Lesley czuła się niekomfortowo w kapoku, w kajaku, z
chłopakiem, który mówił do niej tylko wtedy, gdy musiał. Bolały ją okropnie
ramiona i miała czasem wrażenie, że tylko ona pracuje w tej parze. Starała się
nie oglądać za siebie, bo każdy większy ruch powodował, że przechylali się na
jedną lub drugą stronę. Czasami miała myśl, że to byłby świetny sposób, na
karę, ale później rozumiała, że ona również byłaby w tej sytuacji cała mokra.
- Musimy przenieść kajak – powiedział nagle, gdy zobaczyli
przed sobą powalone drzewo. Les westchnęła, to była jedna z najtrudniejszych
chwil, kiedy musiała użyć wiele swojej siły jednocześnie uważać jak idzie w
wodzie, oraz skupić się na tym całkowicie zamiast myśleć o tym, że jest w parze
z Lukiem. Z trudem oboje wydostali się z kajaku, Luke stał zwarty i gotowy,
czekając aż Lesley zbierze siły. Jednak dziewczyna stojąc prawie po kolana w
wodzie patrzyła na niego bijąc się z myślami i zbierając siły na coś innego.
Nie mogła już tak dłużej, miała prawo mieć pretensje, ale nie
powinna tak na niego naskakiwać. Gryzło ją to odkąd miała na sobie jego bluzę,
a może nawet wcześniej, tylko starała nie przyznawać się do tego.
Utkwiła spojrzenie w jego osobie, która podpierała się pod
boki i czekała. Otworzyła buzię i nawet nie zdążyła nic powiedzieć, gdy poczuła
na ramieniu czyjąś rękę.
- Zrobię to za ciebie – powiedziała osoba.
- Spadaj – wycedził przez zęby Hemmings.
- Pomogę Lesley nie tobie. – Uśmiechnął się w jej stronę,
wciąż trzymając rękę na ramieniu. Dziewczyna westchnęła tylko i szybkim ruchem
zrzuciła jego dłoń. Spojrzała na niego i palcem dźgnęła go w klatkę piersiową,
tak mocno, że o mało nie wylądował w wodzie. Skoro pozwoliła sobie już na taki
ruch to dokończy to co zaczęła.
- Czego nie zrozumiałeś ostatnim razem? Twój czas skończył
się zanim podszedłeś. – Luke spróbował ukryć uśmiech, który pojawił się na jego
twarzy. – Jednak skoro nie zrozumiałeś,
to wytłumaczę ci to szerzej. Nie interesuje mnie twoja osoba. I trzymaj się ode
mnie z daleka. Jest coś o czym chciałam z nim – wskazała teraz ręką na blondyna
stojącego naprzeciwko – porozmawiać, ale nam przeszkodziłeś, więc może w końcu
odsuniesz się na bok i przestaniesz sprawiać, że czuje się jak nie ja. – Na
koniec założyła ręce na piersiach i uniosła do góry głowę. King stał tam parząc
na nią, wciąż się uśmiechając sprawiła, że jeszcze bardziej chciał ją poznać.
- King. – Za jego plecami odezwał się głos Maxa. – Lepiej,
żebyś posłuchał tego co mówi moja kuzynka. – Minął go i razem z Lukiem przenieśli
kajak przez drzewo. – Nie wiem co tutaj robisz. – Zaczął mówić dalej, kiedy
pomógł dziewczynie przedostać się na drugą stronę. – Jednak nikt, cię tutaj nie
chce King. - Luke stanął obok Lesley, dziewczyna jakby z oddali słyszała, że
ciemnowłosy chłopak i kuzyn rozmawiali, jednak pytanie Luke’a sprawiło, że
zamarła.
- O czym chciałaś porozmawiać?
Spojrzała w wodę, na swoje
nogi w sandałach i przełknęła ślinę.
- Chyba… - Przygryzła wargę zmieszana - Chyba chciałam cię
przeprosić. – Ta Lesley, kompletnie różniła się od tej z przed chwili. Kompletnie
różniła się od tej, która jakiś czas temu nakrzyczała na niego iż jest małoletnim
durniem, oraz że w koszmarny sposób pokazuje jej, że ją lubi. Była tą Lesley,
która tak bardzo go zainteresowała, tą która poprawiała jego humor, swoimi
uroczymi rumieńcami i uśmiechem.
