Największym problemem dla dziewczyny, gdy wybiera się na
imprezę jest to, w co powinna się ubrać. Z tego, co kuzynostwo zawsze
opowiadało, jest to raczej elegancka impreza, więc gdy stanęła przed szafą
miała do wyboru dwie sukienki. Czarną, z dorobionym własnoręcznie kremowym
kołnierzykiem, który fantastycznie pasował do kwadratowego wykończenia przy szyi,
prostą sięgającą do połowy łydek, lub niebieską idealnie dopasowaną do jej
figury i ukrywająca wszystkie niedoskonałości, z rozkloszowanym dołem i
sięgającą do kolan. Wywiesiła obie na
drzwiach od szafy i odeszła kilka kroków dalej. Usiadła na parapecie przy oknie
i przyłożyła rękę do podbródka, nawet nie zauważyła kiedy jej mama weszła do
pokoju.
- Niebieska, będzie pasowała do jego oczu – powiedziała tylko
i cicho śmiejąc się wyszła z pokoju. Lesley zdążyła zauważyć tylko jej rękę
zamykającą drzwi. W pamięci przywołała obraz Luke’a, jego oczy były o wiele
jaśniejsze niż kolor sukienki, jednak czarna była zbyt poważna. Westchnęła i
zaczęła przygotowania.
Na sali czuła się naprawdę dziwnie, to nie tak że nikogo nie
znała, bo przecież znała całą drużynę, ale nie przypominała sobie żeby
kiedykolwiek czuła na sobie tyle par oczu. Nawet ostatnio na kajakach, gdy
nazwała facetów gorszymi plotkarzami niż dziewczyny. Kilku zawodników
powiedziało, jej że naprawdę pięknie dziś wygląda, za co była wstanie tylko
podziękować z uśmiechem i rumieńcami na policzkach. Nerwowo rozglądała się
dookoła i przełknęła ślinę, w koncie zauważyła Maxa, wiec postanowiła do niego
podejść. Nagle ktoś chwycił ją za nadgarstek i odwrócił wprawiając w delikatny
ruch dół sukienki.
- Wow. – Usłyszała tylko, kiedy zatrzymała się i spojrzała
prosto na Luke’a. Spurpurowiała jeszcze bardziej widząc jego zachwyconą,
prawdopodobnie jej wyglądem, twarz. Nie
potrafił oderwać od niej wzroku, najpierw od falowanych włosów, długich lekko
pomalowanych tuszem rzęs, a wraz z nimi oczu, naturalnie różowych policzków, a
na samym końcu od błyszczących ust. Uśmiechnął się, korzystając z tego, że
wciąż trzymał ją za rękę przyciągnął do siebie i przytulił.
- Cześć – powiedział, a Lesley pisnęła zaskoczona i
odskoczyła od niego prostując sukienkę, choć wcale nie było takiej
potrzeby.
- Nie pozwalaj sobie na za dużo – powiedziała pierwsze co
przyszło jej na myśl, a potem ugryzła się w język. Dosłownie. Przypomniał jej
się moment, gdy opatrywała mu usta, wtedy też palnęła to co ślina przyniosła.
„- Umiesz się bić? Bo, że gryźć to wiemy - odpowiedziała
pierwsze, co pojawiło się w jej głowie, nie myśląc o tym, że chyba właśnie
próbował ją poderwać... Czy coś.”
Gdyby
to wtedy ugryzła się w język, nie czułaby teraz tego przyjemnego trzepotania w
brzuchu, albo gdyby potrafiła to coś zauważyć już na samym początku, a nie
wbijać sobie do głowy, że za dużo myśli. Prawdopodobnie tamto wydarzenie było
kluczem do wszystkiego. Nagle przypomniała sobie o bluzie, która wciąż była w
jej pokoju i o tym, że już kiedyś miała na sobie coś czego był właścicielem. Spojrzała
na niego ukradkiem, gdy siedzieli już przy stole, a potem wbiła wzrok w swój
talerz. Od kiedy on na nią patrzył?
- Od
zawsze.
Lesley
wyprostowała się zdziwiona odwracając twarz w jego stronę - Huh?
- Od
samego początku chciałem, żebyśmy mieli dobry kontakt – Lesley odetchnęła,
przez chwilę już myślała, że powiedziała coś na głos. – I wiem, że to
spaprałem, swoim młodocianym pomysłem – puścił oko w jej stronę, wytykając jej
to czym mu pocisnęła, a ona wywróciła, prawie niezauważalnie, oczami. Ktoś
pogłośnił muzykę, kilka par ruszyło na parkiet.
-
Chodź - powiedział Luke wyciągając rękę w jej stronę. Lesley zahaczyła
kosmyk włosów za ucho i wzięła głęboki oddech wstając. Luke szybko złapał ją za
dłoń przechodząc na parkiet, zakręcił nią i uśmiechnął się szeroko, gdy wpadła
prosto w jego ramiona.
- Rozumiem, że przyjęłaś moje nędzne przeprosiny – Ley uśmiechnęła się,
nie wiedząc czy to przez to, że chłopak miał rację, czy może przez to jakie
ciepło poczuła wpadając w jego ramiona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz