Dziesiąte 90 minut

Kiedy wyszli na boisko nic nie było tak ważne jak szybkie odnalezienie jej twarzy w tłumie. Tak, był zły na nią, a przede wszystkim na samego siebie. Nie sądził, że zezłości się za taką strategię jaką obrał. Jej kuzynostwo mówiło „ Luke daj spokój, ona nawet najdziwniejszymi sposobami nie da się poderwać” – jak widać mieli rację. Rozłościłem ją tylko jeszcze bardziej – myślał, nie patrzył na piłkę głowę miał odwróconą, a wzrok utkwiony w tłumie; jednak jej tam nie było, obok ojca znajdowało się puste miejsce.
- Luke Hemmings, do cholery, co ty robisz! – usłyszał ganiący go głos kolegi z drużyny, ale nie wiele zmienił w swoim zachowaniu.
Sam był w kropce, z jednej strony chciał jej pokazać, że nie robił nic złego, a z drugiej wszystko wyjaśnić i porozmawiać na spokojnie. Tak, Lesley była starsza i mogła brać jego działanie za szczeniackie żarty, a on nie wziął tego pod uwagę. Więc jeśli to nie były, żarty co teraz? Nie potrafił się zdecydować, dać sobie totalny spokój czy może zaryzykować.
~ * ~
Bolała ją głowa, zbyt wiele myśli się w niej kłębiło. Nie rozumiała swoich uczuć. Nawet nie była pewna, czy dobrze zrobiła wyrzucając z siebie wszystko ostatnio, ale czasu nie mogła cofnąć.  Czy to mnie zraniło? To całe jego udawanie? – zastanawiała się. Czy może on udawał udawanie? Prychnęła pod nosem, wsiadając do auta, gdy pierwsze krople zaczęły spadać na jej ramiona. A potem w jej głowie bardzo wyraźnie zabrzmiał jego głos „Podobasz mi się”, nawet obudzona w środku nocy wiedziałaby kto to. Ale czy tak zachowuje się człowiek, który kogoś lubi? Czy nie powinien jej po prostu powiedzieć? Przecież prawie nie rozmawiali, jak to się w ogóle stało? Jeśli nawet mieli jakąś pogawędkę, to nie była ona raczej na najwyższych obrotach. Boże jak to się stało? Czy…
Przyłożyła rękę do swojej piersi czując jak serce uderza o klatkę. Szybciej niż powinno.
Potrząsnęła tylko głową. Przecież wiedziała już jakiś czas temu, że coś tutaj się kłębi. Gorsze jednak było przyjęcie do świadomości w ogóle tego faktu, jak i tego, że chłopak jest dwa lata młodszy. Zdawałoby się, że mógłby mieć prawie każdą dziewczynę, a on chciał podobno ją. Naprawdę tego nie rozumiała. Z resztą to już nie było ważne, po ich kłótni nie spodziewała się, iż znów się do niej odezwie.
Siedziała w aucie jednym okiem oglądając mecz i katując się myślami. Nawet o tym nie wiedząc ciągle podążała wzrokiem za biegającą w pierwszym składzie ósemką. Zsunęła się po siedzeniu i położyła głowę na swojej torbie. Kiedy ktoś zapukał w okno przerażona drgnęła, a potem uniosła głowę zauważając swojego tatę. No tak, pewnie chciał iść jeszcze na grilla, więc powinna się zbierać.
Wszystko było nie tak jak to sobie wyobrażała. Sądziła raczej, że będą to miłe niedzielne popołudnia, a nie przyprawiające o zawrót głowy dziewięćdziesiąt minut. Po których ciągle wisiał nad jej głową ogromny znak zapytania. Czasami chciała cofnąć czas i nigdy tu nie przyjechać, jednak nie mogła.
Jej ojciec dość szybko się najadł, ale oczywiście czekała go jeszcze rozmowa ze znajomymi. Les oparła się o ścianę, a potem zobaczyła tatę Luke’a, więc uprzejmie skinęła głową. Luke szedł za nim żegnając się ze wszystkimi. Nawet z jej tatą, choć nie sądziła, by rozmawiali pomijając wydarzenie, gdy zasypiała na stojąco.
Spojrzał na nią.
Błękitne stalowe oczy zmroziły ją. Nie była wstanie się ruszyć. Chciała powiedzieć chociaż „na razie”, ale on odwrócił głowę i odszedł. Słyszała tylko uderzenia swojego serca równomierne z jego oddalającymi się krokami. To tak czuje się człowiek, gdy część duszy odchodzi?
Westchnęła. Powinna się wtedy śmiać, a nie krzyczeć na niego. Czy między nimi naprawdę mogło powstać jakieś uczucie?
- Widziałaś to? – Budząc się z transu nadstawiła uszy.
- No, kompletnie ją olał.
- Chyba zerwali – zaszczebiotała jakaś laska za płotem, a Les poczuła się zażenowana. Wcale nie czuła się lepiej, po tym jak wszystko z siebie wyrzuciło, a jeśli czuła to tylko w momencie kiedy to robiła, im więcej czasu mijało, tym bardziej żałowała, że pozwoliła sobie puścić wodze złości.
Potrząsając głową podeszła do grila i zabrała lekko przypalony chlebek, rozdzielając go na pół i zaczynając jeść jedną część. Nagle pojawił się Max i skacząc przy niej próbując namówić na kajaki w przyszłym tygodniu. Nie chciała za bardzo, ponieważ nigdy nie była, po drugie nie miała pojęcia, kto jeszcze będzie miał zamiar jechać. Co jeśli Luke też tam będzie, wszystko stanie się jeszcze bardziej niezręczne.
- No dalej Lesley, przecież będziesz się na pewno świetnie bawić – dziewczyna obrzuciła go nieufnym spojrzeniem i westchnęła. Na co Max uśmiechnął się tylko szeroko i krzyknął
- Do zobaczenia na kajakach! – otworzyła tylko usta, wzrokiem odprowadzając jego osobę.

Chyba przegrała. 

1 komentarz:

  1. Szkoda, że taki krótki rozdział, ale napisany perfekcyjnie. Mistrzostwo świata. Chyba trafił do moich ulubionych.
    Ps. No ja mam nadzieję, że Luke będzie na kajakach :D

    OdpowiedzUsuń