasu do czasu popatrzeć na facetów goniących za jedną piłką. Odgoniła od siebie myśl o dziewczynach, gdy na boisku zaczęły pojawiać się drużyny.

Mecz nie skończył się kompletną porażką, remis był czymś czego nikt się nie spodziewał, więc gracze pozwolili kibicom uzbierać troszeczkę wiary. Lesley wzięła do ręki ostatniego żelka i pozwoliła mu rozpuścić się w buzi.
- O. Mój. Boże. Idzie w tą stronę! – powiedziała znów głośno i nienaturalnie, jedna z dziewczyn, które gadały w przerwie i Les zesztywniała. Stała teraz tyłem do boiska czekając aż jej tata skończy rozmowę ze swoim starym znajomym i nie widziała, o kogo dokładnie chodzi. Jedynie mogła się domyślać, po wysokim i zbyt słodkim głosie dziewczyny, że chodzi o Luke’a.
- Na pewno idzie do ciebie, spójrz jak się uśmiecha – dodała ta druga, a Les miała ochotę je udusić. Nie, to nie była zazdrość, raczej irytacja ich nienaturalnością, której szczerze nienawidziła. (Chyba.)
Zdążyła jeszcze przestąpić z nogi na nogę zanim jego dłoń dotknęła jej pleców, podskoczyła lekko nie spodziewając się i zerkając na niego zdziwiona, gdy odwróciła się. Zgniotła opakowanie po żelkach, które z wrażenia prawie wypadło jej z ręki i cicho westchnęła. Jego uśmiech ją rozpraszał, bo wciąż pamiętała, co (prawdopodobnie) zrobił za gest na boisku.
- Trener kazał przekazać, że już się zbieramy – powiedział, a później odwrócił głowę w bok, by przyjrzeć się wesoło machającym do niego dziewczyną spróbował się uśmiechnąć.
- Dobrze, zaraz przyjedziemy z tatą – powiedziała, chciała się już odwrócić jednak on nachylił się, tak by być bliżej jej ucha i powiedział.
- Ten gol był naprawdę dla ciebie, w podziękowaniu. – A potem odszedł. Lesley stała tam czując palące spojrzenia zazdrosnych nieznajomych, dla których mogło wyglądać to całkiem inaczej. Nie wiedziała, co powinna zrobić, pozwolić mu na takie zachowanie?  A może odgrodzić się murem, uciec? Dlaczego zawsze pozostawiał ją w trudnej do zrozumienia jej sytuacji, choć było to dopiero ich trzecie bliższe spotkanie?

~

Dziękuje, że jesteście :) 
Wszelkie pytania tutaj lub na tt 

TT: @Reniferowa_ 

#90MinutFF !!!!

1 komentarz:

  1. Uwielbiam ich! Jednak spodziewam się, że mnie jeszcze zaskoczysz. :D

    OdpowiedzUsuń