Jego niebieskie oczy patrzyły w jej, starał się nie uśmiechać,
jednak kąciki ust drgały. Skoro ona go przeprosiła, również powinien, to
zrobić. W końcu sytuacja, która zaistniała między nimi była spowodowana głównie
jego zachowaniem. Luke słysząc jej słowa poczuł ulgę, tak wielką że chyba
wszyscy mogli usłyszeć jak z jego serca spada kamień. Teraz mógł postarać się
jeszcze bardziej, oczywiście w sposób który nie rozzłości Lesley. Jednak nie
był pewny, czy pomysł, jaki pojawił się w jego głowie przypadnie jej do gustu.
- Przyjmę przeprosiny pod jednym warunkiem – Lesley otworzyła
szerzej oczy, nerwowo przeczesując palcami włosy. Przeprosiła go, ale co
właściwie dalej się miedzy nimi stanie nie była w stanie powiedzieć. Nie
ukrywajmy, że nie czuła ciepła, które wzrastało z każdym jego spojrzeniem i
ruchem warg, bo czuła. Jednak on wcześniej wydawał się być na nią poważnie zły.
A może sama sprawiłam, że aż bał się cokolwiek powiedzieć szczerego bo znowu go
ochrzanię i dlatego taki był – pomyślała, od razu chciała się tego dowiedzieć,
ale Luke powiedział wtedy
- Pójdziesz razem ze mną na imprezę z okazji rocznicy
założenia naszego klubu.
Ręka Lesley zatrzymała się między włosami, spojrzała na niego
zdziwiona.
- Ja?
- Tak, wtedy przyjmę twoje przeprosiny. A zapraszając cię
tam, sam chcę przeprosić za swoje zachowanie – spuścił na chwilę głowę
wyglądając jak słodki szczeniak. Lesley pozwoliła dłoni swobodnie opaść wzdłuż
tułowia. Już dawno zapomnieli o kajaku, który powoli odpływał. Oraz o Maxie i
Kingu który rozzłoszczeni odeszli każdy w swoją stronę. – Chcę zrobić to, co
robiłem dotychczas w odpowiedni sposób – zakończył podnosząc głowę i patrząc na
Lesley, której policzki oblały się już czerwienią.
- Um – wydusiła z siebie tylko, przypomniało jej się jak
zawsze gdy z nią rozmawiał biła się z myślami, była spłoszona, zawstydzona i
jednocześnie tak radosna, co po jakimś czasie przyćmiewało wszystko
wcześniejsze. Nigdy nie była tego do końca pewna, ale to uczucie pojawiało się
bardzo często, chociażby na krótką chwilę. Kiwnęła tylko nieśmiało głową, jakby
cofnęli się o kilka tygodni wstecz i dopiero rozpoczynali swoją znajomość.
Jednak wtedy Luke zrobił coś czego się nie spodziewała, podszedł do niej tak
szybko na ile pozwalała mu woda i zamknął w mocnym, szczęśliwym uścisku.
- Dziękuje – powiedział w jej włosy. Lesley przez chwilę
zapomniała o oddychaniu. Jej nos utkwiony praktycznie w jego klatce piersiowej
wyczuwał przyjemny zapach. Lubiła go. Naprawdę go lubiła. Mimo wszystko.
- Dziękuje – wymamrotała równie cicho z bardzo delikatnym
uśmiechem. Wszystko inne było nieważne, pogodzili się. Tak po prostu miało być.
Bo jeśli komuś ktoś
się podoba, to nikt inny nie będzie na nim robił takiego wrażenia, ten ktoś o
nikogo więcej nie będzie się starał, i nie będą ważne żadne granice. A jeśli
powstanie jakaś przeszkoda, oboje będą szukać rozwiązań, aż w końcu znajdą
jedno i po swojemu zaczną je wprowadzać w życie. Oba sposoby wiążą się często z jednym z ważniejszych
słów przepraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz