Czternaste 90 minut: Impreza

Największym problemem dla dziewczyny, gdy wybiera się na imprezę jest to, w co powinna się ubrać. Z tego, co kuzynostwo zawsze opowiadało, jest to raczej elegancka impreza, więc gdy stanęła przed szafą miała do wyboru dwie sukienki. Czarną, z dorobionym własnoręcznie kremowym kołnierzykiem, który fantastycznie pasował do kwadratowego wykończenia przy szyi, prostą sięgającą do połowy łydek, lub niebieską idealnie dopasowaną do jej figury i ukrywająca wszystkie niedoskonałości, z rozkloszowanym dołem i sięgającą do  kolan. Wywiesiła obie na drzwiach od szafy i odeszła kilka kroków dalej. Usiadła na parapecie przy oknie i przyłożyła rękę do podbródka, nawet nie zauważyła kiedy jej mama weszła do pokoju.
- Niebieska, będzie pasowała do jego oczu – powiedziała tylko i cicho śmiejąc się wyszła z pokoju. Lesley zdążyła zauważyć tylko jej rękę zamykającą drzwi. W pamięci przywołała obraz Luke’a, jego oczy były o wiele jaśniejsze niż kolor sukienki, jednak czarna była zbyt poważna. Westchnęła i zaczęła przygotowania.

Na sali czuła się naprawdę dziwnie, to nie tak że nikogo nie znała, bo przecież znała całą drużynę, ale nie przypominała sobie żeby kiedykolwiek czuła na sobie tyle par oczu. Nawet ostatnio na kajakach, gdy nazwała facetów gorszymi plotkarzami niż dziewczyny. Kilku zawodników powiedziało, jej że naprawdę pięknie dziś wygląda, za co była wstanie tylko podziękować z uśmiechem i rumieńcami na policzkach. Nerwowo rozglądała się dookoła i przełknęła ślinę, w koncie zauważyła Maxa, wiec postanowiła do niego podejść. Nagle ktoś chwycił ją za nadgarstek i odwrócił wprawiając w delikatny ruch dół sukienki.
- Wow. – Usłyszała tylko, kiedy zatrzymała się i spojrzała prosto na Luke’a. Spurpurowiała jeszcze bardziej widząc jego zachwyconą, prawdopodobnie jej wyglądem, twarz.  Nie potrafił oderwać od niej wzroku,  najpierw od falowanych włosów, długich lekko pomalowanych tuszem rzęs, a wraz z nimi oczu, naturalnie różowych policzków, a na samym końcu od błyszczących ust. Uśmiechnął się, korzystając z tego, że wciąż trzymał ją za rękę przyciągnął do siebie i przytulił.
- Cześć – powiedział, a Lesley pisnęła zaskoczona i odskoczyła od niego prostując sukienkę, choć wcale nie było takiej potrzeby. 
- Nie pozwalaj sobie na za dużo – powiedziała pierwsze co przyszło jej na myśl, a potem ugryzła się w język. Dosłownie. Przypomniał jej się moment, gdy opatrywała mu usta, wtedy też palnęła to co ślina przyniosła.
- Umiesz się bić? Bo, że gryźć to wiemy - odpowiedziała pierwsze, co pojawiło się w jej głowie, nie myśląc o tym, że chyba właśnie próbował ją poderwać... Czy coś.”
Gdyby to wtedy ugryzła się w język, nie czułaby teraz tego przyjemnego trzepotania w brzuchu, albo gdyby potrafiła to coś zauważyć już na samym początku, a nie wbijać sobie do głowy, że za dużo myśli. Prawdopodobnie tamto wydarzenie było kluczem do wszystkiego. Nagle przypomniała sobie o bluzie, która wciąż była w jej pokoju i o tym, że już kiedyś miała na sobie coś czego był właścicielem. Spojrzała na niego ukradkiem, gdy siedzieli już przy stole, a potem wbiła wzrok w swój talerz. Od kiedy on na nią patrzył?
- Od zawsze.
Lesley wyprostowała się zdziwiona odwracając twarz w jego stronę - Huh?
- Od samego początku chciałem, żebyśmy mieli dobry kontakt – Lesley odetchnęła, przez chwilę już myślała, że powiedziała coś na głos. – I wiem, że to spaprałem, swoim młodocianym pomysłem – puścił oko w jej stronę, wytykając jej to czym mu pocisnęła, a ona wywróciła, prawie niezauważalnie, oczami. Ktoś pogłośnił muzykę, kilka par ruszyło na parkiet.
- Chodź -  powiedział Luke  wyciągając rękę w jej stronę. Lesley zahaczyła kosmyk włosów za ucho i wzięła głęboki oddech wstając. Luke szybko złapał ją za dłoń przechodząc na parkiet, zakręcił nią i uśmiechnął się szeroko, gdy wpadła prosto w jego ramiona.
- Rozumiem, że przyjęłaś moje nędzne przeprosiny – Ley uśmiechnęła się, nie wiedząc czy to przez to, że chłopak miał rację, czy może przez to jakie ciepło poczuła wpadając w jego ramiona.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz